czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 32 "Midnight Red"

-Ale dlaczego?
-Pisała do nas Alex jakie masz plany.. Kazała cie pilnować więc to rb...-że co proszę? Że co? Ona.. Ona mnie kocha. Łzy napływały mi do oczu ale musiałem się powstrzymać.
-Ja i tak to zrobię!-pobiegłem na dół do kuchni. Max biegł za mną. Wyciągnąłem największy nóż z szuflady i przyłożyłem go do gardła.-Odejdź! Odejdź bo się zabiję!-wrzeszczałem.
-Nathan. Nie rób tego. Młody, oddaj mi nóż. Proszę.-wyciągnął do mnie rękę a ja docisnąłem nóż do szyi.-Nie! Db! Już! Już odchodzę!-z rękami w górze odszedł kawałek. Nagle poczułem jak ktoś wyrywa mi z ręki przedmiot. To był Jay. Najwyraźniej był tam cały czas. Tylko, ze byłem tak roztrzepany, że go nie zauważyłem. Odłożył nóż a ja go przytuliłem. Tym razem już nie powstrzymywałem swoich uczuć. Rozpłakałem się.
-Cicho. Młody.. Cii..Chodź.-zaprowadził mnie na kanapę. Usiadłem mimowolnie.
-Nie chce żyć. Nie mam dla kogo. Ona odeszła. Mój Anioł odszedł! Mój Anioł Stróż odszedł. Nie chce mnie znać, ale on dalej się o mnie troszczy. Dalej mnie chroni i kocha. Nie chce żebym umarł. Choć powinienem, bo nie mam dla kogo chodzić po tym świeci.-gapiłem się w telefon bezskutecznie czekając na wiadomość.
-Nathan. Przestań. Żyj dla nas. Dla fanów. Dla Aniołka który nadal ma Cię głęboko w sercu. On nadal Cię kocha tylko potrzebuje czasu.-Jay siedział obok i starał się mnie pocieszyć ale to i tak na marne.
-Jay. Nic nie rozumiesz. To nie ma sensu. Ona nie wróci. Za bardzo ją zraniłem.-jęknąłem. I od tego właśnie czasu nie odezwałem się więcej ani słowem. Do domu wpadł Parker.
-Chłopaki! Z Seev'em byliśmy u Nano bo Was sie doprosić, albo znaleźć to trudno. No, ale byliśmy u niego i za dwa dni wyruszamy w trasę. Do Paryża. Ogarniacie? A później.. a zresztą macie kartkę.-podał mi kartkę. Popatrzył tylko z bólem i poszedł do kuchni. Paryż.---> Madryt.---> Manchester.---> Bawaria---> Barcelona.---> Londyn. Nie wiem kto to planował ale ta trasa jest beznadziejna. Jeżdżenie tam i z powrotem.
-A i chłopaki to tylko pierwsza część. Jest ich 3. Podobno w trzeciej jedziemy gdzieś gdzie jeszcze nie byliśmy.-powiedział Seev, a ja poszedłem na górę do swojego pokoju i pisałem coś. Sam nie wiem co to było.. Wiedziałem tylko, ze chcę dać to Alex.. J..Jak ją spotkam..

*Dwa dni później.*Oczami Jaya*
Siedzimy właśnie w naszym Tour Busie.Nathan nie odzywa się do nas już od dwóch dni. Wszyscy skaczemy obok niego, ale on nic nie chcę. No cóż. Sam sobie zaszkodził, ale to mój brat. Z wyboru bo z wyboru, ale brat. Chłopaki się wydurniają a ja razem z nimi, a Sykes siedzi ze słuchawkami na uszach i gapi się przez okno. Już 5 godzinę! Najbardziej martwi mnie to, że zostało drugie tyle. Ehh. Była godzina 17 kiedy dotarliśmy na miejsce. Czasu nie było dużo, ponieważ koncert był o 18. Nieźle. Godzina! No super! Okey. Weszliśmy na scenę. Próba na której byli nasi wspaniali fani. Moze nie wszyscy, ale było świetnie. Nathan nawet się uśmiechnął. Byłem szczęśliwy.Jak się okazało ten "koncert" to jakiś festiwal. Mody czy coś. Właściwie to Paryż więc. Był Ed Sheeran, Midnight Red i my. Oczywiście wspólna fotka z Ed'em i selfie z chłopakami z MNR.















Wreszcie koncert się zaczął. Znaczy nie nasz, bo najpierw był Ed, a następnie Midnight Red.

*oczami Alex*
W Paryżu mieszkałam już dwa dni. Musiałam wszystko szybko załatwić. Pracę, mieszkanie. Pracowałam jako malarz? Chyba tak. Ale nie, nie ten co ściany maluje tylko malarz malarski. Mam rysować portrety sławnych gwiazd. Cieszyłam sie z tego jak dziecko. Wreszcie bd mogła poznać wiele gwiazd. Chciałabym poznać Midnight Red. Świetnie śpiewają. Ale jeśli chodzi o mieszkanie. Jest bardzo uroczę.  A czynsz o dziwo jest niski. I to nawet bardzo. A dziś idę do pracy, ale w bardzo przyjemny sposób. Idę na festiwal mody. Mają byc gwiazdy ale nie wiem jakie. Szef ma być na miejscu i dać mi przydział.Db to trzeba się jakoś fajnie ubrać, ale najpierw idę pod prysznic. Niestety wszystkie wspomnienia wróciły.Jak szybko weszłam do łazienki tak też szybko z niej wyszłam. Ubrałam się w jeansy, białą koronkową bluzkę. Włosy spięłam w kłosa. Zrobiłam na prawdę lekki makijaż. Byłam gotowa. Była 17:50, a koncert zaczyna się o 18. Oj. Mam nadzieję, że się nie spóźnię. Zamówiłam taksówkę i wyszłam z mieszkania zamykając go. Taksówki jeszcze nie było. Czekałam i czekałam. Było już za 5. Postanowiłam, że nie bd dłużej czekać. Położyłam pieniądze na chodniku i ruszyłam pędem. Na miejscu byłam o 18:07, a nikt nie grał. Nie rozumiem tego. Chociaż dobrze, bo przynajmniej sie nie spóźniłam.Szaf trochę był wkurzony że nie byłam na czas, ale szybko mu przeszło. Dał mi kartkę na której było napisane: Colton Rudolff; Ed Sheeran; Anthony Ladao; Max George; Nathan Sykes. Że co do cholery!?
-Przepraszam, ale czy ja nie mg zrobić portretu komuś innemu?-łzy ciskały mi sie do oczu. 
-Musisz zrobić to zamówienie. Ey, mała. Co sie dzieje?-tak, tak właśnie to jest mój szef. Zawsze tak do mnie mówi. Znaczy no przez te dwa dni. Jest wyrozumiały, czasem ostry, ale przystojny. Ma brąz włosy, lekki zarost, zielone oczy, szalenie umięśniony. Ideał. Niestety. Ja już dawno znalazłam swój ideał.
-Jeden chłopak na tej liście. On... no on mnie zranił i to bardzo. Uciekłam z Londynu, a w Paryżu znowu sie zobaczymy.-Kiss me. Matko! Czy ten Ed nie ma innych piosenek?!
-Dasz radę. Jesteś silna dziewczynką.-przytulił mnie mocno. Byliśmy razem na ty.
-Dziękuję Kevin.-usmiechnęłam się.
-I tak ma być.-odwzajemnił go.-Leć. Colton na Ciebie czeka.-uśmiechnął się szeroko. Nie obejrzałam się kiedy Midnight Red schodziło ze sceny.Kevin podał mi sztalugi i to wszystko. Poszłam na backstage.
-Em.. ten. Jakieś portrety miałam malować.-powiedziałam lekko speszona tachając ze sb sztalugi i kartki razem z ołówkami.
-Czekaj. Pomogę Ci.-blondyn pochwycił wszystko i poszedł na stołek.Zaczął rozkładać.
-Nie, nie! Zostaw! Nie możesz. Ja sb poradzę..-podeszłam i zaczynałam rozpakowywać swoje przyrządy.
-Ale dlaczego? Przecież Ci pomogę.-popatrzył na mnie a ja zmiękłam. Miał takie piękne oczy.
-Jesteś gwiazdą, a gwiazdy się szanuje. Nie mg się przeciąża. Powinni mieć swoich ''podwładnych''. I ranić na każdym kroku. Przecież to ich rola.-mówiłam cały czas patrząc mu w oczy.
-Wszystko dobrze?-popatrzył na mnie dziwnie, a ja się otrząsnęłam.
-Em. P..Przepraszam. Usiądź. Em. Colton prawda?-rozkładałam sztalugi.
-Okey. Nic się nie stało. Tak. A ty?-usiadł i przybrał już pozycję.
-Alex.-usmiechnęłam sie i zaczęłam rysować. Najpierw szkic a następnie cieniowanie. Polubiłam go. Skończyłam w pół godziny.
-Dasz mi swój numer?-zapytał.
-Tak, jasne.-wzięłam jg telefon i zapisałam swój numer. On w tym czasie gapił sie w swój portret.
-O matko! Ale cudo.-uśmiechnął sie szeroko.
-Em.. Mój szef stoi tam. Przepraszam ale został jeszcze Anthony.-puściłam mu oczko.
-Tu jestem!-pomachał mi przed oczami.
-O! Cześć. Alex jestem.Usiądź.Wytrzymasz pół godziny w jednej pozycji?
-Dla Ciebie? Zawsze! I w jakiej tylko chcesz..-poruszał brwiami.
-Zboczeniec.-westchnęłam.-Ok. Mogę zaczynać?
-Pewnie.-kolejne pół godziny minęło mi w ciszy.Wymieniliśmy się numerami telefonu. Bardzo są sympatyczni. I zboczeni. Nie przeszkadzało mi to. Podszedł do mnie szef i powiedział, że dwie osoby zrezygnowały. Oby Nathan, oby Nathan.Cały czas to powtarzałam, ale gdy usiadłam na krześle do namiotu przyszedł Nathan. Stanął w 'progu' łzy cisnęły mi sie do oczu ale musiałam zachować zimną krew.
-Usiądź.-przełknęłam ślinę.

*oczami Nathana.*
Matko. Chłopaki załatwili mi jakieś malowanie. Jakiś facet miał mi portret narysować. Po ciul mi to. No ale już na odpieprz się poszedłem tam. Kiedy wszedłem do namiotu zatkało mnie. Na krześle siedział mój Anioł. Moje kochanie. Moje słońce. Moja kruszynka. Alex.
-Usiądź.-powiedziała prawie ze łzami.Serce mnie zakuło. Myślałem, ze zemdleje. Podszedłem wolnym krokiem i usiadłem na krześle. Zdobyłem w sobie odwagę by coś powiedzieć.
-Alex posłuchaj...-nie dokończyłem bo mi przerwała.
-Proszę usiąść w taki sposób jaki chce mieć pan portret.-ten ból w oczach. Twarz która nagle zrobiła sie blada. Oczy które straciły swój naturalny blask. Ubrania te co zawsze, ale jakby nie na tym samy ciele. I ten pan. Jakby kompletnie nieznajomy.
-Tak.-powiedziałem a samotna łza spłynęła po moim policzku. Żeby nie była taka samotna kolejne łzy spływały po policzkach i kapały na ziemie. Patrzyła na mnie rysując. Nie wiedziałem, ze umie rysować. Nie znałem jej. Zraniłem ją. Po pół godzinie szczęścia skończyła i znów mnie wyprzedziła.
-Mój szef jest tam. Proszę do niego iść.-nie patrzyła na mnie. Nie miała nawet takiego zamiaru. Podszedłem do obrazu. Zaniemówiłem. Był piękny. Na dole widniał jej podpis. Jej perfumy unosiły się w powietrzu. Wciągałem jej zapach jak marihuanę.
-Alex.-popatrzyłem na nią z jeszcze większym bólem.-Ja.. Wiem, ze przeprosiny nic nie zmienią, ale... Ja Cię kocham. I wiem, ze ty mnie też.Powiedz to.. Powiedz, ze mnie kochasz.-podszedłem do niej i popatrzyłem głęboko w jej szarawe oczy.
-Zraniłeś mnie! Zraniłeś!!-wrzasnęłam tak głośno, ze wszyscy nawet na zewnątrz słyszeli. Z płaczem wybiegła z namiotu. Pobiegłem za nią.

*oczami Alex*
Wybiegłam z namiotu i natknęłam się na Coltona. Złapał mnie w ramiona.
-Zostaw mnie! Zostaw mnie!- wyrwałam się i biegłam przed sb. Dobiegłam do Wierzy Eiffla. Wybiegłam na samą górę i wpadłam na barierkę wychylając sie przez nią. Płakałam tak bardzo, że cała panorama Paryża mi się rozmazywała. Nagle zaczął padać deszcz. Poczułam, że niebo płacze razem ze mną.Nagle poczułam za sb oddech Nathana.
-Alex.. K..ochanie.. Pozwól mi się wytłumaczyć. Ja.. Ja Cię nadal kocham. I wiem, że ty mnie też. Ale ja nie mogę o tym zapomnieć. O tym wszystkim.. Ja zraniłem kobietę.. Moją kobietę na całe życie..-płakał. Słyszałam to w jego głosie pomimo, że starał się zachować spokój. Podszedł do mnie od tyłu. Chwycił za biodra i lekko rozbujał. Czułam się jak dawniej. Zmrużyłam oczy, a on zaczął szeptać mi do ucha tekst do piosenki "Iris". Jednak ocknęłam się z transu i odwróciłam do niego.
-Zraniłeś mnie. Ja nie wiem czy jestem w stanie Ci to wybaczyć.-popłakałam się.
-Nie zrobię Ci więcej krzywdy.
-Nie wierzę Ci! Nie wierzę!-podniósł mnie i posadził na barierce. Zimno i deszcz przeszywały moje ciało. Jego dłonie powędrowały pod bluzkę potargał ją i zaczął pocałunkami obdarowywać moje piersi i cały dekolt. Dałam mu z liścia i schodząc z barierki krzyknęłam.
-Nienawidzę Cię!-zbiegłam w jak najszybszym tempie na dół. Biegłam przed siebie i wpadłam w ramiona Coltona.
-Colton!-przytuliłam go i płakałam mu w koszulkę.
-Co się dzieje. Słonko. Nie płacz! Nie płacz! Proszę.-głaskał mnie po włosach odgarniając kosmyki z mojej twarzy.
-On się do mnie dobierał. Na barierce! Tam!-płakałam ale jego wyregulowany oddech mnie uspokajał.
-Cii. Cichutko. Jestem tu. Cii.-dalej padało a mimo to on ściągnął swoją bluzę i mi ją założył.-Chodźmy stąd.
-Mógłbyś zawołać Jay'a? Jak tu gdzieś jest?-popatrzyłam mu w oczka.
-Alex!-Jay ni stąd ni zowąd pojawił się za Colton'em. Podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-Jesteś tu..-pogładziłam go po policzku.-Colton dał mi bluzę. Pada dalej. Loczki Ci się wyprostują.-uśmiechnął się.
-Dzięki stary.-poklepał go po ramieniu.-Alex. Oddaj mu bluzę. Dam Ci swoją.-ściągnęłam i podałam mu to co jego.
-Dziękuję.-wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w policzek.
-Nie ma za co.-uśmiechnął się. Jay dał mi swoją bluzę.
-Jay. Nathana długo nie ma. Boję się, ze coś mu się stało. Proszę idź zobacz na górę.-wytrzeszczyłam oczy.
-Dobrze. Zaraz wracam.-powiedział i poszedł na górę. Wepchałam swoje ciało ''w Coltona" a on mnie przytulił i razem wyczekiwaliśmy Jay'a. Po chwili wrócił z...

*Heeeej!! Jak mijają wakacje? Mi dobrze. Mam nadzieję, ze się spodoba. MYŚLĘ ŻE BD WIECEJ KOMENTARZ NIŻ POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM. DO NASTĘPNEGO./Paula ;*

3 komentarze:

  1. Trzymasz w napięciu człowieka normalnie. Czekam na następny ;* Weny...;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale długi :P
    Fajny bardzo
    Tyle się działo xd
    Czekam na dalszą część c:
    Weny *_*

    OdpowiedzUsuń