wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 29 "No zabije gnoja! To wszystko przez niego!"

*oczami The Wanted* 
Wyważyli drzwi. Zobaczyli tylko otwarte okno, szafę i komodę. Jay pobiegł do okna by zobaczyć czy nie ma jej jeszcze na polu.
-Uciekła, ona to naprawdę zrobiła!- krzyknął zdesperowany.
-No zabije gnoja!-powtórzył Tom.
-Cicho! Przestańcie.. Znajdziemy ją..-Siva. 
-Tak tylko skąd będziesz wiedział dokąd ona uciekła?- zapytał Max. 
-Przecież ona może być wszędzie.-dodał Jay 
-Durnie durnowate! Trzeba sprawdzić loty nie?! Jak jej nie ma na lotnisku to poleciała najbliższym co?!-powiedział.-Ale trzeba to sprawdzić.. Jay.. jedź ze mną.. wy tu zostańcie i jak ten sukinkot przyjdzie to go zatrzymajcie dla mnie.-Tom. 
-Okej nie ma sprawy.-odrzekł Siva.-Ale jak jej nie będzie na lotnisku? 
-To sprawdzimy loty durniu!-Tom przewrócił oczami i pociągną Loczka za sobą. 
-Ale wiecie ze jest możliwość że żadnym lotem nie poleciała bo nie zdążyła i ukrywa się w Londynie.- dodał Max ale Jay i Tom tego nie usłyszeli.
-Max.. przestań... Nie ma jej skarbonki którą zawsze miała.. musiała polecieć najbliższym lotem.. Nie brałaby pieniędzy.. przynajmniej nie tak dużo jakby została w Londynie.-Seev 
-Może masz racje odparł.- Max.

* w tym samym czasie Tom i Jay.Jechali na lotnisko* 

Jechali w ciszy. Tom wpatrywał sie w krople które z ogromną szybkością spływały po szybie, wsłuchiwał sie w deszcz bębniących o maskę auta. Zapowiadała sie burza. Parker nie mógł już znieść tej ciszy.-Jay..Nie martw się..-pocieszał go Parker- Na pewno nic jej nie jest.
-No łatwo Ci kuźwa mówić! A co byś zrobił jakby tak Kels zwiała?!-Jay był wściekły. Na siebie,że jej nie dopilnował i na Nathana, że tak z nią postąpił. 
-Pewnie bym sie załamał.Tylko, że Alex nie jest twoją dziewczyną.
-Ale jest dla mnie jak... jak.. Jest ważna.
-Dla mnie też jest ważna.
-Ale nie tak jak dla mnie. 
-Jay... Ty sie chyba nie zakochałeś w dziewczynie młodego?!
-Spójrz jak on ją traktuje! -Jay.
-Ale to jest dziewczyna Nathana!-powiedział wkurzony Parker.
-Co nie oznacza że bd tak zawsze.
-Co ty chcesz zrobić?!
-Jeszcze nie wiem, ale coś na pewno.
-Nie możesz tego zrobić Sykesowi durniu!
-A on niby może robić takie rzeczy Alex?
-Nie nie może ale to nie jest usprawiedliwienie. - powiedział Tom i w tym momencie skręcił na parking lotniska Jay wybiegł z samochodu jak petarda. Podszedł do listy lotów.
-Polska teraz... Wcześniej Hiszpania, Niemcy i Paryż...-mówił na głos.-No świetnie! To gdzie teraz.. Może baba z tego takiego tam wie..-pokazał na kasę.  
Ale widzisz ja tu gdzieś? nie to znaczy ze poleciała, ale lot do Hiszpanii był 20 minut temu wątpię żeby zdążyła- odparł Tom.
 -Matko durniu.. Może ta baba ją widziała!-poszedł do kasy.-Widziała może pani taką niską brunetkę, prawdopodobnie w okularach. białe coneversy. Czarna bluza chyba.
 -Przepraszam bardo nie mogę panu pomóc, tutaj przewija sie bardzo dużo brunetek... Nie zapamiętuje gdzie zamawiają bilety.
- A nie mogła pani tej zapamiętać do cholery?!
-jak pan może, moja praca nie polega na zapamiętywaniu osób, jl pan nie chce biletu to niech pan odejdzie.
 -A właśnie ze mogę bo ta dziewczyna może sb coś zrobić do cholery!!-upadł i zatopił twarz w dłonie.
-Bardzo mi przykro, ale to nie moja sprawa.- powiedziała kobieta, a Jay próbował sie na nią rzucić lecz Tom go powstrzymał.
-Stary spokojnie.
- Jak mam być do cholery spokojny! Wracam do domu.. Do tego Sykesa jebanego!
-Jay ale nie możesz mu nic zrobisz.
- A właśnie że mogę..Wsiadaj do samochodu a jak nie to sam jadę!
 -Jade z Tb.-Kiwnął tylko głową i ruszył. W przytłaczającej ciszy pojechali do domu. Jay wpadł do domu i poszedł do salonu. Paola siedziała Nathanowi na kolanach a Seev i Max opowiadali co sie stało. Loczek podszedł do BabyNath'a. odepchną dziewczynę i przywalił młodemu w brzuch.Nathan byl zszokowany tym zajściem lecz oddal Jayowi.
-Ty szmaciarzu! Jak ja cię kurwa nienawidzę!-Jay przygwoździł Nathana do ściany i bił go po twarzy.-był cały zakrwawiony ale McGuinessowi to nie przeszkadzało.
-Jay do cholery przystań, zabijesz go! 
-I o to mi chodzi!-nie przestawał.
-Jay kurwa przestań... -krzyczał Tom lecz do niego nic nie docierało. Wkurzony Tom chwycił wazon i ogłuszył Jaya. Następnie zwrócił sie to Nathana- Czy ciebie popierdoliło miałeś taką wspaniałą dziewczynę a jak ja traktujesz?Nathan był cały zakrwawiony. czerwona ciecz spływała mu po brodzie na koszulkę.-Gdzie. Gdzie ona jest.-pluł krwią na podłogę. Jay otrząsnął się i zaczął wydzierać.
- Parker powaliło Cie?! Ciebie też?! O Jeszcze żyje?!-warknął i doskoczył do Nathana.
-Zabij.-jęknął Nathan. 
-Widzisz! Sam się prosi!-Jay.
-Jay to nie jest rozwiązanie- tłumaczył Siva i trzymał Jaya.-Moglibyście stąd zabrać Nathana do cholery? -zapytał.-A poza tym młody mi przypomniał.Wiecie już gdzie poleciała Alex?  -Najprawdopodobniej nigdzie, bo na żaden samolot nie zdążyła.- odparł Tom.
-No to zajebiście skwitował Max.
-Puszczaj mnie lamo!-warknął Jay. Ochłonął.
-Ja go zabiorę.-szarpnął Nathanem a ten się prawie wywrócił. Paoli już nie było.

*oczami Alex*
Chciałam lecieć do Paryża, ale niestety pogada mi nie pozwoliła.Tak jak większość pasażerów poprosiłam o zwrot pieniędzy.Postanowiłam poczekać parę dni i dopiero wtedy wyjechać, tylko gdzie przenocować? Nie wiedziałam co mam zrobić usiadłam na ławce myśląc na życiem gdy podjechał autobus.Tak! to jest to pojadę do jakiejś innej miejscowości i zacznę nowe życie. Kupiłam sobie bilet pojechałam do... (no do dajesz jakąś miejscowość) Był lekki tłok al mi to nie przeszkadzało.Na miejscu zaczęłam szukać gdzie bym mogła spać. Jednak nici z tego.Nie dość ze ciemno to jeszcze wszystko pozamykane. Zawiedziona poszłam do parku. Usiadłam na ławce i przytulona do torby zasnęłam. Rano obudziłam sie i poszłam do jakiegoś hotelu. Stać mnie było tylko na jedną noc.Musiałam szybko coś znaleźć.
Zostawiłam swoje rzeczy i udałam sie  a poszukiwanie pracy i domu. Zawędrowałam do jakiegoś klubu gdzie potrzebowali kelnerki.  Udało mi sie dostać tygodniowy staż. będę miała płacone mniej niż kelnerka ale zawsze coś . teraz zostało tylko znaleźć dom szłam właśnie do hotelu. Wpadłam na pewną starszą panią a jej zakupy się posypały.
-Bardzo przepraszam.. Ale jestem taka zabiegana i zdenerwowana.-zaczęłam zbierać wszystko z ziemi.
-Nic nie szkodzi złotko, ale dokąd ci sie tak spieszy? Przecież nikt cie chyba nie goni- powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do mnie. w sumie nie wiem dlaczego ale zaczęłam jej mówić co sie przez ten dzień stało w moim życiu.
-Nie nikt mnie nie goni tylko że... chłopak mnie zdradził i ja uciekłam mieszkam w hotelu ale zaraz mi sie pieniądze skoczą , prace znalazłam ale jeszcze potrzebuje dom.
- O taki chłopak nie zasługuje na taką ślicznotkę. Ale masz szczęście, że na mnie trafiłaś. mieszkam sama.. Czasem chcę posiedzieć i porozmawiać. Choćby o pogodzie. Wiec bierz swoje rzeczy i chodź do mnie.
-Ale nie trzeba ja sobie poradzę na pewno coś znajdę nie będę sie pani zwalać na głowę.
-Nie zwalasz się.. Złotko.. No chodź.. Drugiej takiej szansy możesz nie dostać.
-Dobrze, ale obiecuje że to będzie tylko parę dni.-powiedziałam i udałam się do hotelu po swoje rzeczy. Staruszka swoim wolnym krokiem razem z zakupami szła za mną.Wpadłam do hotelu. Wzięłam torbę i podeszłam do kobiety.
-Niech mi pani to da.-wzięłam jej siatki.-Gdzie idziemy?
-Ja cie zaprowadzę tylko ci jeszcze klucze wcześniej dorobię bo jakbym czasami poszła n a jakieś zakupy a ty byś wracała z pracy to żebyś miała.- powiedziała kobieta i udałyśmy sie w stronę mojego "noclegu".
- Ja pani oddam pieniądze. Obiecuję.
-Ależ nie trzeba nie robię tego tylko dla Ciebie. Mam nadzieję że będziesz czasami gadać z taką staruszka jak ja... po prostu nie lubię siedzieć sama a tak to będę miała co robić.
-Dziękuję pani bardzo, ale to bardzo. Ratuje mnie pani.-nagle zatrzymała się przy nie dużym domku. -To tutaj złotko, wiem ze niewielkie mieszkanko ale na pewno się pomieścimy- posłała mi blady uśmiech i wręczyła klucze. Weszłyśmy do środka.
-Ładnie tu. Jest dosyć późno. Ja rozpakuje zakupy a pani niech pójdzie się umyć. Posprzątam tu troszkę. A.. mogę jeszcze wiedzieć gdzie będę spać?
-O nie nie, ty nic nie będziesz robić ten chłopak dał ci wystarczająco popalić. tam po lewej są drzwi do łazienki- wskazała na brązowe drzwi.-A tam na końcu korytarza jest wolny pokój.
-Dziękuję. Erm..Wiem.. Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Dla mnie to przyjemność pomagać pani.
-Ale ja twojej pomocy nie potrzebuję a tak poza tym skoro mamy razem mieszkać nie mów do mnie Elizabet.
-Śliczne imię. Alex jestem. To chociaż pani pomogę rozpakować te zakupy. Nalegam.
-No dobrze na tyle sie mogę zgodzić.-uśmiechnęłam się i pomogłam kobiecie się rozpakować. Poszłam sie odświeżyć i do swojego pokoju.Jak tu przytulnie jednak głupi ma zawsze szczęście... Czyli wiadomo dlaczego Nathan to zrobił tylko dlaczego na początku ze mną był. W sumie ta cała Paola ma lepszą figurę, więc pewnie to też mu się we mnie nie podobało. Ale jeszcze zobaczy co stracił.Położyłam torbę na łóżko i zaczęłam wkładać ubrania do dębowej szafy. Obok było lustro. spojrzałam na sb.-Muszę sie zacząć odchudzać.-jęknęłam sama do sb i zmęczona położyłam się na łóżku.

*Oczami Jaya*
Dlaczego ten dupek jej to zrobił?! Przecież ona jest taka piękna! To ciało. Boże! Dlaczego ten debil ją tak traktuje!? Nagle do pokoju wszedł Nathan.
-Jay.-jęknął.
-Jeśli chcesz jeszcze żyć wypierdalaj stąd.-zacząłem krzyczeć. 
-Ale Jay.
-Nie chce cie słuchać, jesteś złamanym hujem. Jak mogłeś jej to zrobić?! Ten anioł ci oddal swoje serce a ty tak ja potraktowałeś.Jej ciało.. Jest.. jest idealne! Jej włosy.. i oczy.. Jak mogłeś?!-dalej na niego wrzeszczałem. 
-Tak wiem i jeszcze te pocałunki, Boże jakim ja bylem debilem.-przynajmniej w jednym się zgadzamy jest debilem. Jak on w ogóle śmie wspominać o jej pocałunkach. Nie no przesadził. Już miałem sie na niego rzucić gdy usłyszałem.
-Wiesz Jay przyszedłem tu po to by cię prosić abyś mnie zatłukł bo ja nie potrafię żyć z myślą ze ja skrzywdziłem.
-Ooo.. Jak miło...-przywaliłem mu w twarz, a krew mu sie puściła.
-Jay dziękuję Ci. 
-Nie rb tego dla cb tylko dla Alex..
-Nie nawiedzę sb. Jestem.Ugh. Nie ma nawet takich słów.
-Tak nie ma słów by opisać twoje zachowanie a teraz wynoś się.
-Ale. Jay. Nie.Błagam.Ja nie chcę się kłócić.
-Wypierdalaj stąd bo naprawdę nie chce cie zabić, zrozum.
-Ale..eh..-spojrzał na mnie z bólem.. nie ruszyło mnie to.. Wyszedł.Po kiego huja on tu przychodził. Muszę znaleźć Alex upadłem na łóżko i myśląc o moim Aniele zasnąłem.Stała przede mną, szeptała mi do ucha.
-Kochanie ta noc jest w naszym posiadaniu.- zaczęła mnie całować. I w tym momencie musiałem się obudzić.

*No to ten,-hej! Tu ja.. i ona .xd Czyli my. Ty ona-Basia kazała mi to napisać. no ale to tam nic. xdd mam nadzieję że rozdział się spodoba. Czeka...czekamy na duuużo komentarzy (więcej niż pod ostatnim) No i do zobaczenia misiaczki.;* (jak to mówi mój pan od w-f'u)