*Oczami Alex*
Miałam koszmarny sen śniło mi się że Nathan mnie
znalazł i mnie przepraszał, a na następny dzień znalazłam go w łóżku z 5
kobietami. Na szczęście to był tylko sen. Obudził mnie głos Elizhabet
-Kotenieńku
zejdź na dół, bo zrobiłam śniadanie, a za chwile idziesz do
pracy.-otworzyłam szeroko oczy. Zerwałam się i pobiegłam do szafy.
Wyciągnęłam zgrabną sukienkę z lekkim dekoltem.Włosy związałam w kłos.
Lekki makijaż i baletki. Zbiegłam na dół.
-Matko! Już jestem! Nie jestem głodna. Dziękuję Ci. Będę lecieć. Wracam ok. 21.-pocałowałam ja w policzek.
-Ale kanapki zrobiłam.-westchnęła staruszka.
-Przepraszam,
ale się spieszę. Wynagrodzę Ci to. Paa!-wybiegłam z domu i ruszyłam
pędem do baru. Nie było daleko więc szybko dobiegłam. Hym? Moze zacznę
biegać i na siłownie chodzić? To by był dobry pomysł. Wpadłam do pracy.
-Dzień dobry!-wpadłam zdyszana na zaplecze.-Bardzo przepraszam za spóźnienie.-dyszałam i starałam złapać się głęboki oddech.
-Witam.
Ale jakie spóźnienie? Jest pani punktualnie! Bardzo chwalę takich
pracowników.-pokazał ręką na zegar na ścianie który wskazywał 8.
Strasznie się zdziwiłam, ale w duchu byłam szczęśliwa. Facet podał mi
fartuszek.
-Dziękuję. Mogę już iść?-zapytałam.Troszkę się bałam bo nie byłam nigdy w tej pracy.Kiedys wujkowi pomagałam ale to trochę.
-Przecież nie ma klientów.-zapytał. Co nie wie po co się idzie? To seryjny właściciel czy jak.Spięłam się.
-No.. Stoliki przemyć. Krzesła znieść na ziemię.-mówiłam niepewnie.
-Niech się pani rozluźni.Chciałem tylko panią sprawdzić. Spokojnie.-pogłaskał mnie po ramieniu.
-Strasznie
się wystraszyłam. Dobrze to ja już pójdę na salę.-założyłam fartuch i
poszłam wykonywać swoje czynności. Przez pierwsze cztery godziny
przychodziły jakieś pojedyncze osoby. Po kawę albo jakieś przyjaciółki
na ciacho. Gdy dochodziło południe zbierało się coraz więcej osób. Na
obiad albo posiedzieć tak po prostu z kumplami. Strasznie dużo było
pracy ale sprawiało mi to przyjemność. Ludzie byli bardzo mili, ale
wieczorem to była jakaś masakra! Totalna! Faceci zbierali się na mecz.
Grał Manchester City i Manchester United. Nie rozumiem tego niby tu
Manchester i tu Manchester a dwa kluby i dwa "fandomy". Ajć. Ała!! No
masakra z tymi facetami. Cały czas mnie szczypią. Zanosiłam właśnie piwo
jakiemuś chłopakowi. Matko! Loczki! Źle mi sie kojarzą. Postawiłam piwo
na stoliku i już miała odchodzić ale facet popatrzył mi w oczy. Już
wiedziałam, że to Jay i nie bd tak łatwo się wykręcić. Złapał mnie za
rękę i wyprowadził na zewnątrz.
-Alex! Tak się cieszę! Gdzie
mieszkasz? Jak się czujesz! Tak cholernie bałem się ze
wyjechałaś.-przytulił mnie. Też sie cieszyłam, że go widzę, ale bałam
się ze powie chłopakom. Trzymałam go mocno w uścisku. W końcu oderwał
się.
-Nie, miałam taki zamiar, ale jakaś awaria była czy coś i
musiałam zostać. Mieszkam z Elizabeth. Jak się czuje? Zimno mi. Błagam.
Zostaw mnie teraz, bo kurcze szef mnie zwolni! Jestem w pracy.-wkurzyłam
sie i poszłam do środka. Jay poszedł za mną.
-Będę czekać na
Ciebie!-krzyczał. W środku było głośno. On poszedł do swojego stolika,a
ja wróciłam do swoich obowiązków. Dochodziła 21. Klienci wychodzili.
Mecz sie skończył. Było strasznie brudno. Szef już wyszedł i wszyscy
pracownicy. Zostawił mi klucze. Miałem posprzątać i zamknął bar.
Powycierałam stoliki.Wyłożyłam krzesła i zaczęłam zamiatać. Zawiesiłam
fartuch na wieszaczek. Ubrałam sweterek. Wyszłam z baru. Zamknęłam go na
klucz. Odwróciłam się i doznałam szoku.
-Jay! Debilu!-złapałam sie za serducho.-Nie strasz mnie!
-Spokojnie.
To tylko ja.. Spokojnie. Czekałem na Ciebie. Mogę Cię
odprowadzić?-zapytał i zrobił słodkie oczka.Nie mogłam mu odmówić.
Kiwnęłam głową a "tak" z uśmiechem poszedł ze mną.-Wiesz. Bardzo chcę
żebyś wróciła, ale wiem, ze tego nie zrobisz. Tak sb myślałem o Tb i twojej wyprowadzce. I wymyśliłem, że załatwię Ci mieszkanie. Gdzieś bliżej nas.-taaa. Pewnie. Jeszcze sie Sykes dowie.. Ooo po moim trupie.
-Nie!
-Ale.. Bd..-nie Jay! Zrozum, ze nic nie bd!
-Nie Jay! Nic nie będzie! Mhm.. Jeszcze się Sykes dowie..Tak, tak.-stałam pod domem Elizabeth.
-Tu mieszkasz?-popatrzył na mnie z politowaniem.
-Tak. Bardzo przytulnie. Jay.. Sorry, ale mi jest zimno i chce mi się spać.-pocierałam ręką o ramie. Na prawdę było zimno.
-Db. Już Cię puszczam. Tylko pozwól mi Cie odwiedzać. Proszę.-no i znowu te swoje kocie oczęta. Rzuciłam mu sie w ramiona.
-Brakowało mi Ciebie, Jay.-poczochrałam jego loczki.
-Mi Ciebie jeszcze mocniej.-puścił mnie. Kiwnęłam głową na "tak".
-Tylko powiem Elizabeth, że bd przychodził. Pa.-pobiegłam do domu.-Już jestem!-krzyknęłam z hallu.
-Co tak późno? Wiesz która jest godzina? Już 22. Miałaś być przed 21.-oj. Troszkę długo. No ale co ja poradzę, że mnie Jay zatrzymał.
-Tak wiem, przepraszam. Był duży ruch. Musiałam posprzątać bar, jeszcze mnie kolega zatrzymał.-ściągałam buty, a kobieta opierając się o futrynę założyła ręce na piersi.
-No przyjaciel. Bardzo dobry. Nie, nie, nic do niego nie czuję. Apropos tego przyjaciela. Jay chce mnie odwiedzać. Może?-stanęłam naprzeciw niej.
-Pewnie. A teraz chodź coś zjeść.-powiedziała i poszła do kuchni a ja za nią.
-Nie dziękuje. Jadłam. Poza tym. Późno już.-ups. Nie jadłam nic cały dzień. Ale dobrze. Przynajmniej schudnę. A jeszcze się dziś tyle nabiegałam.Szybko,pobiegłam na górę, żeby mnie Elizabeth nie zatrzymała. Wzięłam., już zimny prysznic. Nabalsamowałam swoje okropne ciało i odpłynęłam w krainę snu.
*tydzień później*
Przez ten tydzień sporo schudłam. Nawet bardzo. Kiedy stanęłam na wagę byłam z siebie dumna. Przez siedem dni z moich 67 kg. zrobiło się 54. W lustrze widziałam piękną dziewczynę. Zgrabną i umięśnioną. Założyłam na siebie krótką sukienkę, włosy związałam w kłos i zrobiłam delikatny letni makijaż. Dziś miałam wolne tak samo jak i jutro. Jednak ten dzień miałam spędzić z Jayem. Zeszłam na dół, a babcia.... No właśnie. Babcia. Tak właśnie Elizabeth kazała mi na siebie mówić. A.. na czym to ja... Ah tak. Zeszłam na dół, a babcia czekała na mnie ze śniadaniem.
-Babciu.Przecież mówiłam Ci, ze nie jestem głodna.
-Nie! Masz to jeść! Nie jesz nic ode mnie przez tydzień.-nigdy jeszcze nie słyszałam jej takiej zdenerwowanej. Postawiła mi przed oczami kanapki z szynką i serem.
-Wychodzę z Jayem do...-nie skończyłam ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć. W nich stanął Loczek.
-Witaj.-pocałowałam go w policzek.
-Hej. Ślicznie wyglądasz. Idziemy?-miał śliczny uśmiech. Już dawno go takiego nie widziałam.
-O nie! Chodź tu synku.-machnęła do niego zachęcająco. On podszedł do niej. Schylił się.-Masz jej pilnować żeby jadła. Chude to jak patyk. A taka z niej ładna dziewucha była. Zeszpeciła się tylko bo jakiś chłystek źle ja potraktował.-chciało mi sie śmiać. Jednak gdy zobaczyłam minę Jaya zaniepokoiłam się.
-Niech się pani nie boi. Ja już ją przypilnuję.-pogładził ją po ramieniu i podszedł do mnie.
-To my idziemy!-krzyknęłam i wyszliśmy. Normalnie gadaliśmy. Nawet zapomniałam o tej rozmowie i o tym jego spojrzeniu rano, ale gdy wracaliśmy z lodów Jay zaczął temat.
-Alex. Też to widzę. Za bardzo schudłaś. Ile ważysz?-zatrzymał się i patrzył mi prosto w oczy. te niebieskie tęczówki hipnotyzowały tak jak te Nathana. Może trochę mniej. Może trochę inaczej, ale i tak mocno.
-54. Ale co z tego?-denerwowałam się. Wiedziałam, że on coś z tym zrobi.
-Co?! Zwariowałaś! Przecież ty ważyłaś ok. 70. Zrobisz coś dla mnie.-ta pewnie. Może jeszcze kurwa dziecko mu zrobię! No i znowu te paczałki. Eh. No db.
-Co mam zrobić?-zapytałam troszkę z zawahaniem.
-Pójdziemy do lekarza. Na badania. Proszę.
-Co? Ale po co?-co ten debil znowu wymyślił?
-Tak, idziemy. Zgodziłaś się. Chodź.-pociągnął Cię za rękę. Na szczęście zjedliśmy lody.xd Doszliśmy do "całodobówki" Pobrali mi krew i zrobili jakieś badania. Nudziarz z tego McGuinessa. Nie wiem jakim cudem udało mu sie to zrobić, ale po godzinie nudnego czekania dostaliśmy wyniki. Bałam sie otworzyć.
-Okey. Skoro nie chcesz to chodź.Przejdziemy się.-wziął mnie za rękę i szliśmy jak rodzeństwo podskakując i śmiejąc się przy tym. Wreszcie zatrzymaliśmy się.Czułam, że ktoś nas obserwuje ale jakoś mi to nie przesadzało.
-Gotowa?-wyciągnął z kieszeni kopertę.
-Tak.-wyrwałam mu z ręki kopertę i szybko otwarłam.Były wyniki badań i list. Zaczęłam czytać na głos.
-" Z przykrością stwierdzam, ze ma pani anoreksję. Musi pani zażywać leki. W środku powinny też być recepty na te leki. Proszę je wykupić i zażywać tak jak pani napisałem. Czekam na panią za miesiąc."-już się miałam przytulić do Jaya, ale ktoś wyrwał mi kartkę.
-Jak to?! Jak to masz anoreksję!? Dlaczego?! Coś ty najlepszego zrobiła. Wyglądasz jak patyk.. Alex...-to był Mr. Sykes. No chyba go zajebię! Taa. Ja źle zrobiłam! Mam mu powiedzieć jak sie prawie z Klaudia przeleciał?! Podszedł do mnie i chciał się przytulić. Wyglądał okropnie. Broda. Oczy podpuchnięte i czerwone. Jak wrak Titanica po prostu.
-Zostaw mnie szmato! Co ty tu robisz wgl!? Oddawaj to!-wyrwałam mu list.-Jay! Ty zdrajco!! Powiedziałeś mu?!-w sumie to nie mógł mu powiedzieć bo był tak samo zdziwiony jak ja.
-Nie! Nie mam pojęcia skąd on się tu znalazł.-a było tak pięknie. Jay znowu się zdenerwował i żyłka na szyje mu wskoczyła. Nathan upadł na kolana i przytulił się do mojego brzucha.
-Kochanie. Tak bardzo mi Cię brakuję. Nie wybaczę sobie pewnie tego, ze Cię straciłem, ale wróć. Proszę.-płakał. Serce mnie zakuło. Nie chciałam na niego patrzeć. Podjęłam jednoznaczna decyzję.
-Człowiek który wymaga od innych a od siebie ani grosza jest nikim.-powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku.-Będę tęsknić Jay.-powiedziałam i pobiegłam do domu. Nathan krzyczał coś za mna ale nie słyszałam. Jay biegł ale nie dogonił mnie bo wsiadłam do taksówki. W ręce dalej trzymałam zmięty list.
*Hejj! Jest kolejny!! Czekam na komcie! Do nn.xD pa;*
Świetny! Życzę weny! ;* ~ Madam Gold Girl
OdpowiedzUsuń