poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 24 "SummerTime Ball"

**3 miesiące później**

To już 3 miesiąc. Bardzo szybko zleciało.Jestem gruba. Ale kocham swojego maluszka. Jeszcze nie wiem czy to dziewczynka czy chłopczyk. Jak ostatnio byłam u ginekologa to powiedział ze mam przyjść za miesiąc.No, ale odejdźmy od tematu ciąży. Dzisiaj jest wielki dzień dla mnie i chłopaków. SummerTime Ball. Tak. Właśnie tak. Strasznie się boję. Mam znowu grać z nimi. Miałam być zastępcza. Właściwie to jestem, bo Brian niedawno złamał rękę i nie może grać.Lekarz powiedział, że moge grać i to nie zagraża dziecku.
-Alex! Chodź bo trzeba Cię wyszykować!-krzyknął Jay. 
-Idę, idę.-powiedziałam. Weszłam do pomieszczenia w którym byli wszyscy. Chłopaki, stylistki, Martin i reszta. Usiadłam na fotelu przed lustrem a stylistki zaczęły mnie robić na ''bóstwo''. Następnie dały mi ubrania i wygoniły mnie do przebieralni. Wyszłam i od razu musiałam iść na scenę. No cóż taka robota. Chociaż nie do końca bo nie zgodziłam sie na to by mi płacili. Jednak powiedzieli ze tak nie będzie. Zgodziłam sie ale tylko pod warunkiem że będą mi dawać połowę sumy. Długo ich przekonywałam. W końcu przyznali mi rację.Udaliśmy się na swoje miejsca. Chwyciłam gitarę. Chłopaki ustalili ze wchodzą z Walks Like Rihanna. Więc to zaczęliśmy grać. Chłopaki weszli na środek ze śpiewem no i jak zawsze fanki zaczęły piszczeć. Czułam się jakoś dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Jednak przestałam o tym myśleć. Skończyła sie piosenka. Chłopaki mówili coś tam. Nie słuchałam za bardzo bo znowu czułam sie obserwowana. Następne było I Found You i cudowna solówka Nathana. Cały czas mi się przyglądał. Czułam jakby motylki w brzuchu. Kolejną piosenka było Glad You Came. Max zaczął śpiewać. Później był Nathan i Tom. Przy zwrotce stało się coś okropnego. Spojrzałam na fanów. Jednak szybko odwróciłam wzrok. Nagle usłyszałam strzał i przeszywający ból w prawej piersi. Spojrzałam na klatkę piersiową. Krew lała się strumieniami. 

**Oczami Nathana.** 
Usłyszałem huk.Spojrzałem na fanów. Wśród nich zobaczyłem Matthew'a! Przecież on był w pace! Jak on wyszedł?! Jak?! Big Kev rzucił się na niego i jakos obezwładnił.Popatrzyłem na Alex. Leżała. Cała we krwi. Podbiegłem do niej i położyłem jej głowę na moich nogach.
-Dzwońcie po karetkę! Dzwońcie!-wrzeszczałem.-Kochanie. Kochanie. Mów do mnie.Będzie dobrze.-głaskałem ją po głowie.
-Natha-a-a-n.-mówiła przez kaszel. Łzy wypełniały moje oczy.
-Wytrzymasz. Rozumiesz. Wytrzymasz. Nie opuszczaj mnie. Proszę. Nie możesz umrzeć. Nie odchodź.-mówiłem cały czas do niej.W głowie miałem tylko "Gdzie ta cholerna karetka".
-Kocham Cię.-mówiła przez kaszel. Zamykała powoli oczy.
-Nie umieraj! Alex!-wrzeszczałem. Wtedy przyjechała karetka. Wzięli ja na nosze.Chciałem z nią jechać. jednak lekarze mi nie pozwolili. Pobiegłam do samochodu. Przynajmniej chciałem ale chłopaki mnie zatrzymali.
-Co wy robicie?! Musze do niej jechać!-krzyczałem. I zacząłem sie szarpać.
-Stary! Nie możesz. Musimy to skończyć. Nie możesz. Zrób to dla niej.-mówił Jay. Nie wiem o co chodzi. Przecież on z nią jest. Miałem mętlik w głowie, ale po chwili znów zacząłem się szarpać.
-W dupie mam ten koncert! Ja muszę tam jechać!-zacząłem się wyrywać ale Tom i Jay razem są ode mnie silniejsi.
-Stary weź sie w garść i właź na tą scenę. Odwalimy jeszcze 2 piosenki i się zmyjemy! Mi też nie jest łatwo, ale trzeba to skończyć. Im wcześniej tym lepiej!-krzyczał na mnie Jay. Miał racje. Bez żadnego słowa wszedłem na scenę.Powiedziałam parę słów fanom jednak oni wrzeszczeli "Co z Alex". Nie mniej zdenerwowani niż ja. Oni jej przecież w ogóle nie znają! Są po prostu cudowni. Tak samo zdenerwowani są chłopaki. Martin, Kev i reszta. Ledwo się trzymam, ale jakoś nie potrafię. Mieliśmy już grać, ale przecież nie mamy gitarzysty. Głową wskazałam na miejsce Alex. Tom to zobaczył i złapał za gitarę. Zaczęliśmy grać Chasing The Sun, a następnie We Own The Night. Na tym skończyliśmy. Pożegnaliśmy się i powoli zeszliśmy ze sceny. Gdy nie było mnie juz widać zacząłem biec do najbliższego szpitala. Czyli jakieś 2 km. Jadnak z moją cholerną astmą daleko nie dobiegłem. Zatrzymałem się i ciężko oddychałem. Nagle obok mnie zatrzymała sie taksówka.
-Powieść pana?-zapytał jakiś facet. Wyprostowałem sie i popatrzyłem na niego. Nie mówiąc nic wsiadłem na miejscu pasażera.
-To gdzie mam jechać?-zapytał.
-Najbliższy szpital.Szybko.-powiedziałem i się powoli uspakajałem. Facet ruszył z piskiem. Po chwili był już na miejscu. Szukałem kasy w spodniach.
-Zostaw. Nie trzeba.-powiedział.
-Masz u mnie dług.-powiedziałem.Zamknąłem drzwi i pobiegłem do wejścia. Poszedłem do recepcji.
-Gdzie leży Alex Novak?-zapytałem jeszcze zdyszany.
-A kim pan jest?-zapytała. Nie no. Te durne pytania!
-Ojcem jej dziecka! Powiesz mi w końcu gdzie ona leży czy mam sam sprawdzić?!-krzyknąłem. Dziewczyna się wystraszyła i powiedziała ciche ''69". Pobiegłem pod salę. Zobaczyłem Alex podpiętą do jakiś urządzeń. Leżała. Miała otwarte oczy. Cieszyłem się jak dziecko, ale nie pokazywałem tego po sobie. Nagle podszedł do mnie lekarz i powiedział.
-No wejdź do niej. Jak się obudziła pytała gdzie jesteś. A jeśli chodzi o jej zdrowie. To jest w porządku. Podczas zabiegu nie było żadnych komplikacji.A z dzieckiem też.-powiedział i się uśmiechnął.
-Dziękuje.-powiedziałem i wszedłem do sali.-Kochanie. Jak się czujesz?-szepnąłem. Odwróciła głowę w moją stronę. Chciała się podnieść.-Leż,leż.
-Nathan. A co z SummerTime Ball. Wszystko zawaliłam.-powiedziała osłabionym głosem.
-Cii.. Jest dobrze. Skończyliśmy. Przybiegłem do Ciebie. Tom Cie zastąpił. Jak się czujesz?-znowu zapytałem i popatrzyłem na jej klatkę piersiową.
-Boli. Co? Chcesz zobaczyć czy co? Tak się patrzysz.-zapytała a ja się speszyłem.
-Yyy.. no bo.. ten.. no...-jąkałem się. Ona powoli odchyliła koszulę. Stanąłem i delikatnie, opuszkami palców przejechałem po jej szyciu.
-Sss..-syknęła.-To był Matthew tak?-zapytała. Zapiąłem koszule i usiadłem na łóżku.
-Przepraszam.Tak to był on.Jak.. Jak Cię zobaczyłem w kałuży krwi.. jak leżałaś..To.. to było straszne.-powiedziałem i miałem buchnąć płaczem ale tylko położyłem swoją głowę na jej dłoni.
-Nathan. Jestem tu. Żyję. A z dzieckiem wszystko dobrze. Ej.. Nie mów że będziesz mi tu ryczał.-zaśmiała się. Tak cholernie ją kocham.-Wiesz że Cię kocham?-powiedziała tak jak kiedyś. Tak jak na samym początku. Poczułem się jak w 7 niebie.
-Też Alex. Też Cię kocham. Wiesz pod jaką salą leżysz?-zapytałem uśmiechając się.
-Nie? Jaki numer?
-Bardzo do Ciebie pasuję-69. Zboczuszek.-zacząłem się śmiać.
-Ty jesteś większy.-uderzyła mnie w ramię i nadymała usta.
-Kocham Cię. Tak bardzo. Skarbie.-pocałowałem ja. Oddawała pocałunki.Tak strasznie kochałem ją. Jej miękkie usta. Całą ją. Nie mogłem już oddychać więc oderwałem się od niej. Uśmiechnęliśmy się.
-Kiedy wychodzisz?-zapytałem.
-Pewnie z tydzień poleżę.Idź do domu jesteś zmęczony. Jak będziesz chciał to przyjdziesz. No idź idź.-powiedziała a ja pocałowałem ją w policzek i powiedziałem.
-Jeszcze tu wrócę.-zrobiłem "Mam Cię na oku" i wyszedłem. Ona pokiwała tylko przecząco głową i już jej nie widziałem.

**Heeeej! Krótki coś ale okey.:)) Jakoś mam wenę. Liczę na komentarze. Do zobaczenia!!!

3 komentarze:

  1. Popieram wyższy komentarz. Kiedy następny?
    Ps: Ten był świetny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahah 'Mam cię na oku' :P
    Biedna :(
    Co za głupi Mathew :/
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń