czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 25 "Max stój!"

Poszedłem do domu. Byłem w nim po jakiś 20 minutach. Na nogach to trochę długo no ale cóż.
-Siema chłopaki.-powiedziałem wchodząc do kuchni.
-Już jesteś? I co z Alex? Żyje prawda?!-dopytywał się Jay. Wiem że ją kochał i dalej kocha. Ja na nią nie zasługuję.Tak bardzo ją zraniłem.
-Jay! No żyje! Chłopie... Jest dobrze. Nie denerwuj się. Leży sobie. Jest zmęczona. Ale śmieje się..-zwaliłem Jay na krzesło a ten odetchnął z ulgą.
-Pójdziemy do niej?-zapytał Max.
-No musimy! To nasz obowiązek.-powiedział Tom.
-Niech odpocznie. Jutro do niej pójdziemy.Sorry chłopaki ale ja się muszę położyć.Padam po prostu. Jutro mamy wolne prawda?-zapytałem wyciągając z lodówki sok.
-Tak wolne. I chyba przez najbliższe 3 tygodnie. Jasne idź. Wyglądasz jak trup.-powiedział Tom. Ja tylko kiwnąłem głową i poszedłem na górę.Ściągnąłem z siebie ubrania i upadłem na łóżko. Wziąłem telefon i napisałem sms-a do Alex.

Kochanie. Tak bardzo mi Cię brakuję. Jestem zmęczony. Idę spać. Jutro wpadnę z chłopakami. Kocham Cię. ♥ 
                          Nath x
 Po chwili dostałem odpowiedź.

Boli mnie. Nathan... Lekarz powiedział, że w najgorszym wypadku dojdzie do amputacji. Ja nie chce. Ja się boję. Idź. Dobranoc Skarbie. Ja Cb też.
                                                                          Alex :(( 

To co przeczytałem było straszne. Jak to?! Ja muszę do niej jechać. No muszę.Wstałem i zacząłem sie ubierać. W tym czasie jej odpisałem.

Co?! Jak to!? Musiał się pomylić! Zaraz będę. 
                                                                          Nath x

Nie Nathan. Jesteś zmęczony. Idź się połóż. Jutro przyjedziecie. Idź spać No idź. Proszę Cię. Kochanie... Kocham Cię. Dobranoc Skarbie.
                                                                        Alex :((

Zrezygnowany opadłem na łóżko i włożyłem jedną rękę pod poduszkę. Wyciągnąłem z niej koszulkę Alex w której zawsze spała. Przytuliłem ją do siebie i napisałem "Dobranoc ♥". Zmęczony i zrozpaczony zasnąłem.
Obudziłem się rano o 9. Ubrałem się i pobiegłem do szpitala.
-Alex! Alex!-wołałem i biegłem pod sale dziewczyny.Stanąłem przed salą ale jej tam nie było. Nic nie było.Odwróciłem się a za mną stał lekarz.-Przepraszam gdzie jest Alex Novak?-zapytałem starszego pana w okularach. 
-O tutaj.-uśmiechnął się i wskazał na coś drewnianego po prawej stronie. Spojrzałem. To była trumna a w niej leżała Alex.Była cała sina. Miała zamknięte oczy. Leżała w białej szacie.
-Nie... To nie możliwe. To nie jest ona! To nie ona! Nie ona.-krzyknąłem.
Aaaaaaaaaaaaaa!-obudziłem się z krzykiem. Byłem cały mokry. Spojrzałem na wyświetlacz.1 w nocy. Wstałem z łóżka i zszedłem na dół do kuchni. Jak się okazało nie tylko ja nie spałem.W kuchni siedział Jay.
-Czemu nie śpisz?-zapytałem wyciągając sok z lodówki.
-Jesteście znów razem?-zapytał.
-Właściwie.... To... to ja sam nie wiem.Chyba tak.-dodałem i się napiłem. Sam nie wiedziałem jak to jest. Powiedziała ze mnie kocha ale czy mi wybaczy to ja nie wiem. Posmutniał.
-Mhm. Gratuluję. A ty czemu nie śpisz?-zapytał. Dopiero teraz zauważyłem ze on pije piwo.
-Ej stary. Weź to zostaw.-wyrwałem mu puszkę i wrzuciłem do kosza.
-Co ty robisz?!-zapytał wkurzony.
-O tej godzinie pijesz?Porąbało Cię.Co jest hym?-zapytałem i oparłem się o blat.
-Ty zawsze masz lepiej. Masz dziewczynę, mnóstwo fanek, dziecko w drodze, a ja co? Takie nic.-powiedział i jebnął głową o blat. Ał... aż mnie głowa zabolała.
-Jay..Co ty gadasz? Co z tego ze mam wszystko jak nie jestem szczęśliwy. Moja dziewczyna jest w szpitalu.Boje się o nią. Ułoży się. Zobaczysz. Ja w to wierze ty też musisz.-powiedziałem i podniosłem go. On popatrzyła na mnie i chyba chciał się przytulić.-No chodź tu. Facet też się musi czasem przytulić.-wyciągnąłem do niego ręce a on wtulił się we mnie. Może i to jest mało męskie ale potrzebne.
-Dzięki. Jednak nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz.-zaczął się śmiać a ja walnąłem go w ramię.-Dobra dobra.-uśmiechnął się. Gadaliśmy jeszcze chwilę.. A przynajmniej tak mi się wydawało. Usnąłem na blacie. Następnego dnia obudziłem się tam gdzie zasnąłem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem wszystkich chłopaków krzątających się po kuchni.
-Co wy cholera mnie nie budzicie?!-zapytałem wkurzony ale i zaspany.
-Bo spałeś? Co mieliśmy Cię budzić i co..? Od razu poszedłbyś do Alex? Wyglądałbyś jak jakiś duch. Jeszcze by sie ciebie wystraszyła. Siadaj zjesz coś ogarniesz się i razem pójdziemy do niej.-powiedział Seev.
-Masz racje. Co zrobiliście do jedzenia?-zapytałem drapiąc sie w głowę.
-Hahahahah no chyba śnisz! Sam se zrób.-powiedział przez śmiech Parker. Wziąłem patelnie i zacząłem go z nią gonić. Uciekał aż się kurzyło.
-Jak Cię złapię to nie chciałbym być w twoich skórze.-dalej goniłem go po całym domu. Gdy byliśmy już w kuchni Jay mnie zatrzymał i wyciągnął talerz z kanapkami z nutellą. Wziąłem jedną i dalej go goniłem.
-Sykes!!!!!!!!!!!!!! Opanuj się!!!-krzyknął Max.Od razu przypomniałem sb jak mówiła tak do mnie Alex w tej...tej cudownej chwili. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się, ale przypomniałem sb o Alex i gdzie ona jest. Pobiegłem do pokoju i wrzuciłem na sb czyste ciuchy. Zbiegłem na dół wchłaniając jeszcze niedokończoną kanapkę.
-Chodźcie dziady a jak nie to sam idę.-powiedziałem i w pospiechu ubierałem buty.
-Durniu my już na Ciebie czekamy.-powiedział Seev. No tak. Są ubrani. Wyszliśmy z domu zamykając go na klucz. Wpakowaliśmy sie do samochodu. Jechaliśmy w stronę szpitala. Zobaczyłem sklep z zabawkami. Na wystawie stał ogromny miś.
-Max stój!-krzyknąłem a on się zatrzymał. 
-Co ty młody odwalasz?-zapytał lekko wkurzony.
-Idę do tego sklepu czekajcie.-wskazałem na sklep i wyszedł z wozu. Wpadłem do budynku.
-Witam. Poposzę tego misia z wystawy.-powiedziałem i wyciągnąłem portfel.
-Dzień dobry. Przepraszam ale ten nie jest na sprzedaż.-powiedział facet za ladą. Zagotowało się we mnie.
-To po cholerę jest na wystawie!? Zapłacę dwa razy więcej! Dostanę go czy nie?!-byłem wkurzony. Ludzie, a przede wszystkim dzieci się na mnie gapiły. No nie powiem było mi głupio no ale po jakiego grzyba daje na wystawę jak nie na sprzedaż? Facio podszedł do półki z misiem i mi go podał. Tak jak obiecałem podwoiłem stawkę i dałem mu na ladę. Wziąłem go w ramiona i poszedłem do auta. Wsiadłem z miśkiem do środka. Jak się okazało chłopaki tez nie tracili czasu i poszli do kwiaciarni po róże i do sklepu po czekoladki.
-Jezu! Oni nas zatrzymają za za dużą liczbę osób w samochodzie!-wypalił Jay a ja wpadłem w śmiech tak jak reszta. Max odjechał a po chwili był na szpitalnym parkingu. Wysiedliśmy i w piątkę udaliśmy się do budynku. Recepcja-to czego nienawidzę i nigdy nie polubię.
-Dzień dobry. Gdzie leży Alex Novak?-zapytał Max.
-Ciołku! Przecież wiem gdzie ona leży. Chodź już.-powiedziałem i pacnąłem go w głowę.
-A to przepraszam bardzo.-ukłonił się tak jak na filmach. Tom już leżał z Jayem na podłodze. Bosz.. Jaka wiocha.-A ty sb nie pozwalaj na za dużo młody.-dodał.
-Jaki młody? Do kogo pan mówi. Przepraszam ja ich nie znam.-dodałem ze śmiechem a recepcjonistka śmiała się na dobre.
-Będziesz coś chciał!-powiedział Max. Hahaha to już prędzej on.
-Dobra chodźcie głąby bo no... no chodźcie.-ogarnęli się i za mną podążyli pod salę Alex. Stanąłem przed nią i wypatrywałem mojej dziewczyny. Lecz jej tam nie było. Spojrzałem na drzwi. No 69 no... Przecież tego numeru to ja nie zapomnę. Nagle za mną pojawił sie lekarz.
-Przepraszam gdzie jest Alex Novak?-zapytałem starszego pana w okularach. Zupełnie jak w moim śnie. Gdy sb o nim przypomniałem serce podeszło mi do gardła.
-O tutaj.-powiedział. Teraz to myślałem że umrę. Spojrzałem nerwowo w prawo. Alex jechała na wózku. Uff... Powietrze ze mnie zeszło. Upadłem przed wózkiem na kolana i położyłem głowę na jej udach.
-Nathan co ty robisz?-zapytała. Tak strasznie się bałem że jej coś się stało. -Nathan.Kotku.Wstań. Byłam na badaniach i pani chce mnie zawieść na sale. No wstawaj.-powiedziała a ja wstałem.Kobieta zabrała ją na salę. Ja wziąłem miśka i razem z chłopakami weszliśmy do środka.Pielęgniarka pomagała Alex położyć sie albo chociaż usiąść na łóżku jednak na marne. Alex jęknęła. Wepchałem misia w ręce Jaya i podbiegłem do nich.
-Kochanie..-wziąłem ją na ręce. Ona owinęła swoje dłonie wokół mojej szyi. Delikatnie położyłem ją na łóżku.-Proszę.Możesz już puścić misiu.-Alex mnie puściła a na ziemie spadł misiek.-Co ty głąbie robisz?! Ubrudzi się!-zapytałem wkurzony.
-No kazałeś puścić misia.-powiedział Jay.Nie no kurde face plam! Rąbnąłem się w twarz.
-Jay! Czy ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz!!! To Alex miała mnie puścić nie ty miśka!-darłem się jak głupi.
-Ahaaaaaa!-zawył loczek. Nie no jak ja z nimi wytrzymuje to ja nie wiem. Jestem najmłodszy a oni zachowują się gorzej niż ja.
-Nathan..Nie krzycz no...-Alex położyła swoją dłoń na moim torsie. No dobra trochę niżej. Aż mnie ciarki przeszły.-Jak masz krzyczeć to idź mi stąd.-walnęła mnie w tors a ja się lekko zgiąłem. -Chłopaki siadajcie i opowiadajcie co tam.-poklepała na miejsce na łóżku.
-Też mogę?-zapytałem.
-Jak nie będziesz krzyczał to tak.-powiedziała.Wziąłem od Jaya miśka i ustawiłem się przed nią.
-A to dla Ciebie.-położyłem ogromnego misia na łóżku.
-Ojej! Jaki kochany.-zgięła sie i chciała przytulic d misia jednak nic z tego.-Ałaaa!-zawyła. Serce mi się krajało.
-Połóż się.Proszę.-dodałem i delikatnie oprałem ją na łóżko.
-Ale ja nie chce tak leżeć. Czuje się głupio. Wy tu siedzicie obok mnie a ja leże.-posmutniała. Niech ona nie będzie smutna. Ja nie chce. Serce mnie boli jak na jej twarzy brakuje tego cudownego uśmiechu.
-Ooo..A co to?-zapytał Siva i pociągnął jakąś wajchę z tyłu łóżka. Jak sie okazało było to do podniesienia górnej części łózka.
-Seev. Jesteś genialny. Dziękuję Ci.-powiedziała.
-To dla Ciebie.-Jay podał jej róże.
-No i czekoladki oczywiście.-dodał Max.

 *oczami Alex*
-Ojej! Dziękuję Wam.-dodałam. Otworzyłam je i wzięłam jedną. Poczęstowałam chłopaków.  Zajadali się. Nathan wziął jedną. Już miałam włożyć ją do ust ale Nathan uderzył moją dłoń, a czekoladka spadłą na ziemię.Zabolało. Bardzo. Nie wiedziałam o co mu chodzi.-Co ty robisz?!-zapytałam zdenerwowana. Trzymałam się za bolącą dłoń, a łzy cisły mi się do oczu.
-Co ty młody odpierdzielasz?! Pokaż Alex.-Seev wziął moją dłoń i delikatnie masował.
-Kuźwa te czekoladki były z wódką!-wrzasnął i wyszedł z sali.Gdy to usłyszałam cieszyłam się ze tak zrobił.Przecież.. Mogło coś sie stać mojemu dziecku.
-Matko! Co ja bym narobił!-powiedział załamany Max.
-Ej.. Maxik. Już jest dobrze. Nic się nie stało. Nie zamartwiaj się.-powiedziałam i oparłam głowę o poduszkę.
-To może my już pójdziemy. Trzymaj się.-powiedział Jay i udali się do drzwi.
-Dziękuje chłopaki! Pa.-dodałam.Gdy zniknęli za zakrętem powoli wstałam z łóżka. Bolało ale musiałam iść do Nathana. Nie wierzę ze pojechał z chłopakami. Po prostu nie wierze. Stałam już na nogach. Powoli przesuwałam się w stronę drzwi. Prawie bym upadła ale złapałam sie biurka.Jeszcze kawałek i była już na korytarzu. Nathan siedział z twarzą w dłoniach. Nie widział mnie. Powoli usiadłam na krześle obok niego. Cała się trzęsłam. Chyba dlatego ze tak bolało i było trochę zimno. Oparłam głowę o ścianę i ciężko oddychałam. On odwrócił głowę w moja stronę. Popatrzył zapłakanymi oczami na mnie. Był zdziwiony. Chyba.xd
-Uff.. Ale się namęczyłam.. Uff...-dalej ciężko oddychałam. Położył swoją głowę na moim ramieniu.-Sss..-deklu nie po tej stronie.Już miałam powiedzieć ale się powstrzymałam.
-Ja..ja Cię przepraszam. Ja nie chciałem. To było z.. wódką.. Ja nie chciałem żeby coś się stało. To był odruch.. Ja przepraszam.. Tak cholernie.. -wziął moją dłoń i całował.
-Nathan. Nic się nie stało. Daj spokój. Miałeś prawo tak zareagować. Chodźmy do sali.-wstałam i chciałam iść, ale nogi mi się ugięły. Na całe szczęście Nathan mnie złapał i wziął na ręce.Ja przytuliłam się do niego. Czułam jak oczy mi się zamykają. Byłam śpiąca. Nathan położył mnie na łóżku.-Misiu.-powiedziałam do niego i złapałam za dłoń.
-Tak kochanie?-zapytał i usiadł obok mnie.
-Zostaniesz? Pocałujesz? Przytulisz i nie odejdziesz już nigdy?-zapytałam słabym głosem. Byłam zmęczona i obolała. Od pocałował mnie tak jak kiedyś. Znów czułam jego cudowne usta. Rozpłynęłam się. Położył się obok mnie i przytulił.
-"Wyznaję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuszczę Cię aż do śmierci."-powiedział a łza spłynęła mu po policzku.Delikatnie otarłam ją i wtuliłam się w niego. Razem zasnęliśmy na szpitalny łóżku.


***Hej! A oto kolejny! Życzę Wszystkim Wesołego Alleluja i mokrego Lanego Poniedziałku! Miłego czytania. Nie zapomnijcie o komentarzach! To zobaczenia!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 24 "SummerTime Ball"

**3 miesiące później**

To już 3 miesiąc. Bardzo szybko zleciało.Jestem gruba. Ale kocham swojego maluszka. Jeszcze nie wiem czy to dziewczynka czy chłopczyk. Jak ostatnio byłam u ginekologa to powiedział ze mam przyjść za miesiąc.No, ale odejdźmy od tematu ciąży. Dzisiaj jest wielki dzień dla mnie i chłopaków. SummerTime Ball. Tak. Właśnie tak. Strasznie się boję. Mam znowu grać z nimi. Miałam być zastępcza. Właściwie to jestem, bo Brian niedawno złamał rękę i nie może grać.Lekarz powiedział, że moge grać i to nie zagraża dziecku.
-Alex! Chodź bo trzeba Cię wyszykować!-krzyknął Jay. 
-Idę, idę.-powiedziałam. Weszłam do pomieszczenia w którym byli wszyscy. Chłopaki, stylistki, Martin i reszta. Usiadłam na fotelu przed lustrem a stylistki zaczęły mnie robić na ''bóstwo''. Następnie dały mi ubrania i wygoniły mnie do przebieralni. Wyszłam i od razu musiałam iść na scenę. No cóż taka robota. Chociaż nie do końca bo nie zgodziłam sie na to by mi płacili. Jednak powiedzieli ze tak nie będzie. Zgodziłam sie ale tylko pod warunkiem że będą mi dawać połowę sumy. Długo ich przekonywałam. W końcu przyznali mi rację.Udaliśmy się na swoje miejsca. Chwyciłam gitarę. Chłopaki ustalili ze wchodzą z Walks Like Rihanna. Więc to zaczęliśmy grać. Chłopaki weszli na środek ze śpiewem no i jak zawsze fanki zaczęły piszczeć. Czułam się jakoś dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Jednak przestałam o tym myśleć. Skończyła sie piosenka. Chłopaki mówili coś tam. Nie słuchałam za bardzo bo znowu czułam sie obserwowana. Następne było I Found You i cudowna solówka Nathana. Cały czas mi się przyglądał. Czułam jakby motylki w brzuchu. Kolejną piosenka było Glad You Came. Max zaczął śpiewać. Później był Nathan i Tom. Przy zwrotce stało się coś okropnego. Spojrzałam na fanów. Jednak szybko odwróciłam wzrok. Nagle usłyszałam strzał i przeszywający ból w prawej piersi. Spojrzałam na klatkę piersiową. Krew lała się strumieniami. 

**Oczami Nathana.** 
Usłyszałem huk.Spojrzałem na fanów. Wśród nich zobaczyłem Matthew'a! Przecież on był w pace! Jak on wyszedł?! Jak?! Big Kev rzucił się na niego i jakos obezwładnił.Popatrzyłem na Alex. Leżała. Cała we krwi. Podbiegłem do niej i położyłem jej głowę na moich nogach.
-Dzwońcie po karetkę! Dzwońcie!-wrzeszczałem.-Kochanie. Kochanie. Mów do mnie.Będzie dobrze.-głaskałem ją po głowie.
-Natha-a-a-n.-mówiła przez kaszel. Łzy wypełniały moje oczy.
-Wytrzymasz. Rozumiesz. Wytrzymasz. Nie opuszczaj mnie. Proszę. Nie możesz umrzeć. Nie odchodź.-mówiłem cały czas do niej.W głowie miałem tylko "Gdzie ta cholerna karetka".
-Kocham Cię.-mówiła przez kaszel. Zamykała powoli oczy.
-Nie umieraj! Alex!-wrzeszczałem. Wtedy przyjechała karetka. Wzięli ja na nosze.Chciałem z nią jechać. jednak lekarze mi nie pozwolili. Pobiegłam do samochodu. Przynajmniej chciałem ale chłopaki mnie zatrzymali.
-Co wy robicie?! Musze do niej jechać!-krzyczałem. I zacząłem sie szarpać.
-Stary! Nie możesz. Musimy to skończyć. Nie możesz. Zrób to dla niej.-mówił Jay. Nie wiem o co chodzi. Przecież on z nią jest. Miałem mętlik w głowie, ale po chwili znów zacząłem się szarpać.
-W dupie mam ten koncert! Ja muszę tam jechać!-zacząłem się wyrywać ale Tom i Jay razem są ode mnie silniejsi.
-Stary weź sie w garść i właź na tą scenę. Odwalimy jeszcze 2 piosenki i się zmyjemy! Mi też nie jest łatwo, ale trzeba to skończyć. Im wcześniej tym lepiej!-krzyczał na mnie Jay. Miał racje. Bez żadnego słowa wszedłem na scenę.Powiedziałam parę słów fanom jednak oni wrzeszczeli "Co z Alex". Nie mniej zdenerwowani niż ja. Oni jej przecież w ogóle nie znają! Są po prostu cudowni. Tak samo zdenerwowani są chłopaki. Martin, Kev i reszta. Ledwo się trzymam, ale jakoś nie potrafię. Mieliśmy już grać, ale przecież nie mamy gitarzysty. Głową wskazałam na miejsce Alex. Tom to zobaczył i złapał za gitarę. Zaczęliśmy grać Chasing The Sun, a następnie We Own The Night. Na tym skończyliśmy. Pożegnaliśmy się i powoli zeszliśmy ze sceny. Gdy nie było mnie juz widać zacząłem biec do najbliższego szpitala. Czyli jakieś 2 km. Jadnak z moją cholerną astmą daleko nie dobiegłem. Zatrzymałem się i ciężko oddychałem. Nagle obok mnie zatrzymała sie taksówka.
-Powieść pana?-zapytał jakiś facet. Wyprostowałem sie i popatrzyłem na niego. Nie mówiąc nic wsiadłem na miejscu pasażera.
-To gdzie mam jechać?-zapytał.
-Najbliższy szpital.Szybko.-powiedziałem i się powoli uspakajałem. Facet ruszył z piskiem. Po chwili był już na miejscu. Szukałem kasy w spodniach.
-Zostaw. Nie trzeba.-powiedział.
-Masz u mnie dług.-powiedziałem.Zamknąłem drzwi i pobiegłem do wejścia. Poszedłem do recepcji.
-Gdzie leży Alex Novak?-zapytałem jeszcze zdyszany.
-A kim pan jest?-zapytała. Nie no. Te durne pytania!
-Ojcem jej dziecka! Powiesz mi w końcu gdzie ona leży czy mam sam sprawdzić?!-krzyknąłem. Dziewczyna się wystraszyła i powiedziała ciche ''69". Pobiegłem pod salę. Zobaczyłem Alex podpiętą do jakiś urządzeń. Leżała. Miała otwarte oczy. Cieszyłem się jak dziecko, ale nie pokazywałem tego po sobie. Nagle podszedł do mnie lekarz i powiedział.
-No wejdź do niej. Jak się obudziła pytała gdzie jesteś. A jeśli chodzi o jej zdrowie. To jest w porządku. Podczas zabiegu nie było żadnych komplikacji.A z dzieckiem też.-powiedział i się uśmiechnął.
-Dziękuje.-powiedziałem i wszedłem do sali.-Kochanie. Jak się czujesz?-szepnąłem. Odwróciła głowę w moją stronę. Chciała się podnieść.-Leż,leż.
-Nathan. A co z SummerTime Ball. Wszystko zawaliłam.-powiedziała osłabionym głosem.
-Cii.. Jest dobrze. Skończyliśmy. Przybiegłem do Ciebie. Tom Cie zastąpił. Jak się czujesz?-znowu zapytałem i popatrzyłem na jej klatkę piersiową.
-Boli. Co? Chcesz zobaczyć czy co? Tak się patrzysz.-zapytała a ja się speszyłem.
-Yyy.. no bo.. ten.. no...-jąkałem się. Ona powoli odchyliła koszulę. Stanąłem i delikatnie, opuszkami palców przejechałem po jej szyciu.
-Sss..-syknęła.-To był Matthew tak?-zapytała. Zapiąłem koszule i usiadłem na łóżku.
-Przepraszam.Tak to był on.Jak.. Jak Cię zobaczyłem w kałuży krwi.. jak leżałaś..To.. to było straszne.-powiedziałem i miałem buchnąć płaczem ale tylko położyłem swoją głowę na jej dłoni.
-Nathan. Jestem tu. Żyję. A z dzieckiem wszystko dobrze. Ej.. Nie mów że będziesz mi tu ryczał.-zaśmiała się. Tak cholernie ją kocham.-Wiesz że Cię kocham?-powiedziała tak jak kiedyś. Tak jak na samym początku. Poczułem się jak w 7 niebie.
-Też Alex. Też Cię kocham. Wiesz pod jaką salą leżysz?-zapytałem uśmiechając się.
-Nie? Jaki numer?
-Bardzo do Ciebie pasuję-69. Zboczuszek.-zacząłem się śmiać.
-Ty jesteś większy.-uderzyła mnie w ramię i nadymała usta.
-Kocham Cię. Tak bardzo. Skarbie.-pocałowałem ja. Oddawała pocałunki.Tak strasznie kochałem ją. Jej miękkie usta. Całą ją. Nie mogłem już oddychać więc oderwałem się od niej. Uśmiechnęliśmy się.
-Kiedy wychodzisz?-zapytałem.
-Pewnie z tydzień poleżę.Idź do domu jesteś zmęczony. Jak będziesz chciał to przyjdziesz. No idź idź.-powiedziała a ja pocałowałem ją w policzek i powiedziałem.
-Jeszcze tu wrócę.-zrobiłem "Mam Cię na oku" i wyszedłem. Ona pokiwała tylko przecząco głową i już jej nie widziałem.

**Heeeej! Krótki coś ale okey.:)) Jakoś mam wenę. Liczę na komentarze. Do zobaczenia!!!

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 23 "To jest moja..."

**Następnego dnia**
Obudziłam się w ramionach Jaya. Nie nic sie nie wydarzyło. Postanowiliśmy, że będę przez jakiś czas spać u niego. Spojrzałam na jego twarz. Lekko odwróciłam się na plecy jednak on się obudził.
-Przepraszam. Obudziłam Cię.-szepnęłam.
-Nic sie nie stało i tak za chwile bym musiał wstać. Jedziemy do studia i później na miejsce koncertu. Pojedziesz z nami?-zapytał i mnie pocałował w szyję.
-Pewnie. Ale jestem pogięta.-jęknęłam.
-Wymasować Cię?-zapytał i się uśmiechnął.
-Pewnie.-położyłam się na brzuchu a on usiadł na mnie. Zaczął delikatnie mnie masować.-Mmm.-mruczałam. Było przyjemnie. Po chwili czułam się już lepiej.-Dobra Jay złaź. Było miło, ale trzeba zjeść śniadanie i jechać do studia.
-Eh.. no tak.-zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. Nie miałam pojęcia jak wziąć czyste ubrania. One nadal były u Nathana.Jay poszedł do łazienki się ubrać. Wyszłam z pokoju Loczka i poszłam do fortecy Nathana z nadzieją że go nie ma w środku. Weszłam. Nawet wczoraj nie posprzątał. Rozbite lustro, ubrania powyrzucane. Wszystko było tak jak wczoraj. Na moje szczęście spał. Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z sb wczorajsze ciuchy. Zobaczyłam że moja ręka jest cała zakrwawiona. Przypomniałam sobie że ją wczoraj rozwaliłam. Odkręciłam wodę i włożyłam rękę pod nią. Zmywałam czerwona plamę. Nagle poczułam dłonie na swoich biodrach. Spojrzałam w lustro. To był Nathan. Gwałtownie się odwróciłam i wzięłam bluzkę narzucając ją na sb.
-Spieprzaj stąd.-warknęłam.
-Kotku.. Co ty.. Wstydzisz się mnie? Przecież już wiele razy Cię widziałem. Ja.. Cię przepraszam. Ja.. Tak.Zdradziłem Cię. Znowu. Ale..Dobra nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Ale ty nosisz moje dziecko.-powiedział i zbliżył się do mnie.Cofnęłam się.
-I co z tego? Ono także jest moje.Co może myślisz że będziesz je widywał? Mylisz się. Postaram się o całkowite prawa rodzicielskie. Nie będziesz go w ogóle widywał.-mówiłam przez zęby a do oczu cisnęły mi się łzy.
-Nie możesz. Nie pozwolę Ci. Kochanie. Spróbujmy jeszcze raz.Ja Cię kocham.Tylko Ciebie.-mówił.
-Wczoraj mówiłeś co innego.-warknęłam i zaczęłam sie ubierać.
-Kłamałem. A ty... Kłamałaś?-zapytał. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-O co Ci chodzi?!
-O to, że.. Ja byłem tym pierwszym?-zacinał się. "To tu go boli."-pomyślałam.
-Tak.. Byleś tym pierwszym.Pewnie nie wypał nie? Tak myślałam. Ty jesteś pewnie bardziej doświadczony.-byłam nie miła jak nigdy, ale zasłużył sobie.
-Nie to nie tak.. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Rozumiesz. Nigdy. Z Tb było cudownie. Wybacz mi. Błagam. Wybacz.-mówił i padł na kolana.
-Ubieraj się bo za niedługo jedziemy do studia a później na miejsce koncertu.-powiedziałam i wyszłam z łazienki. Usłyszałam jeszcze jak przeklina ale udałam że nie słyszę.Weszłam do pokoju Jaya. Siedział na łóżku.
-Yy... Alex? Nie zapomniałaś jakiejś części garderoby?-zapytał i popatrzył na mnie.
-Ups.. -powiedziałam.-Na szczęście "tą część garderoby" miałam w ręce. Odwróciłam sie i założyłam na sb.-Gotowe. Idziemy na śniadanie?-zapytałam a on tylko kiwnął głową i poszedł za mną.-Hej wszystkim!-powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Hej!-powiedzieli wszyscy razem.
-Streszczajcie się bo musimy sie zwijać.-powiedział Tom.
-Jasne.-powiedział Jay. Jadł kanapkę a ja piłam jogurt.Skończył i od razu poszliśmy do samochodu. Usiadłam z tyłu pomiędzy Jayem i Nathanem. To było trochę krępujące no ale cóż. Po ok. 10 minutach jazdy stanęliśmy przed studiem. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do sali 566. Sporo ich było.
-Jay.Kocham Cię.-szepnęłam do niego. On stanął i gapił się w mnie jak w obrazek.
-C-c-c-co?!-zapytał zdziwiony.
-To co słyszałeś durniu.-cmoknęłam go wszyje bo wyżej nie dostałam. Musiałabym się wspiąć na palce, ale dzisiaj byłam zbyt leniwa. Uśmiechnął się lekko i położył swoja dłoń na moim biodrze. Czułam się jak nigdy. Tak.. Tak..No nie wiem jak ale było przyjemnie. Po chwili byliśmy już pod salą. Weszliśmy do środka.
-Cześć wszystkim.-powiedział Nano.
-Cześć Nano.-powiedzieliśmy chórem.
-Nano to jest Alex a to Klaudia.-powiedział Siva.
-Cześć.-Nano podszedł do nas i ścisnął dłonie.-Chłopaki mamy problem. Brain jest chory. Nie mamy gitarzysty. A wy nie dacie rady grać cały czas. Poza tym Scooter wam zabronił.-powiedział.
-No to co my cholera zrobimy?!-krzyknął Jay aż podskoczyłam.
-Nie strasz kurcze no.-walnęłam go w tors.
-Przepraszam.-pocałował mnie w czółko. Widziałam, że chłopaki byli tym zaskoczeni, ale nic nie powiedzieli.Nathan był tak zły i zazdrosny, że był czerwony.
-Alex! Ty grałaś!-wypalił Parker a ja schowałam się za Jaya.
-Naprawdę? Pokaż nam co potrafisz.-powiedział Nano.
-Alex. No proszę. Kochanie no.-mówił Jay.
-Ale ja nie potrafię. Przecież wiesz, że...No ręka.-powiedziałam dosyć głośno. To był błąd. Reszta chłopaków o tym nie wiedzieli. 
-Jaka ręka? Co z nią?-pytał Nathan.
-Już zapomniałeś? Chłopaki kupie mu coś na pamięć i koncentracje. Mogę spróbować. Gdzie macie gitarę?-byłam taka zła na niego. Nathan popatrzył się na mnie. Aż sie w nim gotowało.
-Proszę.-powiedział Nano i podał mi cacko.Wzięłam i przejechałam palcami po strunach. Brzmiała idealnie. Chwyciłam pierwszy akord i zaczęłam uderzać w struny. Czułam się tak cudownie. Zamknęłam oczy i zapomniałam o całym świecie. Liczyła się tylko gitara i ja. Skończyłam grać. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na wszystkich. Odłożyłam gitarę i spytałam.
-Wszystko okey?-gapili się we mnie jak w obrazek.
-Zagrasz dzisiaj.-powiedział Nano.
-Że co?! Bosz... A jak się pomylę czy coś? Zawalę.-powiedziałam troszkę zaszokowana i zdenerwowana.
-Spokojnie dasz radę. Chłopaki co dziś gramy?-zapytał Nano.
-I Found You, We Own The Night, Glad You Came, Demons, Everybody Knows.-powiedział Parker.
-Warzone jeszcze. Lighting i Gold Forever.-dodał Jay.
-Could This Be love.-szepnęłam.
-Coś mówiłaś?-zapytał Nano.
-Nie nic.-uśmiechnęłam się.
-No to musimy to przećwiczyć. Jedziemy na miejsce koncertu.-powiedział i wszyscy wyszliśmy. Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Przyjemnie miejsce. Tylko ze dużo sprzętu i kabli. Chłopaki poszli do jakiegoś namiotu. Strzelam, że się wystroić. Nano zaprowadził mnie na scenę gdzie za chwile miała odbyć się próba.
-To jest Kev, Martin, Anthony i Max.-powiedział Nano a ja się ze wszystkim przywitałam.-Chłopaki to jest Alex. Ona jest zastępcą za Brian'a.-uśmiechnął się i poszedł.
-No to co zaczynamy?-zapytał Martin.
-Jasne.-powiedziałam i poszłam po gitarę. Chłopaki poszli na swoje miejsca a po chwili przyszło całe The Wanted. Zobaczyłam Jaya, który wyglądał seksi. Zaczęli od Warzone. Poszło szybko. Fani zaczęli się zbierać pod sceną. Czułam się nie swojo ale nie przestawałam grać. Próba minęła szybko. Wszyscy poszli do namiotu. Ja tez miałam iść. Ale do stylistek. Nie mam pojęcia po co no ale cóż. Po 10 minutowej odnowie spojrzałam w lustro i nie powiem zrobili ze mnie innego człowieka. Poszłam do chłopaków.Stanęłam przed nimi a oni wyszczerzyli oczy. Spojrzałam na Nathana który zżerał mnie wzrokiem. Dosłownie. Podeszłam do Jaya i zapytałam.
-I jak może być?-uśmiechnęłam się.
-Wyglądasz cudownie.-pocałował mnie.
-Oj dziękuję.-uśmiechnęłam się.
-Kiedy wychodzimy?-zapytałam. Wtedy do namiotu wszedł Nano.
-Teraz. Chodźcie.-powiedział i ja razem z Martinem i resztą wyszliśmy na scenę. Zaczęliśmy grac We Own The Night. Chłopaki wparowali na scenę i zaczęli śpiewać, a fanki piszczeć.Gdy piosenka się skończyła Nathan zaczął mówić.
-Czeeść.Chcę Wam kogoś przedstawić.Alex chodź.-powiedział. Nie chciałam iść jednak Jay podszedł do mnie, podał mi rękę i zaprowadził na środek sceny.Sykes chciał coś powiedzieć, ale Loczek mu nie pozwolił.
-To jest moja...-popatrzył na mnie a ja kiwnęłam głową.-Dziewczyna.Alex. Bedzie z nami występować dopóki Brian nie wyzdrowieje.-dodał. Chłopaki byli lekko zdziwieni, ale gdy popatrzyłam na Nathana myślała że zaraz wybuchnie. Fani zaczęli krzyczeć. "Pocałuj ją!".Jay spojrzał na mnie i namiętnie wpił się w moje usta przechylając mnie. Oddawałam jego pocałunki. W końcu nie mogłam oddychać więc się od niego oderwałam. Wszyscy zaczęli bić brawo. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam na swoje miejsce. Widziałam jak Nath śledzi mnie swoimi smutnymi oczami. Zaczęliśmy grać Everybody Knows, Demons, Gold Forever. Następne było Warzone. Krótki wstęp i Nathan zaczął. Gdy to śpiewał myślałam nad wszystkim. Po moich policzkach pływały łzy. Odwrócił sie w moja stronę i "zaśpiewał" "Don't cry". Popatrzyłam na niego. Jednak szybko odwróciłam wzrok. Po ok. 1 h koncert się skończył.Wszyscy zeszliśmy ze sceny. Jednak to nie koniec. Zostało jeszcze meet&greet. Chwile odetchnęliśmy i zaczęły się zdjęcia. Siedziałam na kanapie i patrzyłam jak chłopaki dają autografy i robią sobie zdjęcia. Nagle podeszła do mnie mała dziewczynka i zapytała.
-Mogę sobie z panią zrobić zdjęcie?
-Alex jestem.-uśmiechnęłam się.-Pewnie.-zrobiliśmy sobie zdjęcia.
-A mogę autograf.-zapytała mała blondyneczka.
-Oczywiście. A jak masz na imię?-zapytałam i przykucnęłam przed nią.
-Kelsey.-uśmiechnęła się. Dałam jej autograf a po chwili zaczęli do mnie przychodzić inni. Trafił się nawet jakiś facet.Gdy fani się rozeszli położyłam się na kanapie. Po chwili podszedł do mnie Jay.
-Jak się czujesz?-zapytał i usiadł obok mnie.
-Zmęczona. Ale jestem pogięta.-jęknęłam.
-Wymasować Cię?-zapytał.
-Tak jak rano? To tak!-obróciłam się na plecy. Jay usiadł na mnie, podwinął moją koszulę i zaczął masować.Cicho mruczałam.Nagle do pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowaliśmy wszedł Nathan.
-Chodź za chwile je...Co ty ku*wa robisz?!-zaczął sie wydzierać na Jaya.On zszedł ze mnie.
-O co Ci chodzi Sykes?!-zapytałam.-Masuje mnie. A poza tym nie powinno Cię to w ogóle interesować. Zajmij się lepiej Klaudią.-powiedziałam przez zęby.-Cholera.-złapałam się z brzuch.
-Alex. Wszytko dobrze?-zapytał Nathan i podszedł do mnie.Cofnęłam się.
-Jay kiedy pojedziemy do domu. Jestem zmęczona.-jęknęłam.
-Właśnie macie sie zbierać.-powiedział Nathan i wyszedł. Jay wziął mnie na ręce i niósł w stronę chłopaków. Dalej nie pamiętam bo zasnęłam na jego rękach.

*Hej. Jest kolejny. Szybko coś.. Mam nadzieje że się spodoba. Do zobaczenia.=)

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 22 "Alex. Kochanie"

*Oczami Alex*
Obudziłam się rano. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Otworzyłam oczy i się wystraszyłam.
-Gdzie ja jestem?-spytałam sama siebie czekając na odpowiedź, która i tak nie nastąpi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i mnie olśniło.-A tak. Dom rodzinny Maxa.-znów powiedziałam do siebie. Spojrzałam na miejsce obok. Nie było Nathana. Wystraszyłam się.Spadłam na poduszkę, a po chwili drzwi lekko się uchyliły a zza nich wyjrzała głowa Nathana.
-Nie śpisz już skarbie?-zapytał.
-Ty debilu!-wycelowałam poduszką w stronę drzwi, ale niestety się schował.
-Ej. Za co to?-wszedł spokojnie schylając się po poduszkę. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Podał mi poduszkę i założył ręce na piersiach.-Hym?
-No gdzie ty poszedłeś ja się budzę nie wiem gdzie jestem. Jak sobie to uświadamiam to patrzę a cb nie ma, no.-zrobiłam smutną minkę i rozłożyłam ręce chcąc sie przytulić. Przytulił mnie, a gdy zakończyliśmy uścisk powiedział.
-Ubieraj się i zejdź na śniadanie. Za 1,5 wylatujemy. Jay już jest z Klaudią.
-Musze się z nią pogodzić. A gdzie lecimy?-zapytałam czekając na odpowiedź.Jednak on szepnął tylko "niespodzianka" i wyszedł.-No to się ubieram.-westchnęłam i podeszłam do walizki.Wyciągnęłam z niej jakieś ubrania i poszłam do łazienki.Wzięłam szybki, zimny prysznic i ubrałam sie, uczesałam i delikatnie pomalowałam.Gotowa zeszłam na dół.Wszyscy siedzieli w salonie.
-Dzień dobry. Jay!-krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka, który stał przy blacie kuchennym.-Jeny! Dwa dni sie nie widzieliśmy, a ja już się stęskniłam.
-Ojej. Skarbie ja też.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-O-o-o sta-ry! Ona jest moja.-powiedział mój zazdrośnik i podszedł do mnie obejmując w pasie.
-Przecież wiem. Nie odbieram Ci jej. Nie będę ta....Tak robił.-zaciął się.Wiem co chciał powiedzieć. "Nie będę taki jak ty." Dobrze ze tego nie powiedział. Były by jeszcze niepotrzebne kłótnie. Ale wniosek jest taki, że się jeszcze nie pogodzili razem z Klaudią.
-Ty mój zazdrośniku.-poczochrałam mu włosy.-No, a gdzie jest moje śniadanie?-zapytałam i założyłam ręce na piersiach.
-No przecież jest na stole.-powiedział. Całkowie zapomniałam ze jest tu też pani Basia i Max i przed wszystkim Klaudia.
-A no tak.-uśmiechnęłam się.-Dzień dobry Basiu.-powiedziałam i uśmiechnęłam sie a ona to odwzajemniła. Podeszłam do Klaudii i sie z nią przytuliłam. Tak jak kiedyś. Za dawnych dobrych czasów. -Klaudia..Ja nie chce żyć w ciągłej kłótni. Wiesz,że jesteś dla mnie jak siostra. Nie kłóćmy sie już.-łzy naszły mi do oczu.
-Wiem. To ja powinnam Cię przeprosić. Ej, no nie płacz bo Ci się tusz rozmaże.-uśmiechnęła się a ja rzuciłam jej się na szyje.
-Nawet nie wiesz jak sie ciesze. Dobra ja muszę coś zjeść bo coś czuję ze zaraz będzie tu trzęsienie ziemi.-uśmiechnęłam się. Podeszłam do stołu i zaczęłam zajadać sie kanapkami.
-Nathan.-szturchnęłam go łokciem w biodro.
-No co.. Aaa aha. No już.-powiedział a ja się uśmiechnęłam. Dalej jadłam i patrzyłam co robi Nathan.
-No także ten.. Yyy... Bo..No.. Dobra już się ogarniam.Jest taka sprawa, ze dzisiaj wyjeżdżam z Alex i nas nie będzie przez ok. tydzień.-uśmiechnął się.
-Nathan..Ale nie możecie. Mamy trasę za 2 dni.-powiedział Jay.
-Co?! Że ku*wa co?! No chyba Was po*ebało! Ja nie jadę! Nie jadę na tą trasę!-wrzasnął i zrzucił szklanki na ziemię, a następnie wybiegł z salonu i pobiegł na górę.
-Nathan!-krzyknęłam za nim.-Ja bardzo panią przepraszam. Nie wiem co sie z nim dzieje. Nigdy się tak nie zachowywał. Bardzo przepraszam.-powiedziałam i zaczęłam sprzątać szkła.
-Nic sie nie stało. Zostaw to bo sie skaleczysz.-powiedziała Basia.
-Ał.-syknęłam.
-No właśnie o tym mówiłam. Zostaw. Wezmę odkurzacz i to posprzątam. Jay weź ją opatrz.-powiedziała a Jay pociągnął mnie delikatnie za rękę.
-No chodź tu. Opatrzę Cię.-powiedział Jay. Gdzie jest apteczka?!-krzyknął z kuchni.
-W łazience deklu!-odkrzyknął Max i zaczął sie śmiać tak jak reszta towarzystwa. Jay bez słowa pociągnął mnie na górę do łazienki.Wziął bandaż i włoży moją dłoń pod wodę.
-Ssss.-syknęłam. Szczypało. \
-Oj no już już.-powiedział ciepło i owinął moją dłoń bandażem.-No i po bólu.-uśmiechnął się.
-Dziękuję. Jay. Co z Tb i Klaudią?-zapytałam
-BFF.-uśmiechnął się.-Dało mi to dużo do myślenia. To było tylko zauroczenie. -uśmiechnął się i pocałował mnie w obojczyk.
-No ta... Jay. Co ty robisz?-zapytałam i odsunęłam się od niego.
-Alex.. Ja.. Przepraszam.. Wiem. Ty masz Nathana. Przepraszam.-powiedział i wyszedł z łazienki.Zaskoczyło mnie to i to nawet bardzo. Ale teraz musiałam iść do Nathana. Wyszłam z toalety i udałam sie do tymczasowego naszego pokoju. Nathan stał przy oknie i bez celu gapił się w nie. Podeszłam do niego i położyłam swoje lodowate ręce na jego biodra. Otrząsnął się i nerwowo odwrócił w moją stronę.
-Alex.-powiedział.
-Um. Przepraszam. Zawsze takie mam. Ale co ty cholera odwalasz?! Co to miało być!? Debilu! Jesteś sławny i ty to wiesz! Ja też! Trzeba się pogodzić z tym że masz trasy! Myślałam ze się tam spalę ze wstydu! Teraz się jeszcze na Ciebie drę! Chcesz żebym przez Ciebie poroniła deklu?! -zaczęłam wrzeszczeć tak strasznie, że chyba mnie na dole słyszeli.
-Nie mam pojęcia. Przepraszam. Nie mów tak. Alex. Spokojnie. Spokojnie. Usiądź sobie. Opanuj się.-mówił zdenerwowany.
-Taa.. Teraz się opanuj, a ty przedtem to co?!-dalej wrzeszczałam.Coś zakuło mnie w podbrzuszu więc usiadłam i położyłam dłoń na bolącym miejscu.
-Kochanie. Co się dzieje. Spokojnie.-przykucnął przede mną.-Alex.Prze... Co Ci się stało w dłoń.-zapytał czule.
-Chciałam pozbierać te szkła co rozbiłeś i się skaleczyłam.-westchnęłam.
-Skarbie.. Przepraszam.-wziął twoją dłoń i lekko ją musnął.
-Mówię Ci żebyś mnie nie przepraszał!-znowu krzyczałam.-Ała!-jęknęłam.
-Kochanie. Spokojnie.-chwycił poje ramiona.
-Nie. Znaczy tak. Już okey.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię. I będę Was kochał. -odsłonił delikatnie moją koszulkę i pocałował mój brzuszek.Położyłam swoje dłonie na jego głowie i lekko zmierzwiłam mu włosy.
-Ekhem. Chodźcie już. Jedziemy do domu.-w drzwiach stanął Jay.
-Tak, już idziemy.-powiedział Nathan, a ja mu tylko przytaknęłam. Jay wyszedł a Nathan zaczął całować mnie po szyi i zjeżdżać niżej. Odepchnęłam go.
-Po 1 to ze Ci wybaczyłam to nie znaczy że od razu pójdziemy do łóżka. A po 2 to mieliśmy schodzić.-powiedziałam z małą złością w głosie.Wzięłam swoją walizkę i udałam się na dół.
-Ku*wa!-rzucił telefonem o ścianę, a po chwili znalazł się obok mnie ze swoja torbą.-Alex.. Przepraszam. Nie chciałem Cię urazić.-powiedział i chciał mnie przytulić, ale ja po raz kolejny go odepchnęłam.
-Ty tylko o jednym! A ja co służąca?!-znów zaczęłam krzyczeć. Zbiegłam na dół.
-Co jest? Alex.-zapytał Jay przytulając mnie.
-No bo Nathan by chciał codziennie i jeszcze cały czas. Ja się w ogóle nie liczę. On myśli że ja potrafię tak jak on, a to nie prawda.Jay no. Weź z nim pogadaj czy coś!!-znowu krzyknęłam.
-Shh... Spokojnie. Alex. Nie krzycz. Pogadam z nim jak wrócimy do domu dobrze?-głaskał mnie po głowie.
-Dobrze.-powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam.-Idę się pożegnać.-powiedziałam i poszłam do kuchni gdzie prawdopodobnie była Basia. -Dzień dobry. Ja przyszłam się pożegnać. Wyjeżdżamy. I chciałam jeszcze raz przeprosić za Nathana. Ja nie wiem co sie z nim dzieje. Jest jakiś dziwny.-powiedziałam.
-Nie przepraszaj. Szkoda, że już jedziecie. Miło było przez te dwa dni.A jeśli chodzi o Nathana to musicie porozmawiać poważnie.-uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
-Masz rację. Dziękuję bardzo. Muszę iść. Do zobaczenia.-uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni. W drzwiach wpadłam na Nathana.-Pogadamy sobie w domu.-syknęłam i poszłam na pole do samochodu.
-Hej. Jedziemy?-zapytałam Maxa który stał razem z Klaudią przy wozie.
-Tak już jedziemy. Jeszcze Jay i Nathan.-powiedział i w tej chwili z domu wyszli chłopaki a za nimi pani Basia.-Pa mamo.-powiedział Max i przytulił się z kobietą. Zaraz po nim poszła Klaudia.
-Kocham Cię. Przyjedziesz kiedyś do nas?-zapytała dziewczyna.
-Pewnie. Jeśli będę mogła.-powiedziała Basia i się uśmiechnęła.
-Zawsze.-powiedziała i wsiadła do samochodu.Max ruszył. Oparłam się o Jaya. Kontem oka zobaczyłam że Klaudia zrobiła to samo tylko że oparła sie o Nathana. Wiem że też to zrobiłam ale wobec nich miałam czarne scenariusze. Myśląc o tym co powiedziała Basia zasnęłam. Obudziłam sie sama w naszym domu w łóżku moim i Nathana. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Usłyszałam krzyki. To był chyba Jay i Nathan. Wstałam i zeszłam na dół. Stanęłam w przed pokoju i słuchałam ich rozmowy.
-Cos ty debilu zrobił! Ona Cię kocha a ty ją znowu zdradziłeś!?-wrzeszczał Jay.
-Ale ja jej nie kocham! Zrozum to w końcu!-mówił Nathan.Wtedy wpadłam do salonu ze łzami w oczach.
-Trzeba było mi to powiedzieć a nie zdradzać, tchórzu! Jesteś zwykłym ku*asem! Nienawidzę Cię!-wrzeszczałam. Pobiegłam na górę i zaczęłam niszczyć mój i Nathana pokój. Uderzyłam dłonią w lustro które się rozbiło. Zaczęłam wyrzucać wszystkie ubrania z szafy przez balkon, rozbiłam nasze wspólne zdjęcie, a swoją krwią poplamiłam ścianę. Popatrzyłam na plamę. Można z niej było wyczytać "die". Było to dziwne ale nie zastanawiałam się długo nad tym tylko osunęłam sie po ścianie i zaczęłam płakać.
-Alex. Kochanie.-do pokoju przyszedł Jay.-Nie płacz. Chodź.-mówił czule. Jednak ja i tak nie przestawałam płakać. Jay wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju.
-Jay... Mi to nigdy nie wyjdzie.-powiedziałam.-Z nikim.-dodałam i się do niego przytuliłam.
-Ja Cię kocham Alex. Zraniłaś się.-powiedział i pocałował twoją dłoń.
-To nic.-powiedziałam i musnęłam jego szyję.
-Alex co ty robisz?-zapytał zdezorientowany. Nic nie odpowiedziałam tyko zaczęłam go całować. Oddawał pocałunki.Już miałam ściągać jego koszulę, ale do pokoju wparował Nathan. Popatrzyła się na nas i powiedział.
-Jesteś zwykłą szmatą! Dopiero się rozstaliśmy a ty już bierzesz się za Jaya!Ciekawe ilu było przede mną.-machał rękami.
-Nikogo nie było przed Tb. To ty byleś tym pierwszym. A w dodatku zaszłam z Tb w ciążę.A teraz wynoś się!-krzyknęłam. Jego oczy się powiększyły. Patrzył na mnie z bólem.-Głuchy jesteś?! Wynoś się!-przytuliłam się do Jaya. Nathan wyszedł a ja powiedziałam do Jaya.
-Bądź ze mną.-szepnęłam mu do ucha.
-Będę.-pocałował mnie delikatnie.

Hej. Kolejny rozdział. Ale namieszałam. xd Powinnam zostać mistrzem jakiegoś plątania. Do następnego. :*