wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 34 "Skąd to masz?!"

*tydzień później. Oczami Alex*
Po tygodniu leżenia wyszłam ze szpitala. Przy wyjściu czekał na mnie Nathan z kwiatami. Powoli szłam w jg stronę ze słabym uśmiechem.Stanęłam naprzeciw niego i wspięłam się na palcach by móc go wyżej przytulić. Wtulił się we mnie a twarz zatopił w mych włosach. Masował mnie po plecach. Po paru minutach czułości oderwałam się od niego a on wręczył mi kwiaty.
-Ładne są.-powąchałam je i się uśmiechnęłam.
-Jak się czujesz? Blado wyglądasz.-powiedział czule. Skwasiłam się.
-W porządku wszystko. Kiedy macie koncert? Wgl..co ty tu jeszcze robisz? Przecież macie koncert w Niemczech.-usiadłam na ławce kładąc obok bukiet czerwonych róż.
-Wolałem zostać z Tb.-złapał mnie za dłoń lecz ją wyrwałam. Spojrzał z bólem.-Więc..Może już pójdziemy hym?-zapytał czule a ja tylko kiwnęłam głową i biorąc kwiaty ruszyłam w kierunku mojego mieszkania.Ten złapał mnie za rękę lecz ja ponownie ją wyrwałam. Zagrodził mi drogę i spojrzał smutnymi oczyma i zapytał.
-Dlaczego trzymasz mnie na dystans? Przecież..Nie pamiętasz tego pocałunku dwa tygodnie temu? Przecież było tak miło.-samotna łza spłynęła po jego policzku.
-Myślisz, ze potrafię zapomnieć? Coś mi to wszystko przypomina..-spojrzałam na swoje chude ręce. On wziął tw dłoń i całował jej wewnętrzną część.
-Przepraszam..Tak strasznie..-rozpłakał się. Ze współczuciem wtuliłam się w niego a ten po raz kolejny zatopił swoją twarz w moje włosy. Oderwałam się od niego i otarłam kciukami łzy.
-Zgól brodę..Nie pasuję ci.-trzymając jego twarz w dłoniach pocałowałam. Oddawał czule pocałunek a jg nadal smutne oczy błysnęły zza łez.
-Idziemy?-złapał mnie za dłoń i mocno ścisnął. Kiwnęłam głową, a Nathan wziął róże i poszliśmy do mojego mieszkania.

*w mieszkaniu*
-Siadaj. Kawy, herbaty, soku, coś mocniejszego?-stojąc przy blacie lałam sb soku.
-O nie, nie, nie, nie.-podbiegł do mnie i objął od tyłu. Wziął na ręce i położył na kanapie.-Leż sobie malutka. Zrb nam herbatki.-pogłaskał mnie i pocałował w czółko aż mi się cieplej na sercu zrb.
-Oj Nathan..jestem śpiąca..jeśli chcesz to weź prysznic. Telewizje pooglądaj. A wgl co Ci bd mówić..Rób co tam chcesz..-skuliłam się w kłębek i szybko zasnęłam.

*oczami Nathana*
-Halo? Tak to ja. Śpi sobie księżniczka..Eh..przyjedziecie? Dopiero za 4 dni mamy koncert. Proszę. Tak?! To super! Adres macie..Okej. Czekam. Cześć.-rozłączyłem się. Usiadłem na ziemi obok Alex i ją głaskałem..była taka piękna. Drżała z zimna dlatego poszedł po koc i ją przykryłem.. Sam poszedłem zrb sobie herbaty. Szukałem torebek herbacianych lecz nigdzie ich nie było. Otworzyłem szafkę nad kuchenką. Wziąłem pudełko z napisem Lipton i je otworzyłem. W środku było jeszcze jedno pudełko na którym było napisane: Na czarna godzinę. Otworzyłem je a w środku były jakieś tabletki i żyletka. Drgnąłem. Moje ręce drżały tak jak moje całe ciało. Nie mogłem się opanować. Wziąłem je i poszedłem do malutkiej. Uklęknąłem przy kanapie. Przeciągnęła się jak kotek i otworzyła oczy.
-Spać.-ziewnęła i przykryła się na głowę. Odkryłem ją.-Co ty robisz no?-widać było że jest zdenerwowana moim ruchem.
-Co to jest?-zapytałem denerwowany a serce chciało wyskoczyć mi z klatki piersiowej.
-Skąd to masz?!-wyrwała mi tak szybko pudełko z reki że nie zdążyłem wykonać żadnego ruchu.
-Na co Ci to?! Po cholerę!? chciała się zabić?!-wybuchłem.
-Tak! Chciałam! Bo nie mg patrzeć na sb! Żyć z myślą ze mnie zdradziłeś! Ale później zapomniałam o Tb i tym pudełku! Później byłam w szpitalu i i nawet nie miałam kiedy tego zrb! Zadowolony?!-kiedy to usłyszałem...nwm..nwm co się ze mną stało! Po prostu sie rozpłakałem. Upadłem na ziemię, a strumień łez lał się na dywan mocząc mały skrawek. Czułem jej zimne ręce na moich plecach a następnie torsie. Jej szybki i ciepły oddech oplatał moją szyję. Odwróciłem się i wtuliłem w jej chude ciało. kiedy poczułem jej kości na swojej twarzy łzy leciały coraz bardziej..głaskała mnie po włosach. Po niekrótkiej chwili otarłem swoje łzy. Ona wzięła moją twarz w dłonie i całowała a jej malutkie dłonie jeździły po moim torsie. Włożyłem swe ręce pod jej bluzkę i odpiąłem jej stanik. Kiwnęła głową na tak i wziąłem ją do sypialni. Byłem zdziwiony że tak szybko mi się oddała ale szczęśliwy ze mimo wszystko chcę to ze mną zrobić. Ułożyłem ją na łóżku i całująć po brzuchu ściągałem jej spodnie. Głaskała mnie po włosach robiąc różne fryzury. To było takie słodkie. Już miałem zjechać niżej ale zobaczyłem czerwona plamę na prześcieradle.
-A..Alex..C..Co to?!-krzyknąłem zdenerwowany. Rozejrzałem się dookoła. Ona się podniosła i przeklęła pod nosem.
-Eh..Nici z miłości.-wzięła spodnie i bieliznę i poszła do łazienki. Usiadłem pod drzwiami i pukałem.
-Alexxxx..Zrobiłem coś nie tak? Ym? Kotku.. Wyjdź już..martwię się.-po pięciu minutach pukania dałem sb spokój a ona otworzyła drzwi przytrzaskują mi palce. Wisnąłem z bólu. Upadła na kolana przy mnie.
-Przepraszam! Kochanie!-wzięła moją dłoń i patrząc w oczy całowała palce po kolei. Czułem się..taki kochany..to było takie miłe. Zatopiłem się w jej tęczówkach. Ściągnąłem jej okulary które miała założone i pocałowałem ją w policzek. Założyłem jej czarne okulary.
-Okresu dostałam.-skrzywiła się.-A okulary miała zawsze.. hahaha! ojej! jakiś słodki!-śmiała się. Wreszcie zobaczyłem jej śnieżnobiałe ząbki.
-Co dziś oglądamy?-nagle drzwi się otworzyły...

**Heeej! Wiem ze to dwa tygodnie..przepraszam..bd się starać dodawać co weekend no..ale nie zawsze bd mogła..mam nadzieje że zawsze czekacie na kolejny rozdział z niecierpliwością.. Czekam na komentarze.. Do zobaczenia.

sobota, 25 października 2014

Rozdział 33 "Zamknąć sie!"

-Dobrze. Zaraz wracam.-powiedział i poszedł na górę. Wepchałam swoje ciało ''w Coltona" a on mnie przytulił i razem wyczekiwaliśmy Jay'a. Po chwili wrócił z Nathanem..Prowadził go, żeby ten nie upadł. Płakał. Jay prowadził go bez żadnych czułości.Nathan zbliżył się do mnie a ja się odsunęłam ze strachu. Zbliżał sie a ja w głowie miałam tylko czarne myśli. Jednak po chwili wszystko zrb się rozmazane. Poczułam ból głowy i więcej nic nie pamiętam.


*oczami Nathana*
Zbliżałem się do niej coraz bliżej by móc ją przytulić i przeprosić. Ale...ale ona się cofała. Nagle zrb się blada i upadła.-Alex! Alex! Kochanie!!! Pomóżcie jej!-upadłem przy niej i głaskałem ją po włosach.-Kochanie..-całowałem jej usta których tak bardzo mi brakowało. Bałem się. Tak strasznie się bałem że coś jej się stanie.-No dzwońcie po karetkę!-wrzasnąłem.
-Alex! Colton dzwoń po pogotowie!-Jay się odezwał i odepchnął mnie od Alex.A ja stanąłem jak slup. Spojrzałem tyko na blondyna. Szepnął że już jadą a ja usiadłem na ziemi nie wierząc w to co się stało. Przypominałem sb te wszystkie wspaniałe chwile spędzone z Alex. Łzy ciekły po moich zimnych i bladych policzkach. Jay ją całował i głaskał. Coś pękło w moim sercu. Wiedziałem, ze ją straciłem. Że już nic nie da się zrb. Chcę, zeby tylko żyła..karetka przyjechała, a ja spojrzałem tylko w górę i nadal siedziałem na ziemi. Deszcz padał jeszcze bardziej. Karetka odjechała. Siedziałem tam do późna. Scena i wszystko już zwinęli. Ludzie także wyszli..Nie było naszego koncertu..Około 21 wstałem z mokrej ziemi przemoknięty do suchej nitki i udałem się do jakiegoś baru by się schlać i zrzucić z jakiegoś mostu. Idąc w wyznaczonym sb kierunku zobaczyłem że chłopaki wychodzą ze szpitala obok którego właśnie przechodziłem. Schowałem się za drzewem i czekałem aż odjadą. Przechodziłem tak aby mnie nie zauważyli. Niestety...Tom spojrzał w moim kierunku i zacisnął zęby i pięści. Już miał do mnie podbiec ale ja przyłożyłem palec do ust i powiedziałem ciche: proszę. Thomas kiwnął tyko głową i ruszył z chłopakami na postój taksówki. Przed głównym wejściem stai ochroniarze. Było już po 21 odwiedziny się skończyły. Przekląłem pod nosem i wycofałem się z terenu szpitala. Byłem na tyle daleko aby napakowani faceci mnie nie zauważyli. Udałem się w stronę tylnego wejścia i wszedłem po cichu. Recepcjonistki na szczęście nie było. Wszedłem za ladę sprawdzając jeszcze czy aby na pewno nikt mnie nie widzi..Niestety były kamery i włączył się alarm. Wziąłem nogi za pas i chciałem wybiec głównym wyjściem ale niestety wpadłem na ochroniarzy. Podnieśli mnie za ciuchy i wytargali na dwór a za nimi szła recepcjonistka która przybiegła zaraz po tym gdy usłyszała alarm.
-Pan! Pan! Pan...Sykes?-wyszczerzyła oczy.
-Tak to ja..Chciałem się zobaczyć z moją..znajomą..Alex Novak. Mogę? Błagam..Na chwilę chociaż!-patrzyłem na kobietę zapłakanymi oczami.
-Mogę autograf?!-pisnęła i zaczęła machać rękami i szukać jakiejś kartki. Po chwili
-Tak.-zmieszałem się, bo nie miałem długopisu. Facet z ochrony podał mi długopis i podpisałem młodej kobiecie plakat. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ten drugi, łysy mężczyzna wyciągnął zdjęcie swojej córki i podał mi. Uniosłem jedną brew w górę. Wziąłem zdjęcie i złożyłem na nim autograf. Oddałem facetowi zdjęcie i zwróciłem się do kobiety.-Mogę?-ona kiwnęła głową i zaprowadziła mnie do Alex. Stanąłem przed dużą szybą i patrzyłem jak śpi. Kobieta kazała mi założyć zielony fartuch. Zrb to i po cichu by się nie obudziła wszedłem do środka. Usiadłem na krześle. Byłem roztrzęsiony jak nigdy. Ręce dygotały mi ze zdenerwowania. Wziąłem pare oddechów i delikatnie pogłaskałem ją po głowie. Serce po raz kolejny mnie zakuło.. Ściągnąłem fartuch i wybiegłem z sali z trudem powstrzymując płacz. Pobiegłem pod wierzę Eiffla tam, gdzie ostatni raz ją widziałem.. Było już późno a ja nie wracałem do hotelu..Chłopaki wydzwaniali. Uderzyłem telefonem w ławkę i upadłem na ziemie.. Patrzałem w gwiazdy. Była pięknie. Było by pięknie. Gdyby nie to że nie było obok mnie Alex. Znowu się rozpłakałem i obróciłem na bok. Niestety..To był błąd. Pary idące za rękę i całujące się to był teraz najgorszy widok. Zdeptałem telefon i uciekłem do hotelu. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi Siva.-Mogę?-jęknąłem. Mulat machnął tylko ręką i podał mi ręcznik.
-Idź pod prysznic. Jutro się zameldujesz.-poklepał mnie po ramieniu.
-Dziękuję Ci.. Dziękuję..-przytuliłem go po męsku i poszedłem pod prysznic. Zmywałem z sb całą złość i ból. Wyszedłem z pod prysznica. Opasałem sw biodra brązowym ręcznikiem i położyłem się na kanapie. Jednak kolejna noc zarwałem myśląc o moim Aniołku.


*oczami Alex*
Przyszedł Nathan. Był w zielonym fartuchu.. Był strasznie zdenerwowany. Nie mg złapać normalnego oddechu. Kiedy się opanował pogłaskał mnie po głowie ale nagle...ściągnął fartuch. Rzucił nim i wybiegł z pokoju przewracając krzesło... Zobaczyłam tylko przez szybę jak biegnie. Był mokry. Tylko to zapamiętałam.. Płakałam. Strasznie bolały mnie kości i głowa. Jęczałam z bólu. Wcisnęłam guzik by wezwać doktora. Upadłam na poduszkę tym samym mdlejąc.

Obudziłam się następnego dnia rano. Obok mnie siedzieli chłopaki. Wraz z Nathanem. Widziałam jak przez mgłę. Wreszcie otworzyłam oczy.
-Wszystko db?! Alex!-Jay mnie przytulił.
-Tak. Chyba tak..-miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co się stało ale po chwili sb przypomniałam kiedy spojrzałam na Nathana.-Wgl..co mi jest?
-Zemdlałaś. I musisz brać silniejsze leki, bo Ci się pogorszyło.-powiedział smutny Tom. Wszyscy byli tu smutni.
-Co sie dzieje?-jęknęłam i podniosłam się.
-Z Nathanem coś nie tak.-powiedzieli razem.
-Zamknąć sie!-warknął Sykes. Aż sie wystraszyłam. W głowie miałam same czarne myśli.
-Coś...-brunet mi przerwał.
-Zostawicie nas samych? Chcę porozmawiać z Alex.-powiedział przez zęby.
-Nie mamy o czym rozmawiać.-szybko odpowiedziałam. Jay kiwnął głową do Toma i wszyscy wyszli.
-O czym chcesz rozmawiać?-warknęłam wkurzona. Podniosłam się.
-Jak się czujesz?-powiedział ze spuszczoną głową.
-Co Cie to obchodzi!?-wrzasnęłam na niego i opadłam na łóżko.
-Nie denerwuj się. Proszę...Nie odrzucaj mnie.-zagryzał wargi ze zdenerwowania. Było to takie słodkie, a zarazem smutne.
-Nie odrzucaj?! Nie odrzucaj?! A ty co ze mną zrb!? Odrzuciłeś! Jak psa na wakacje!-zaczęłam ciężko oddychać. Nie mg się opanować.-Widzisz to?! Widzisz?!-podniosłam koszule od piżamy i opuściłam lekko spodnie tak by widać było moje kolce biodrowe. Nathan położył dłoń na moim brzuchu i przejechał po nim ręką..zadrżałam z lekkiego podniecenia.. Zagryzł wargi aż do krwi.
-Nie chciałem tego.Nie chciałem byś była chora. Byłaś taka piękna i jesteś. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Kocham Cię mój skarbie..-zbliżył swe usta do mojej twarzy i lekko nadymał usta. Nie mogłam się powstrzymać i musnęłam jg cudowne malinowe usta których tak bardzo mi brakowało. Wszedł na łóżko i zaczęliśmy się całować. Kątem oka widziałam jak chłopaki się uśmiechają i klaskają. Serce biło mi szybciej. Oplotłam sw ręce wokół szyi Nathana i zamknęłam oczy oddając sie pocałunkowi. 

 Heeeeeeeej! Wróciłam! Cieszycie się?! Bo ja mimo wszystko tak! I... Posty bd starała się dodawać w weekendy.. Do następnego!! :** 

piątek, 8 sierpnia 2014

Zawieszam!! Kopiowanie pomysłów z innych blogów nie jest dla mnie... Wena umarła. Jeśli wrócę to super.. Jeśli nie.. przepraszam wszystkich czytających (jeśli jacyś są).

















czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 32 "Midnight Red"

-Ale dlaczego?
-Pisała do nas Alex jakie masz plany.. Kazała cie pilnować więc to rb...-że co proszę? Że co? Ona.. Ona mnie kocha. Łzy napływały mi do oczu ale musiałem się powstrzymać.
-Ja i tak to zrobię!-pobiegłem na dół do kuchni. Max biegł za mną. Wyciągnąłem największy nóż z szuflady i przyłożyłem go do gardła.-Odejdź! Odejdź bo się zabiję!-wrzeszczałem.
-Nathan. Nie rób tego. Młody, oddaj mi nóż. Proszę.-wyciągnął do mnie rękę a ja docisnąłem nóż do szyi.-Nie! Db! Już! Już odchodzę!-z rękami w górze odszedł kawałek. Nagle poczułem jak ktoś wyrywa mi z ręki przedmiot. To był Jay. Najwyraźniej był tam cały czas. Tylko, ze byłem tak roztrzepany, że go nie zauważyłem. Odłożył nóż a ja go przytuliłem. Tym razem już nie powstrzymywałem swoich uczuć. Rozpłakałem się.
-Cicho. Młody.. Cii..Chodź.-zaprowadził mnie na kanapę. Usiadłem mimowolnie.
-Nie chce żyć. Nie mam dla kogo. Ona odeszła. Mój Anioł odszedł! Mój Anioł Stróż odszedł. Nie chce mnie znać, ale on dalej się o mnie troszczy. Dalej mnie chroni i kocha. Nie chce żebym umarł. Choć powinienem, bo nie mam dla kogo chodzić po tym świeci.-gapiłem się w telefon bezskutecznie czekając na wiadomość.
-Nathan. Przestań. Żyj dla nas. Dla fanów. Dla Aniołka który nadal ma Cię głęboko w sercu. On nadal Cię kocha tylko potrzebuje czasu.-Jay siedział obok i starał się mnie pocieszyć ale to i tak na marne.
-Jay. Nic nie rozumiesz. To nie ma sensu. Ona nie wróci. Za bardzo ją zraniłem.-jęknąłem. I od tego właśnie czasu nie odezwałem się więcej ani słowem. Do domu wpadł Parker.
-Chłopaki! Z Seev'em byliśmy u Nano bo Was sie doprosić, albo znaleźć to trudno. No, ale byliśmy u niego i za dwa dni wyruszamy w trasę. Do Paryża. Ogarniacie? A później.. a zresztą macie kartkę.-podał mi kartkę. Popatrzył tylko z bólem i poszedł do kuchni. Paryż.---> Madryt.---> Manchester.---> Bawaria---> Barcelona.---> Londyn. Nie wiem kto to planował ale ta trasa jest beznadziejna. Jeżdżenie tam i z powrotem.
-A i chłopaki to tylko pierwsza część. Jest ich 3. Podobno w trzeciej jedziemy gdzieś gdzie jeszcze nie byliśmy.-powiedział Seev, a ja poszedłem na górę do swojego pokoju i pisałem coś. Sam nie wiem co to było.. Wiedziałem tylko, ze chcę dać to Alex.. J..Jak ją spotkam..

*Dwa dni później.*Oczami Jaya*
Siedzimy właśnie w naszym Tour Busie.Nathan nie odzywa się do nas już od dwóch dni. Wszyscy skaczemy obok niego, ale on nic nie chcę. No cóż. Sam sobie zaszkodził, ale to mój brat. Z wyboru bo z wyboru, ale brat. Chłopaki się wydurniają a ja razem z nimi, a Sykes siedzi ze słuchawkami na uszach i gapi się przez okno. Już 5 godzinę! Najbardziej martwi mnie to, że zostało drugie tyle. Ehh. Była godzina 17 kiedy dotarliśmy na miejsce. Czasu nie było dużo, ponieważ koncert był o 18. Nieźle. Godzina! No super! Okey. Weszliśmy na scenę. Próba na której byli nasi wspaniali fani. Moze nie wszyscy, ale było świetnie. Nathan nawet się uśmiechnął. Byłem szczęśliwy.Jak się okazało ten "koncert" to jakiś festiwal. Mody czy coś. Właściwie to Paryż więc. Był Ed Sheeran, Midnight Red i my. Oczywiście wspólna fotka z Ed'em i selfie z chłopakami z MNR.















Wreszcie koncert się zaczął. Znaczy nie nasz, bo najpierw był Ed, a następnie Midnight Red.

*oczami Alex*
W Paryżu mieszkałam już dwa dni. Musiałam wszystko szybko załatwić. Pracę, mieszkanie. Pracowałam jako malarz? Chyba tak. Ale nie, nie ten co ściany maluje tylko malarz malarski. Mam rysować portrety sławnych gwiazd. Cieszyłam sie z tego jak dziecko. Wreszcie bd mogła poznać wiele gwiazd. Chciałabym poznać Midnight Red. Świetnie śpiewają. Ale jeśli chodzi o mieszkanie. Jest bardzo uroczę.  A czynsz o dziwo jest niski. I to nawet bardzo. A dziś idę do pracy, ale w bardzo przyjemny sposób. Idę na festiwal mody. Mają byc gwiazdy ale nie wiem jakie. Szef ma być na miejscu i dać mi przydział.Db to trzeba się jakoś fajnie ubrać, ale najpierw idę pod prysznic. Niestety wszystkie wspomnienia wróciły.Jak szybko weszłam do łazienki tak też szybko z niej wyszłam. Ubrałam się w jeansy, białą koronkową bluzkę. Włosy spięłam w kłosa. Zrobiłam na prawdę lekki makijaż. Byłam gotowa. Była 17:50, a koncert zaczyna się o 18. Oj. Mam nadzieję, że się nie spóźnię. Zamówiłam taksówkę i wyszłam z mieszkania zamykając go. Taksówki jeszcze nie było. Czekałam i czekałam. Było już za 5. Postanowiłam, że nie bd dłużej czekać. Położyłam pieniądze na chodniku i ruszyłam pędem. Na miejscu byłam o 18:07, a nikt nie grał. Nie rozumiem tego. Chociaż dobrze, bo przynajmniej sie nie spóźniłam.Szaf trochę był wkurzony że nie byłam na czas, ale szybko mu przeszło. Dał mi kartkę na której było napisane: Colton Rudolff; Ed Sheeran; Anthony Ladao; Max George; Nathan Sykes. Że co do cholery!?
-Przepraszam, ale czy ja nie mg zrobić portretu komuś innemu?-łzy ciskały mi sie do oczu. 
-Musisz zrobić to zamówienie. Ey, mała. Co sie dzieje?-tak, tak właśnie to jest mój szef. Zawsze tak do mnie mówi. Znaczy no przez te dwa dni. Jest wyrozumiały, czasem ostry, ale przystojny. Ma brąz włosy, lekki zarost, zielone oczy, szalenie umięśniony. Ideał. Niestety. Ja już dawno znalazłam swój ideał.
-Jeden chłopak na tej liście. On... no on mnie zranił i to bardzo. Uciekłam z Londynu, a w Paryżu znowu sie zobaczymy.-Kiss me. Matko! Czy ten Ed nie ma innych piosenek?!
-Dasz radę. Jesteś silna dziewczynką.-przytulił mnie mocno. Byliśmy razem na ty.
-Dziękuję Kevin.-usmiechnęłam się.
-I tak ma być.-odwzajemnił go.-Leć. Colton na Ciebie czeka.-uśmiechnął się szeroko. Nie obejrzałam się kiedy Midnight Red schodziło ze sceny.Kevin podał mi sztalugi i to wszystko. Poszłam na backstage.
-Em.. ten. Jakieś portrety miałam malować.-powiedziałam lekko speszona tachając ze sb sztalugi i kartki razem z ołówkami.
-Czekaj. Pomogę Ci.-blondyn pochwycił wszystko i poszedł na stołek.Zaczął rozkładać.
-Nie, nie! Zostaw! Nie możesz. Ja sb poradzę..-podeszłam i zaczynałam rozpakowywać swoje przyrządy.
-Ale dlaczego? Przecież Ci pomogę.-popatrzył na mnie a ja zmiękłam. Miał takie piękne oczy.
-Jesteś gwiazdą, a gwiazdy się szanuje. Nie mg się przeciąża. Powinni mieć swoich ''podwładnych''. I ranić na każdym kroku. Przecież to ich rola.-mówiłam cały czas patrząc mu w oczy.
-Wszystko dobrze?-popatrzył na mnie dziwnie, a ja się otrząsnęłam.
-Em. P..Przepraszam. Usiądź. Em. Colton prawda?-rozkładałam sztalugi.
-Okey. Nic się nie stało. Tak. A ty?-usiadł i przybrał już pozycję.
-Alex.-usmiechnęłam sie i zaczęłam rysować. Najpierw szkic a następnie cieniowanie. Polubiłam go. Skończyłam w pół godziny.
-Dasz mi swój numer?-zapytał.
-Tak, jasne.-wzięłam jg telefon i zapisałam swój numer. On w tym czasie gapił sie w swój portret.
-O matko! Ale cudo.-uśmiechnął sie szeroko.
-Em.. Mój szef stoi tam. Przepraszam ale został jeszcze Anthony.-puściłam mu oczko.
-Tu jestem!-pomachał mi przed oczami.
-O! Cześć. Alex jestem.Usiądź.Wytrzymasz pół godziny w jednej pozycji?
-Dla Ciebie? Zawsze! I w jakiej tylko chcesz..-poruszał brwiami.
-Zboczeniec.-westchnęłam.-Ok. Mogę zaczynać?
-Pewnie.-kolejne pół godziny minęło mi w ciszy.Wymieniliśmy się numerami telefonu. Bardzo są sympatyczni. I zboczeni. Nie przeszkadzało mi to. Podszedł do mnie szef i powiedział, że dwie osoby zrezygnowały. Oby Nathan, oby Nathan.Cały czas to powtarzałam, ale gdy usiadłam na krześle do namiotu przyszedł Nathan. Stanął w 'progu' łzy cisnęły mi sie do oczu ale musiałam zachować zimną krew.
-Usiądź.-przełknęłam ślinę.

*oczami Nathana.*
Matko. Chłopaki załatwili mi jakieś malowanie. Jakiś facet miał mi portret narysować. Po ciul mi to. No ale już na odpieprz się poszedłem tam. Kiedy wszedłem do namiotu zatkało mnie. Na krześle siedział mój Anioł. Moje kochanie. Moje słońce. Moja kruszynka. Alex.
-Usiądź.-powiedziała prawie ze łzami.Serce mnie zakuło. Myślałem, ze zemdleje. Podszedłem wolnym krokiem i usiadłem na krześle. Zdobyłem w sobie odwagę by coś powiedzieć.
-Alex posłuchaj...-nie dokończyłem bo mi przerwała.
-Proszę usiąść w taki sposób jaki chce mieć pan portret.-ten ból w oczach. Twarz która nagle zrobiła sie blada. Oczy które straciły swój naturalny blask. Ubrania te co zawsze, ale jakby nie na tym samy ciele. I ten pan. Jakby kompletnie nieznajomy.
-Tak.-powiedziałem a samotna łza spłynęła po moim policzku. Żeby nie była taka samotna kolejne łzy spływały po policzkach i kapały na ziemie. Patrzyła na mnie rysując. Nie wiedziałem, ze umie rysować. Nie znałem jej. Zraniłem ją. Po pół godzinie szczęścia skończyła i znów mnie wyprzedziła.
-Mój szef jest tam. Proszę do niego iść.-nie patrzyła na mnie. Nie miała nawet takiego zamiaru. Podszedłem do obrazu. Zaniemówiłem. Był piękny. Na dole widniał jej podpis. Jej perfumy unosiły się w powietrzu. Wciągałem jej zapach jak marihuanę.
-Alex.-popatrzyłem na nią z jeszcze większym bólem.-Ja.. Wiem, ze przeprosiny nic nie zmienią, ale... Ja Cię kocham. I wiem, ze ty mnie też.Powiedz to.. Powiedz, ze mnie kochasz.-podszedłem do niej i popatrzyłem głęboko w jej szarawe oczy.
-Zraniłeś mnie! Zraniłeś!!-wrzasnęłam tak głośno, ze wszyscy nawet na zewnątrz słyszeli. Z płaczem wybiegła z namiotu. Pobiegłem za nią.

*oczami Alex*
Wybiegłam z namiotu i natknęłam się na Coltona. Złapał mnie w ramiona.
-Zostaw mnie! Zostaw mnie!- wyrwałam się i biegłam przed sb. Dobiegłam do Wierzy Eiffla. Wybiegłam na samą górę i wpadłam na barierkę wychylając sie przez nią. Płakałam tak bardzo, że cała panorama Paryża mi się rozmazywała. Nagle zaczął padać deszcz. Poczułam, że niebo płacze razem ze mną.Nagle poczułam za sb oddech Nathana.
-Alex.. K..ochanie.. Pozwól mi się wytłumaczyć. Ja.. Ja Cię nadal kocham. I wiem, że ty mnie też. Ale ja nie mogę o tym zapomnieć. O tym wszystkim.. Ja zraniłem kobietę.. Moją kobietę na całe życie..-płakał. Słyszałam to w jego głosie pomimo, że starał się zachować spokój. Podszedł do mnie od tyłu. Chwycił za biodra i lekko rozbujał. Czułam się jak dawniej. Zmrużyłam oczy, a on zaczął szeptać mi do ucha tekst do piosenki "Iris". Jednak ocknęłam się z transu i odwróciłam do niego.
-Zraniłeś mnie. Ja nie wiem czy jestem w stanie Ci to wybaczyć.-popłakałam się.
-Nie zrobię Ci więcej krzywdy.
-Nie wierzę Ci! Nie wierzę!-podniósł mnie i posadził na barierce. Zimno i deszcz przeszywały moje ciało. Jego dłonie powędrowały pod bluzkę potargał ją i zaczął pocałunkami obdarowywać moje piersi i cały dekolt. Dałam mu z liścia i schodząc z barierki krzyknęłam.
-Nienawidzę Cię!-zbiegłam w jak najszybszym tempie na dół. Biegłam przed siebie i wpadłam w ramiona Coltona.
-Colton!-przytuliłam go i płakałam mu w koszulkę.
-Co się dzieje. Słonko. Nie płacz! Nie płacz! Proszę.-głaskał mnie po włosach odgarniając kosmyki z mojej twarzy.
-On się do mnie dobierał. Na barierce! Tam!-płakałam ale jego wyregulowany oddech mnie uspokajał.
-Cii. Cichutko. Jestem tu. Cii.-dalej padało a mimo to on ściągnął swoją bluzę i mi ją założył.-Chodźmy stąd.
-Mógłbyś zawołać Jay'a? Jak tu gdzieś jest?-popatrzyłam mu w oczka.
-Alex!-Jay ni stąd ni zowąd pojawił się za Colton'em. Podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-Jesteś tu..-pogładziłam go po policzku.-Colton dał mi bluzę. Pada dalej. Loczki Ci się wyprostują.-uśmiechnął się.
-Dzięki stary.-poklepał go po ramieniu.-Alex. Oddaj mu bluzę. Dam Ci swoją.-ściągnęłam i podałam mu to co jego.
-Dziękuję.-wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w policzek.
-Nie ma za co.-uśmiechnął się. Jay dał mi swoją bluzę.
-Jay. Nathana długo nie ma. Boję się, ze coś mu się stało. Proszę idź zobacz na górę.-wytrzeszczyłam oczy.
-Dobrze. Zaraz wracam.-powiedział i poszedł na górę. Wepchałam swoje ciało ''w Coltona" a on mnie przytulił i razem wyczekiwaliśmy Jay'a. Po chwili wrócił z...

*Heeeej!! Jak mijają wakacje? Mi dobrze. Mam nadzieję, ze się spodoba. MYŚLĘ ŻE BD WIECEJ KOMENTARZ NIŻ POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM. DO NASTĘPNEGO./Paula ;*

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 31 "Nie to przyjaciel"

Zapłaciłam za kurs taksówkarzowi i wbiegłam do domu. Od progu usłyszałam głos babci.
-Skarbie czy to ty?
-Tak już jestem
-Czy się coś stało? Chodź zrobię jakiś szybki kolacje i porozmawiamy.
- Nie dziękuję nie jestem głodna Jadłam  na mieście...- musiałam skłamać, jeszcze jakby sie dowiedziała o tych wynikach nie miałabym wolności. Czy oni nie rozumieją że nie jestem głodna.- Pójdę do siebie.- udałam sie do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Popatrzyłam na tą pechową kopertę i nie wiadomo w którym momencie usnęłam.

*rano*
Obudziłam sie i zeszłam na dół Elizabeth jeszcze spala posiedziałam sobie w kuchni czekając na kobietę gdy tylko przyszła zaproponowała mi śniadanie, lecz ja znowu skłamałam ze jadłam. Nie byłam w stanie nic przełknąć. Gdy weszłam do pokoju popatrzyłam na kopertę z wynikami. Zaczęłam znowu rozpamiętywać chwile spędzone z Nathanem. W dalszym ciągu nie rozumiałam dlaczego mnie zdradził. Wiem ze Paola miała lepszą figurę, ale gdyby mi powiedział postarałabym się schudnąć. Nath się wkurzył na mnie o te wyniki a sam wygląda jak wrak człowieka ja w końcu jestem ładna. Jego włosy były nie ułożone tak jakby dopiero co się obudził *.* , ale jego podkrążone oczy jakby w ogóle nie kładł sie spać, miał brodę co do niego nie pasuje coś sie musiało stać. Porozmawiam o tym jutro z Jayem. A wracając do mnie będę jeść bo przecież nie chcę wylądować w szpitalu, ale nie chcę przytyć.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-jakoś nie miałam ochoty na jakichkolwiek gości no ale db. Jak się okazało to był Jay.-Czego chcesz?! Kto Cię wgl wpuścił!-zerwałam się na równe nogi. 
-Elizabeth.-ten człowiek mnie wkurza. 
-Tyle to też wiem! Czego chcesz?
-Porozmawiać.
-Kurwa człowieku jak się zaraz nie ogarniesz to Cię wyjebie. A poza tym nie mamy o czym rozmawiać. Trzeba było nie mówić Nathanowi, że się ze mną widujesz. 
-Nie wrzeszcz panienko. Nie mówiłem nic Nathanowi. Sam mi powiedział, ze mnie śledził.Więc się uspokój.-chwycił mnie za nadgarstki i popchał na łóżko. 
-Ahaa. Tak tak. Bo Nathanek z Paulisią nie maja nic do roboty nie?
-Ehh.. Nathan już z nią nie jest. Ty go nie widzisz na co dzień. Świruje. Zachowuje się jakby nie dostał swojej działki. 
-Widziałam go wczoraj i to mi wystarcza.Spierdalaj!-zaczęłam się szarpać.Wstałam i wyrwałam się. Jay popchał mnie na łóżko i usiadł na mnie.-Co ty do cholery robisz!?
-Uspokój się. Nathan Cie kocha.. Nie wiesz jak cholernie tego żałuje. Widziałaś go. Kurwa jak zajebany Titanic w Atlantyku!
-Gdyby kochał to by nie zdradził. A poza tym od kiedy ty chcesz, żebyśmy byli razem! Przecież mnie kochasz!
-Alex. tak. Kocham Cię. Ale chcę, żebyś była szczęśliwa. Ja nie potrafię Ci dać takiego szczęścia jak Nathan. I... Paola go zdradziła. Nasłała jeszcze na niego jakiś łachów i go pobili a teraz siedzi i się tnie, a ja nic nie mogę zrobić, bo kiedy próbuje go przekonać on mówi, ze będzie się ciął dopóki z nim nie porozmawiasz. I.. On jest cały z ciachany. Ręce nogi. 
-On mnie już nic nie obchodzi.-tak, wiem. To nie prawda. Ale gdybym mu powiedziała prawdę on by mnie zaciągnął do Sykesa, a ja nie chcę być z nim sam na sam i na ng patrzeć.-Musicie znaleźć inne sposoby żeby go przekonać. Przykro mi,a teraz złaź ze mnie!-zepchnęłam go na ziemię tak ze huknął. 
-Alex. Ehh..  Ja wiem, że kłamiesz ale dam Ci dzisiaj spokój. Ale nie dam Ci spokoju z tą anoreksją. Musisz wykupić leki i masz jeść. Proszę.-popatrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami z tą nutką politowania. Musiałam się zgodzić.
-Dobra. A teraz pozwolisz, ze pójdę na obiad. 
-Tak pewnie.Do zobaczenia jutro.-otworzył mi drzwi. Zeszłam na dół. Ja poszłam do kuchni, a on udał się do wyjścia. 
-Powiesz mi co sie stało skarbeńku?-zapytałam Elizabeth tym swoim ciepłym głosem. 
-Nakryje do stołu.-uśmiechnęłam się do niej tak jak ona do mnie. Za wszelką cenę chciałam uniknął tej rozmowy. Nakryłam do stołu i zasiedliśmy do obiadu. Było pyszne. Nagle ktoś zapukał do drzwi. 
-Zapraszałaś kogoś?-spojrzałam na moją towarzyszkę ze zdziwieniem. 
-Nie ja nie. Ale to pewnie ten twój przyjaciel czegoś zapomniał. 
-Nic ze sobą nie brał. Dobrze. Pójdę otworzyć.-poszłam do drzwi. Otworzyłam, a w nich stał.... Nathan! Z jakąś paczką. jeśli myśli, ze mnie przekupi to się grubo pomylił. Zatrzasnęłam drzwi zanim cokolwiek zdążył powiedzieć i wróciłam do stołu. 
-Kto to był?-zapytała troszkę zdziwiona. 
-Nie nikt ważny. To tylko...-nie zdążyłam dokończyć, bo przerwały mi krzyki Nathana.
-Alex! Kochanie! Błagam! Otwórz mi!! Chce tylko porozmawiać!-tłukł się w drzwi i chyba płakał. Nie chciałam tego słuchać więc pobiegłam na górę. Nałożyłam słuchawki i włączyłam muzykę na fulla. Po chwili przyszła Elizabeth i oznajmiła, ze zostawił paczkę. Machnęłam ręką tak że upadła na ziemię i coś w niej się rozwaliło. 
-Dobrze.To już pójdę.-wyszła, a ja upadłam na ziemię i powoli odtworzyłam pudełko. W środku była szarlotka z "Green Street". Na samą myśl się uśmiechnęłam. Była troszkę rozgnieciona i nie wyglądała tak apetycznie ale wzięłam kawałek. Taki z niego romantyk ze nawet dołączył talerzyk i łyżeczkę. Wysilił sie, że hej! Do ciasta dołączony był list. Wzięłam go i zaczęłam czytać.

Kochana Alex
Chciałem cię przeprosić za to co sie stało... Zachowałem się jak palant, ba palant to mało powiedziane. Wszystko co napisze jest bez sensu. Żadne słowa nie wyrażą tego co teraz czuje. Chciałbym do cb wrócić.. chciałbym znowu czuć cię w swoich ramionach, trzymać tak mocno ile tytko zdołam. Nie wiem co czujesz, nie wiem czy wybaczysz, to czy mnie kochasz wciąż wiele dla mnie znaczy. Jeśli nie będziesz chciała ze mną być zrozumiem i spróbuje dalej żyć... Jay ci pewnie powiedział co sie ze mną stało.. Tak to wszystko prawda. Jeśli mnie nie kochasz to obiecuje więcej cię nie nękać i nie nachodzić. Jestem ci w stanie obiecać ze mnie już nigdy nie zobaczysz
                                                                                                                                Nathan
 Przeczytałam ten list. Po mojej głowie kołatało sie 1000 pomysłów co Nathan miał na myśli pisząc " Jestem ci w stanie obiecać ze mnie już nigdy nie zobaczysz" Najczęstsza myśl.. On chce sie zabić! Kocham go i nie mg do tg dopuścić wzięłam telefon i wysłałam Sykesowi krótkiego sms'a
Nathan nadal cię kocham ale nie możemy być razem.. Nie potrafię ci tego wybaczyć.. Przykro mi. Nie pisz więcej ani nie przychodź do mnie
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zaczęłam płakać. Jednak po nie całej minucie dostałam sms'a
Proszę cię tylko o jedno spotkanie. Bądź dziś o 17 w parku niedaleko twojego mieszkania. Bardzo zależy mi na tym spotkaniu.
Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam do łazienki obmyć twarz aby nie było widać śladów płaczu. Zeszłam na dół.
-Babciu.. Chciałam z Tb porozmawiać.
-Dobrze. Tylko zrobię herbatkę będzie nam się lepiej rozmawiało.-usiadłam na krześle i czekałam na Elizabeth. Zaparzyła herbatkę i usiadła przy stole.
-Więc o czym chciałaś porozmawiać?
-Chciałam oznajmić, ze wyjeżdżam.
-Ale jak to? Gdzie? Dlaczego? Źle Ci tu mnie?-zasypywała mnie pytaniami a ja coraz bardziej miałam wyrzuty sumienia.
-Po prostu chce wyjechać. Zapomnieć o nim i odciąć się d znajomych. Wyjeżdżam do Paryża.. Nie, Jest mi u Cb jak w niebie. (xd) Tylko, ze za dużo wspomnień jest tutaj. Ehh.. Przepraszam Cię. Ja wrócę za niedługo. Musisz mnie zrozumieć. A teraz przepraszam, ale muszę załatwić z pracą i mam jeszcze trudne spotkanie.-pocałowałam ją w policzek i napiłam się herbatki. Popędziłam na górę. Zadzwoniłam do mojego szefa w sprawie wyjazdu. Był bardzo wyrozumiały i się zgodził. Powiedział też ze bd na mnie czekał ponieważ jestem wspaniałym pracownikiem. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Kolejnym moim celem było kupno biletu. Zadzwoniłam do biura podróży. Kupiłam bilet na godzinę 20:35. Myślę, ze się wyrobie. Załatwiła wszystkie te sprawy i zaczęłam się ubierać. Chciałam wyglądać jak najładniej. Błękitna sukienka. Włosy spięłam w kokardkę. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Ubierałam właśnie buty kiedy w progu drzwi do kuchni stanęła Elizabeth.
-Wiesz. Mam coś dla Ciebie.-wyciągnęła do mnie kopertę.
-Nie.. Babciu.. Nie mogę tego przyjąć. Ja mam pieniądze. Starczy mi.-byłam troszkę speszona. Wepchała mi pieniądze do ręki i zacisnęła.
-To ode mnie. Będę tęsknić. Jesteś dla mnie jak wnuczka której nigdy nie miałam. Myślę że nie zapomnisz o starej babci.-uśmiechnęła się do mnie a po jej zmarszczkom policzku spłynęła łza. Otarłam ja i się przytuliłam. Tez bd mi jej brakować ale zwyczajnie muszę odpocząć.
-Jeszcze się zobaczymy. Pa.-pocałowałam ją i wybiegłam z domu. W parku byłam punkt 17. Rozglądałam się w poszukiwaniu Nathana. Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach i głębokie przytulanie. Obróciłam się i odepchnęłam jak sie okazało Nathana.
-Co ty do cholery odwalasz ciulu ty?! Spotkać okej! Ale nie jakieś zjebane czułości mi tu bd okazywać!-co za debil. Może mnie jeszcze bd chciał zgwałcić?!
-Przepraszam nie mogłem sie powstrzymać.-słychać było skruchę w jego głosie.-Ja chciałem się z Tb zobaczyć, chciałem wiedzieć czy to co Jay mówi to prawda.
-No to skoro mnie już zobaczyłeś to ja już sobie pójdę. Wybacz ale się spieszę.- odwróciłam się i już miałam odchodzić Nathan złamał mnie za rękę.
-Poczekaj.. Ja chce z Tobą porozmawiać.
-Nathan zrozum, nie mamy o czym rozmawiać.. Nie moja wina  ze Paola cie zdradziła i nasłała kogoś na ciebie. Jeśli poleciałeś na jej seksi ciałko to teraz cierp. Mogłeś mi coś powiedzieć to bym się postarała schudnąć. A teraz już mam idealną figurę ale nie ty na nią będziesz patrzył. A teraz wybacz ale spieszę sie bo przyjeżdża Sam.- Musiałam coś wymyślić żeby sie ode mnie odczepił i dał mi w końcu odejść
-Jaki Sam?-Nathan sie chyba wkurzył, ale w końcu o to mi chodziło żeby dał mi spokój.- Co już masz nowego chłopaka? Mówisz na mnie że cię zdradzam a sama sie pierdolisz na boku!?- teraz już przegiął sam mnie zdradził a mnie będzie o zdradę oskarżał? A podobno mnie kocha.
-Nie to przyjaciel.. A nawet jeśli bym sie z nim przespała to jestem w innej sytuacji niż ty! Bo my nie jesteśmy już razem i mam prawo spać z kim chce, chociaż tg nie rb bo nadal kocham takiego jednego dupka!- wykrzyczałam to i po prostu uciekłam nie mogłam już dłużej na niego patrzeć. Biegłam i odwracałam się by sprawdzić czy za mną biegnie, lecz on tam dalej stał. Nawet stąd widziałam że zabolały go moje słowa i że właśnie sie zastanawia nad tym co zrobił. Byłam wściekła. Nie wiem czy bardziej na niego czy na siebie, miałam przyjść powiedzieć ze kocham ale nie bd razem by wybić mu z głowy samobójstwo. Była godzina 18 kiedy wpadłam do domu po walizkę wzięłam ją i zadzwoniłam po taksówkę. Gdy siedziałam w taksówce napisałam jeszcze do Jaya sms'a
Spotkałam sie z Nathanem, ale chyba pogorszyłam sprawę :( schowajcie wszystkie żyletki i pilnujcie go proszę po sekundzie dostałam odpowiedź:
Okej już chowamy. Ale co sie stało? Dlaczego? Za dużo pytań zadawał ten człowiek
Jak Nathan będzie chciał to wam powie ja nie chce sie tłumaczyć po prostu go przypilnujcie.nie dostałam już odpowiedzi co oznacza że mnie posłuchali.
Weszłam na lotnisko. poszłam na odprawę a po sprawdzeniu walizek udałam sie do pobliskiej kawiarni na ciacho. Niestety była tam szarlotka i wszystkie wspomnienia wróciły. Miałam ochotę sie rozpłakać ale musiałam być twarda.

*Oczami Nathana*
Powiedziała ze Sam to jej przyjaciel i że sie z nim nie przespała bo nadal mnie kocha. Boże dlaczego ja jestem takim debilem. Chciałem ja przeprosić, ale ona już uciekła. Widziałem jak biegła chciałem ją zawołać, ale zbyt bardzo ją zraniłem. Po cholerę na tym świecie taki człowiek, który krzywdzi kobietę swojego życia i przychodząc na przeprosiny oskarża ją o zdradę? Dlaczego ja sie nie mogłem oprzeć tej głupiej Paoli?
Było minęła.. teraz pozostało mi tylko jedno wyjście. Pobiegłam do domu. Chciałem zamówić taksówkę ale wszystkie były zajęte. Niestety z astmą nie pobiegłem daleko.. Poszedłem na przystanek i czekałem na jakiegoś stopa czy autobus. Cokolwiek. Jednak się nie doczekałem. Postanowiłem, ze pójdę na nogach. Trudno. Szedłem tak długo. Nagle zobaczyłem znajomą mi twarz. Był to taksówkarz który pomógł mi dotrzeć do szpitala kiedy Alex... Ehh... Kiedy Alex była w szpitalu. Tylko... O matko! Podbiegłem do mężczyzn którzy go bili. Dostałem dwa razy po mordzie ale w końcu ich odpędziłem. Niestety facet trochę ucierpiał.
-Wszystko dobrze?-zaniepokoiłem się, ale muszę mu jakoś pomóc tak jak on pomógł mi.
-W porządku.. Dzięki za pomoc, gdyby nie ty pewnie by mnie zabili...- odpowiedział
-No wiesz teraz jesteśmy kwita.. ty mi pomogłeś jak sie spieszyłem do szpitala, ja ci teraz... A teraz wybacz bo sie spieszę
-Może cie podwiozę?- zapytał
-Nie to juz niedaleko przejdę sie- nie mogłem sie zgodzić na jego pomoc. Musiałem sobie wszystko przemyśleć, czy to co zaplanowałem jest dobrym rozwiązaniem. Jakieś 10 minut później byłem już w domu.
Skierowałem się do łazienki. Otworzyłem szafkę w poszukiwaniu żyletki,  której nie było. Pewnie któryś z chłopaków sie golił i wziął moją żyletkę... Mam nadzieje z nie ma chłopaków w domu. Poszedłem do kuchni w poszukiwaniu jakiegoś ostrego noża lecz gdy wychodziłem w drzwiach pojawił się Max
-Młody co ty robisz?- zapytał. Cholera z teraz akurat musiał przyjść.
-Chciałem sb kanapkę zrobić.-odparłem.
-Gdzie sobie ta kanapkę chciałeś zrobić w łazience? I na czym? Na ręce?-cholera on chyba wiedział że chce ze sb skończyć.
-To ty zabrałeś mi żyletkę?- Zapytałem, chociaż byłem pewny ze to on
- Nie, to nie ja. Jay ją wziął
-Ale dlaczego?
-Pisała do nas Alex jakie masz plany.. kazała cie pilnować więc to rb...

Hejo... I kolejny rozdział tym razem w wykonaniu Basi... Ja tu tylko rb poprawki.xD Jak mijają Wam wakacje?
P.S. Czytasz=Komentujesz  plisss

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 30 "Babcia."

*Oczami Alex*
Miałam koszmarny sen śniło mi się że Nathan mnie znalazł i mnie przepraszał, a na następny dzień znalazłam go w łóżku z 5 kobietami. Na szczęście to był tylko sen. Obudził mnie głos Elizhabet
-Kotenieńku zejdź na dół, bo zrobiłam śniadanie, a za chwile idziesz do pracy.-otworzyłam szeroko oczy. Zerwałam się i pobiegłam do szafy. Wyciągnęłam zgrabną sukienkę z lekkim dekoltem.Włosy związałam w kłos. Lekki makijaż i baletki. Zbiegłam na dół.
-Matko! Już jestem! Nie jestem głodna. Dziękuję Ci. Będę lecieć. Wracam ok. 21.-pocałowałam ja w policzek.
-Ale kanapki zrobiłam.-westchnęła staruszka.
-Przepraszam, ale się spieszę. Wynagrodzę Ci to. Paa!-wybiegłam z domu i ruszyłam pędem do baru. Nie było daleko więc szybko dobiegłam. Hym? Moze zacznę biegać i na siłownie chodzić? To by był dobry pomysł. Wpadłam do pracy.
-Dzień dobry!-wpadłam zdyszana na zaplecze.-Bardzo przepraszam za spóźnienie.-dyszałam i starałam złapać się głęboki oddech.
-Witam. Ale jakie spóźnienie? Jest pani punktualnie! Bardzo chwalę takich pracowników.-pokazał ręką na zegar na ścianie który wskazywał 8. Strasznie się zdziwiłam, ale w duchu byłam szczęśliwa. Facet podał mi fartuszek.
-Dziękuję. Mogę już iść?-zapytałam.Troszkę się bałam bo nie byłam nigdy w tej pracy.Kiedys wujkowi pomagałam ale to trochę.
-Przecież nie ma klientów.-zapytał. Co nie wie po co się idzie? To seryjny właściciel czy jak.Spięłam się.
-No.. Stoliki przemyć. Krzesła znieść na ziemię.-mówiłam niepewnie.
-Niech się pani rozluźni.Chciałem tylko panią sprawdzić. Spokojnie.-pogłaskał mnie po ramieniu.
-Strasznie się wystraszyłam. Dobrze to ja już pójdę na salę.-założyłam fartuch i poszłam wykonywać swoje czynności. Przez pierwsze cztery godziny przychodziły jakieś pojedyncze osoby. Po kawę albo jakieś przyjaciółki na ciacho. Gdy dochodziło południe zbierało się coraz więcej osób. Na obiad albo posiedzieć tak po prostu z kumplami. Strasznie dużo było pracy ale sprawiało mi to przyjemność. Ludzie byli bardzo mili, ale wieczorem to była jakaś masakra! Totalna! Faceci zbierali się na mecz. Grał Manchester City i Manchester United. Nie rozumiem tego niby tu Manchester i tu Manchester a dwa kluby i dwa "fandomy". Ajć. Ała!! No masakra z tymi facetami. Cały czas mnie szczypią. Zanosiłam właśnie piwo jakiemuś chłopakowi. Matko! Loczki! Źle mi sie kojarzą. Postawiłam piwo na stoliku i już miała odchodzić ale facet popatrzył mi w oczy. Już wiedziałam, że to Jay i nie bd tak łatwo się wykręcić. Złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
-Alex! Tak się cieszę! Gdzie mieszkasz? Jak się czujesz! Tak cholernie bałem się ze wyjechałaś.-przytulił mnie. Też sie cieszyłam, że go widzę, ale bałam się ze powie chłopakom. Trzymałam go mocno w uścisku. W końcu oderwał się.
-Nie, miałam taki zamiar, ale jakaś awaria była czy coś i musiałam zostać. Mieszkam z Elizabeth. Jak się czuje? Zimno mi. Błagam. Zostaw mnie teraz, bo kurcze szef mnie zwolni! Jestem w pracy.-wkurzyłam sie i poszłam do środka. Jay poszedł za mną.
-Będę czekać na Ciebie!-krzyczał. W środku było głośno. On poszedł do swojego stolika,a ja wróciłam do swoich obowiązków. Dochodziła 21. Klienci wychodzili. Mecz sie skończył. Było strasznie brudno. Szef już wyszedł i wszyscy pracownicy. Zostawił mi klucze. Miałem posprzątać i zamknął bar. Powycierałam stoliki.Wyłożyłam krzesła i zaczęłam zamiatać. Zawiesiłam fartuch na wieszaczek. Ubrałam sweterek. Wyszłam z baru. Zamknęłam go na klucz. Odwróciłam się i doznałam szoku.
-Jay! Debilu!-złapałam sie za serducho.-Nie strasz mnie!
-Spokojnie. To tylko ja.. Spokojnie. Czekałem na Ciebie. Mogę Cię odprowadzić?-zapytał i zrobił słodkie oczka.Nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam głową a "tak" z uśmiechem poszedł ze mną.-Wiesz. Bardzo chcę żebyś wróciła, ale wiem, ze tego nie zrobisz. Tak sb myślałem o Tb i twojej wyprowadzce. I wymyśliłem, że załatwię Ci mieszkanie. Gdzieś bliżej nas.-taaa. Pewnie. Jeszcze sie Sykes dowie.. Ooo po moim trupie.
-Nie!
-Ale.. Bd..-nie Jay! Zrozum, ze nic nie bd!
-Nie Jay! Nic nie będzie! Mhm.. Jeszcze się Sykes dowie..Tak, tak.-stałam pod domem Elizabeth.
-Tu mieszkasz?-popatrzył na mnie z politowaniem.
-Tak. Bardzo przytulnie. Jay.. Sorry, ale mi jest zimno i chce mi się spać.-pocierałam ręką o ramie. Na prawdę było zimno.
-Db. Już Cię puszczam. Tylko pozwól mi Cie odwiedzać. Proszę.-no i znowu te swoje kocie oczęta. Rzuciłam mu sie w ramiona.
-Brakowało mi Ciebie, Jay.-poczochrałam jego loczki.
-Mi Ciebie jeszcze mocniej.-puścił mnie. Kiwnęłam głową na "tak".
-Tylko powiem Elizabeth, że bd przychodził. Pa.-pobiegłam do domu.-Już jestem!-krzyknęłam z hallu.
-Co tak późno? Wiesz która jest godzina? Już 22. Miałaś być przed 21.-oj. Troszkę długo. No ale co ja poradzę, że mnie Jay zatrzymał.
-Tak wiem, przepraszam. Był duży ruch. Musiałam posprzątać bar, jeszcze mnie kolega zatrzymał.-ściągałam buty, a kobieta opierając się o futrynę założyła ręce na piersi.
-No przyjaciel. Bardzo dobry. Nie, nie, nic do niego nie czuję. Apropos tego przyjaciela. Jay chce mnie odwiedzać. Może?-stanęłam naprzeciw niej.
-Pewnie. A teraz chodź coś zjeść.-powiedziała i poszła do kuchni a ja za nią.
-Nie dziękuje. Jadłam. Poza tym. Późno już.-ups. Nie jadłam nic cały dzień. Ale dobrze. Przynajmniej schudnę. A jeszcze się dziś tyle nabiegałam.Szybko,pobiegłam na górę, żeby mnie Elizabeth nie zatrzymała. Wzięłam., już zimny prysznic. Nabalsamowałam swoje okropne ciało i odpłynęłam w krainę snu.

*tydzień później*
Przez ten tydzień sporo schudłam. Nawet bardzo. Kiedy stanęłam na wagę byłam z siebie dumna. Przez siedem dni z moich 67 kg. zrobiło się 54. W lustrze widziałam piękną dziewczynę. Zgrabną i umięśnioną. Założyłam na siebie krótką sukienkę, włosy związałam w kłos i zrobiłam delikatny letni makijaż. Dziś miałam wolne tak samo jak i jutro. Jednak ten dzień miałam spędzić z Jayem. Zeszłam na dół, a babcia.... No właśnie. Babcia. Tak właśnie Elizabeth kazała mi na siebie mówić. A.. na czym to ja... Ah tak. Zeszłam na dół, a babcia czekała na mnie ze śniadaniem.
-Babciu.Przecież mówiłam Ci, ze nie jestem głodna.
-Nie! Masz to jeść! Nie jesz nic ode mnie przez tydzień.-nigdy jeszcze nie słyszałam jej takiej zdenerwowanej. Postawiła mi przed oczami kanapki z szynką i serem.
-Wychodzę z Jayem do...-nie skończyłam ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć. W nich stanął Loczek.
-Witaj.-pocałowałam go w policzek.
-Hej. Ślicznie wyglądasz. Idziemy?-miał śliczny uśmiech. Już dawno go takiego nie widziałam.
-O nie! Chodź tu synku.-machnęła do niego zachęcająco. On podszedł do niej. Schylił się.-Masz jej pilnować żeby jadła. Chude to jak patyk. A taka z niej ładna dziewucha była. Zeszpeciła się tylko bo jakiś chłystek źle ja potraktował.-chciało mi sie śmiać. Jednak gdy zobaczyłam minę Jaya zaniepokoiłam się.
-Niech się pani nie boi. Ja już ją przypilnuję.-pogładził ją po ramieniu i podszedł do mnie.
-To my idziemy!-krzyknęłam i wyszliśmy. Normalnie gadaliśmy. Nawet zapomniałam o tej rozmowie i o tym jego spojrzeniu rano, ale gdy wracaliśmy z lodów Jay zaczął temat.
-Alex. Też to widzę. Za bardzo schudłaś. Ile ważysz?-zatrzymał się i patrzył mi prosto w oczy. te niebieskie tęczówki hipnotyzowały tak jak te Nathana. Może trochę mniej. Może trochę inaczej, ale i tak mocno.
-54. Ale co z tego?-denerwowałam się. Wiedziałam, że on coś z tym zrobi.
-Co?! Zwariowałaś! Przecież ty ważyłaś ok. 70. Zrobisz coś dla mnie.-ta pewnie. Może jeszcze kurwa dziecko mu zrobię! No i znowu te paczałki. Eh. No db.  
-Co mam zrobić?-zapytałam troszkę z zawahaniem.
-Pójdziemy do lekarza. Na badania. Proszę.
-Co? Ale po co?-co ten debil znowu wymyślił?
-Tak, idziemy. Zgodziłaś się. Chodź.-pociągnął Cię za rękę. Na szczęście zjedliśmy lody.xd Doszliśmy do "całodobówki" Pobrali mi krew i zrobili jakieś badania. Nudziarz z tego McGuinessa. Nie wiem jakim cudem udało mu sie to zrobić, ale po godzinie nudnego czekania dostaliśmy wyniki. Bałam sie otworzyć.
-Okey. Skoro nie chcesz to chodź.Przejdziemy się.-wziął mnie za rękę i szliśmy jak rodzeństwo podskakując i śmiejąc się przy tym. Wreszcie zatrzymaliśmy się.Czułam, że ktoś nas obserwuje ale jakoś mi to nie przesadzało.
-Gotowa?-wyciągnął z kieszeni kopertę.
-Tak.-wyrwałam mu z ręki kopertę i szybko otwarłam.Były wyniki badań i list. Zaczęłam czytać na głos.
-" Z przykrością stwierdzam, ze ma pani anoreksję. Musi pani zażywać leki. W środku powinny też być recepty na te leki. Proszę je wykupić i zażywać tak jak pani napisałem. Czekam na panią za miesiąc."-już się miałam przytulić do Jaya, ale ktoś wyrwał mi kartkę.
-Jak to?! Jak to masz anoreksję!? Dlaczego?! Coś ty najlepszego zrobiła. Wyglądasz jak patyk.. Alex...-to był Mr. Sykes. No chyba go zajebię! Taa. Ja źle zrobiłam! Mam mu powiedzieć jak sie prawie z Klaudia przeleciał?! Podszedł do mnie i chciał się przytulić. Wyglądał okropnie. Broda. Oczy podpuchnięte i czerwone. Jak wrak Titanica po prostu.
-Zostaw mnie szmato! Co ty tu robisz wgl!? Oddawaj to!-wyrwałam mu list.-Jay! Ty zdrajco!! Powiedziałeś mu?!-w sumie to nie mógł mu powiedzieć bo był tak samo zdziwiony jak ja.
-Nie! Nie mam pojęcia skąd on się tu znalazł.-a było tak pięknie. Jay znowu się zdenerwował i żyłka na szyje mu wskoczyła. Nathan upadł na kolana i przytulił się do mojego brzucha.
-Kochanie. Tak bardzo mi Cię brakuję. Nie wybaczę sobie pewnie tego, ze Cię straciłem, ale wróć. Proszę.-płakał. Serce mnie zakuło. Nie chciałam na niego patrzeć. Podjęłam jednoznaczna decyzję.
-Człowiek który wymaga od innych a od siebie ani grosza jest nikim.-powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku.-Będę tęsknić Jay.-powiedziałam i pobiegłam do domu. Nathan krzyczał coś za mna ale nie słyszałam. Jay biegł ale nie dogonił mnie bo wsiadłam do taksówki. W ręce dalej trzymałam zmięty list.

*Hejj! Jest kolejny!! Czekam na komcie! Do nn.xD pa;*

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 29 "No zabije gnoja! To wszystko przez niego!"

*oczami The Wanted* 
Wyważyli drzwi. Zobaczyli tylko otwarte okno, szafę i komodę. Jay pobiegł do okna by zobaczyć czy nie ma jej jeszcze na polu.
-Uciekła, ona to naprawdę zrobiła!- krzyknął zdesperowany.
-No zabije gnoja!-powtórzył Tom.
-Cicho! Przestańcie.. Znajdziemy ją..-Siva. 
-Tak tylko skąd będziesz wiedział dokąd ona uciekła?- zapytał Max. 
-Przecież ona może być wszędzie.-dodał Jay 
-Durnie durnowate! Trzeba sprawdzić loty nie?! Jak jej nie ma na lotnisku to poleciała najbliższym co?!-powiedział.-Ale trzeba to sprawdzić.. Jay.. jedź ze mną.. wy tu zostańcie i jak ten sukinkot przyjdzie to go zatrzymajcie dla mnie.-Tom. 
-Okej nie ma sprawy.-odrzekł Siva.-Ale jak jej nie będzie na lotnisku? 
-To sprawdzimy loty durniu!-Tom przewrócił oczami i pociągną Loczka za sobą. 
-Ale wiecie ze jest możliwość że żadnym lotem nie poleciała bo nie zdążyła i ukrywa się w Londynie.- dodał Max ale Jay i Tom tego nie usłyszeli.
-Max.. przestań... Nie ma jej skarbonki którą zawsze miała.. musiała polecieć najbliższym lotem.. Nie brałaby pieniędzy.. przynajmniej nie tak dużo jakby została w Londynie.-Seev 
-Może masz racje odparł.- Max.

* w tym samym czasie Tom i Jay.Jechali na lotnisko* 

Jechali w ciszy. Tom wpatrywał sie w krople które z ogromną szybkością spływały po szybie, wsłuchiwał sie w deszcz bębniących o maskę auta. Zapowiadała sie burza. Parker nie mógł już znieść tej ciszy.-Jay..Nie martw się..-pocieszał go Parker- Na pewno nic jej nie jest.
-No łatwo Ci kuźwa mówić! A co byś zrobił jakby tak Kels zwiała?!-Jay był wściekły. Na siebie,że jej nie dopilnował i na Nathana, że tak z nią postąpił. 
-Pewnie bym sie załamał.Tylko, że Alex nie jest twoją dziewczyną.
-Ale jest dla mnie jak... jak.. Jest ważna.
-Dla mnie też jest ważna.
-Ale nie tak jak dla mnie. 
-Jay... Ty sie chyba nie zakochałeś w dziewczynie młodego?!
-Spójrz jak on ją traktuje! -Jay.
-Ale to jest dziewczyna Nathana!-powiedział wkurzony Parker.
-Co nie oznacza że bd tak zawsze.
-Co ty chcesz zrobić?!
-Jeszcze nie wiem, ale coś na pewno.
-Nie możesz tego zrobić Sykesowi durniu!
-A on niby może robić takie rzeczy Alex?
-Nie nie może ale to nie jest usprawiedliwienie. - powiedział Tom i w tym momencie skręcił na parking lotniska Jay wybiegł z samochodu jak petarda. Podszedł do listy lotów.
-Polska teraz... Wcześniej Hiszpania, Niemcy i Paryż...-mówił na głos.-No świetnie! To gdzie teraz.. Może baba z tego takiego tam wie..-pokazał na kasę.  
Ale widzisz ja tu gdzieś? nie to znaczy ze poleciała, ale lot do Hiszpanii był 20 minut temu wątpię żeby zdążyła- odparł Tom.
 -Matko durniu.. Może ta baba ją widziała!-poszedł do kasy.-Widziała może pani taką niską brunetkę, prawdopodobnie w okularach. białe coneversy. Czarna bluza chyba.
 -Przepraszam bardo nie mogę panu pomóc, tutaj przewija sie bardzo dużo brunetek... Nie zapamiętuje gdzie zamawiają bilety.
- A nie mogła pani tej zapamiętać do cholery?!
-jak pan może, moja praca nie polega na zapamiętywaniu osób, jl pan nie chce biletu to niech pan odejdzie.
 -A właśnie ze mogę bo ta dziewczyna może sb coś zrobić do cholery!!-upadł i zatopił twarz w dłonie.
-Bardzo mi przykro, ale to nie moja sprawa.- powiedziała kobieta, a Jay próbował sie na nią rzucić lecz Tom go powstrzymał.
-Stary spokojnie.
- Jak mam być do cholery spokojny! Wracam do domu.. Do tego Sykesa jebanego!
-Jay ale nie możesz mu nic zrobisz.
- A właśnie że mogę..Wsiadaj do samochodu a jak nie to sam jadę!
 -Jade z Tb.-Kiwnął tylko głową i ruszył. W przytłaczającej ciszy pojechali do domu. Jay wpadł do domu i poszedł do salonu. Paola siedziała Nathanowi na kolanach a Seev i Max opowiadali co sie stało. Loczek podszedł do BabyNath'a. odepchną dziewczynę i przywalił młodemu w brzuch.Nathan byl zszokowany tym zajściem lecz oddal Jayowi.
-Ty szmaciarzu! Jak ja cię kurwa nienawidzę!-Jay przygwoździł Nathana do ściany i bił go po twarzy.-był cały zakrwawiony ale McGuinessowi to nie przeszkadzało.
-Jay do cholery przystań, zabijesz go! 
-I o to mi chodzi!-nie przestawał.
-Jay kurwa przestań... -krzyczał Tom lecz do niego nic nie docierało. Wkurzony Tom chwycił wazon i ogłuszył Jaya. Następnie zwrócił sie to Nathana- Czy ciebie popierdoliło miałeś taką wspaniałą dziewczynę a jak ja traktujesz?Nathan był cały zakrwawiony. czerwona ciecz spływała mu po brodzie na koszulkę.-Gdzie. Gdzie ona jest.-pluł krwią na podłogę. Jay otrząsnął się i zaczął wydzierać.
- Parker powaliło Cie?! Ciebie też?! O Jeszcze żyje?!-warknął i doskoczył do Nathana.
-Zabij.-jęknął Nathan. 
-Widzisz! Sam się prosi!-Jay.
-Jay to nie jest rozwiązanie- tłumaczył Siva i trzymał Jaya.-Moglibyście stąd zabrać Nathana do cholery? -zapytał.-A poza tym młody mi przypomniał.Wiecie już gdzie poleciała Alex?  -Najprawdopodobniej nigdzie, bo na żaden samolot nie zdążyła.- odparł Tom.
-No to zajebiście skwitował Max.
-Puszczaj mnie lamo!-warknął Jay. Ochłonął.
-Ja go zabiorę.-szarpnął Nathanem a ten się prawie wywrócił. Paoli już nie było.

*oczami Alex*
Chciałam lecieć do Paryża, ale niestety pogada mi nie pozwoliła.Tak jak większość pasażerów poprosiłam o zwrot pieniędzy.Postanowiłam poczekać parę dni i dopiero wtedy wyjechać, tylko gdzie przenocować? Nie wiedziałam co mam zrobić usiadłam na ławce myśląc na życiem gdy podjechał autobus.Tak! to jest to pojadę do jakiejś innej miejscowości i zacznę nowe życie. Kupiłam sobie bilet pojechałam do... (no do dajesz jakąś miejscowość) Był lekki tłok al mi to nie przeszkadzało.Na miejscu zaczęłam szukać gdzie bym mogła spać. Jednak nici z tego.Nie dość ze ciemno to jeszcze wszystko pozamykane. Zawiedziona poszłam do parku. Usiadłam na ławce i przytulona do torby zasnęłam. Rano obudziłam sie i poszłam do jakiegoś hotelu. Stać mnie było tylko na jedną noc.Musiałam szybko coś znaleźć.
Zostawiłam swoje rzeczy i udałam sie  a poszukiwanie pracy i domu. Zawędrowałam do jakiegoś klubu gdzie potrzebowali kelnerki.  Udało mi sie dostać tygodniowy staż. będę miała płacone mniej niż kelnerka ale zawsze coś . teraz zostało tylko znaleźć dom szłam właśnie do hotelu. Wpadłam na pewną starszą panią a jej zakupy się posypały.
-Bardzo przepraszam.. Ale jestem taka zabiegana i zdenerwowana.-zaczęłam zbierać wszystko z ziemi.
-Nic nie szkodzi złotko, ale dokąd ci sie tak spieszy? Przecież nikt cie chyba nie goni- powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do mnie. w sumie nie wiem dlaczego ale zaczęłam jej mówić co sie przez ten dzień stało w moim życiu.
-Nie nikt mnie nie goni tylko że... chłopak mnie zdradził i ja uciekłam mieszkam w hotelu ale zaraz mi sie pieniądze skoczą , prace znalazłam ale jeszcze potrzebuje dom.
- O taki chłopak nie zasługuje na taką ślicznotkę. Ale masz szczęście, że na mnie trafiłaś. mieszkam sama.. Czasem chcę posiedzieć i porozmawiać. Choćby o pogodzie. Wiec bierz swoje rzeczy i chodź do mnie.
-Ale nie trzeba ja sobie poradzę na pewno coś znajdę nie będę sie pani zwalać na głowę.
-Nie zwalasz się.. Złotko.. No chodź.. Drugiej takiej szansy możesz nie dostać.
-Dobrze, ale obiecuje że to będzie tylko parę dni.-powiedziałam i udałam się do hotelu po swoje rzeczy. Staruszka swoim wolnym krokiem razem z zakupami szła za mną.Wpadłam do hotelu. Wzięłam torbę i podeszłam do kobiety.
-Niech mi pani to da.-wzięłam jej siatki.-Gdzie idziemy?
-Ja cie zaprowadzę tylko ci jeszcze klucze wcześniej dorobię bo jakbym czasami poszła n a jakieś zakupy a ty byś wracała z pracy to żebyś miała.- powiedziała kobieta i udałyśmy sie w stronę mojego "noclegu".
- Ja pani oddam pieniądze. Obiecuję.
-Ależ nie trzeba nie robię tego tylko dla Ciebie. Mam nadzieję że będziesz czasami gadać z taką staruszka jak ja... po prostu nie lubię siedzieć sama a tak to będę miała co robić.
-Dziękuję pani bardzo, ale to bardzo. Ratuje mnie pani.-nagle zatrzymała się przy nie dużym domku. -To tutaj złotko, wiem ze niewielkie mieszkanko ale na pewno się pomieścimy- posłała mi blady uśmiech i wręczyła klucze. Weszłyśmy do środka.
-Ładnie tu. Jest dosyć późno. Ja rozpakuje zakupy a pani niech pójdzie się umyć. Posprzątam tu troszkę. A.. mogę jeszcze wiedzieć gdzie będę spać?
-O nie nie, ty nic nie będziesz robić ten chłopak dał ci wystarczająco popalić. tam po lewej są drzwi do łazienki- wskazała na brązowe drzwi.-A tam na końcu korytarza jest wolny pokój.
-Dziękuję. Erm..Wiem.. Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Dla mnie to przyjemność pomagać pani.
-Ale ja twojej pomocy nie potrzebuję a tak poza tym skoro mamy razem mieszkać nie mów do mnie Elizabet.
-Śliczne imię. Alex jestem. To chociaż pani pomogę rozpakować te zakupy. Nalegam.
-No dobrze na tyle sie mogę zgodzić.-uśmiechnęłam się i pomogłam kobiecie się rozpakować. Poszłam sie odświeżyć i do swojego pokoju.Jak tu przytulnie jednak głupi ma zawsze szczęście... Czyli wiadomo dlaczego Nathan to zrobił tylko dlaczego na początku ze mną był. W sumie ta cała Paola ma lepszą figurę, więc pewnie to też mu się we mnie nie podobało. Ale jeszcze zobaczy co stracił.Położyłam torbę na łóżko i zaczęłam wkładać ubrania do dębowej szafy. Obok było lustro. spojrzałam na sb.-Muszę sie zacząć odchudzać.-jęknęłam sama do sb i zmęczona położyłam się na łóżku.

*Oczami Jaya*
Dlaczego ten dupek jej to zrobił?! Przecież ona jest taka piękna! To ciało. Boże! Dlaczego ten debil ją tak traktuje!? Nagle do pokoju wszedł Nathan.
-Jay.-jęknął.
-Jeśli chcesz jeszcze żyć wypierdalaj stąd.-zacząłem krzyczeć. 
-Ale Jay.
-Nie chce cie słuchać, jesteś złamanym hujem. Jak mogłeś jej to zrobić?! Ten anioł ci oddal swoje serce a ty tak ja potraktowałeś.Jej ciało.. Jest.. jest idealne! Jej włosy.. i oczy.. Jak mogłeś?!-dalej na niego wrzeszczałem. 
-Tak wiem i jeszcze te pocałunki, Boże jakim ja bylem debilem.-przynajmniej w jednym się zgadzamy jest debilem. Jak on w ogóle śmie wspominać o jej pocałunkach. Nie no przesadził. Już miałem sie na niego rzucić gdy usłyszałem.
-Wiesz Jay przyszedłem tu po to by cię prosić abyś mnie zatłukł bo ja nie potrafię żyć z myślą ze ja skrzywdziłem.
-Ooo.. Jak miło...-przywaliłem mu w twarz, a krew mu sie puściła.
-Jay dziękuję Ci. 
-Nie rb tego dla cb tylko dla Alex..
-Nie nawiedzę sb. Jestem.Ugh. Nie ma nawet takich słów.
-Tak nie ma słów by opisać twoje zachowanie a teraz wynoś się.
-Ale. Jay. Nie.Błagam.Ja nie chcę się kłócić.
-Wypierdalaj stąd bo naprawdę nie chce cie zabić, zrozum.
-Ale..eh..-spojrzał na mnie z bólem.. nie ruszyło mnie to.. Wyszedł.Po kiego huja on tu przychodził. Muszę znaleźć Alex upadłem na łóżko i myśląc o moim Aniele zasnąłem.Stała przede mną, szeptała mi do ucha.
-Kochanie ta noc jest w naszym posiadaniu.- zaczęła mnie całować. I w tym momencie musiałem się obudzić.

*No to ten,-hej! Tu ja.. i ona .xd Czyli my. Ty ona-Basia kazała mi to napisać. no ale to tam nic. xdd mam nadzieję że rozdział się spodoba. Czeka...czekamy na duuużo komentarzy (więcej niż pod ostatnim) No i do zobaczenia misiaczki.;* (jak to mówi mój pan od w-f'u) 

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 28 "Obudziłam się na kanapie w objęciach..

                                                       *Oczami Alex*

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Wow. 10. Jak na mnie to coś wcześnie. Spojrzałam w okno i się przeciągnęłam.
-Pada deszcz.-ziewnęłam. Spojrzałam na miejsce obok. Jego znów nie było. Moja cierpliwość dobiegła końca. Zbiegłam na dół wściekła.
-Gdzie on zaś poszedł?! Znowu z Paolą?! No odpowiadajcie!-wrzeszczałam na chłopaków. Oni gapili się na mnie. Aj! Ugh! Byłam w samej bieliźnie! Faceci!-Albo mi teraz odpowiecie albo rozniosę ten dom!
-Em.. No pojechali na zakupy.-powiedział Seev.
-Jak go zabije, zabiję go po prostu!-wrzeszczałam i już miałam uderzyć pięścią w lustro, ale Jay mnie złapał w pasie i przyciągnął do siebie tak że nie mogłam dotknąć lustra. Zaczęłam go bić i kopać. Jednak on dalej mnie trzymał. W końcu się uspokoiłam. Na śmierć zapomniałam o Klaudii. Znowu zaczęłam wariować.
-Matko, chłopaki! Gdzie jest Klaudia.. Co z nią?!-pytałam a oni patrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Alex. Dobrze się czujesz?-zapytał Seev.
-Nie! No właśnie nie! Gdzie jest Klaudii?!-Jay dalej mnie trzymał. Czułam się nieswojo bo dotykał mojego ciała.
-Alex. Klaudia przecież została u mamy. Jej i mojej. Zapomniałaś? Wszystko dobrze?-powiedział Max.
-Oj.. Chyba nie.-opadłam na Jaya. Zakręciło mi sie w głowie.
-Alex.. Słyszysz mnie? Alex.-chwycił moją głowę Jay. Dosłownie wisiałam na nim. Moje bezwładne ciało wisiało wzdłuż niego.
-Głowa.-jęknęłam. Tom wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Usiadł obok i głaskał mnie po włosach. Jay przyniósł mi wody. Zamoczyłam w nie usta ale nie piłam.
-Może zadzwonić po lekarza?-zapytał Max. Wszyscy.. Wróć. 4/5 The Wanted siedziało przy mnie.
-Nie.. Zaraz przejdzie.-obróciłam sie na bok, a Loczek przykrył mnie kocem.Czułam sie taka słaba.od razu zasnęłam.

                                                         *Oczami Jaya*

Matko. Jak zobaczyłem ją w tej bieliźnie.Jest taka piękna. A ten sukinkot! Jak może jej to robić?! Teraz leży. Taka obolała., blada i zimna. Co z tego ze była z tym... Ekhem. Okey. to mój przyjaciel. Że była z Nathanem. Tak cholernie się o nią martwiłem. Usiadłem obok i delikatnie ją głaskałem.
-Co się z nią dzieje. tak nagle zrobiło jej sie słabo? To nie jest normalne.-szepnął Max. Nie no co ty nie powiesz George?
-Coś ty?-walnął Tom. Ten to mi czyta w myślach.
-Ja nie mogę...-powiedział Maxio a See mu przerwał.
-To puść.-walnął a wszyscy zatrzymywali śmiech.
-Siva.. Bo Ci przywalę.-warknął.
-No już już. Może by tak zadzwonić po Kels. Mają dobre relacje ze sobą.Może to jakieś kobiece sprawy.-dodał Seev a mnie zamurowało.
-Ty może ona jest w ciąży-palnąłem. Zdałem sb sprawę z tego co powiedziałem i zrobiłem face-plama.-Tak wiem. Dureń ze mnie. Tom. Dzwoń do Kelsey.
-No już.-wziął telefon i zadzwonił do blondynki.-No hej kochanie. Mogłabyś przyjechać do nas?...Oj.. A do kiedy?... Alex nam prawie zemdlała. Źle sie czuje. Śpi teraz...A pomoże?... No ale... Nie ma Nathana... Zwariowałaś?... To jak przyjedzie.. Pa kotek.-rozłączył się.
-I co?-zapytał Max.
-Nie może. Jest na tańcach. Powiedziała że najlepiej bd jak Alex pójdzie się odświeżyć, ale lepiej by było jakby ktoś przy niej był. No ale że nie ma Nathana no to niech lepiej śpi.-powiedział, a ja dalej siedziałem przy niej.
-Jay siedź przy niej żeby nic sie jej nie stało. My zrobimy jakiś obiad.-powiedział Seev. Mogę siedzieć tak przy niej aż do śmierci.
-Pewnie. Tylko nie zapomnijcie o mnie.-szepnąłem tak by nie obudzić Alex ale żeby chłopaki w kuchni słyszeli.
-Wiemy loczek wiemy!-powiedzieli wszyscy razem.Położyłem sie obok niej. Dalej lekko ja głaskałem. Oczy mi sie zamykały. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.


                                                      *Oczami Alex* 

Obudziłam się na kanapie w objęciach.. Jaya? Okey? Spojrzałam na wiszący zegar. Matko moja! Znowu 14!
-Jay.. Loczku.. Zejdź.. Chcę wstać.-szepnęłam i jakimś cudem zwaliłam go z łóżka a on z hukiem spadł na ziemię i momentalnie się obudził. Do salonu przybiegli chłopaki.
-Ałuu!-złapał się za głowę.
-Co tu się dzieje?-zapytał Seev.
-Przepraszam Cię..Ale.. Leżałeś na mnie.-jęknęłam i wstałam.
-Nic się nie stało. Ekhem.. khym! ekk!-chrząkali chłopaki a Jay podszedł do mnie od tyłu i założył mój stanik, który jak sie okazało nie leżał na moich piersiach. Zrumieniłam się.
-Ym... Ten. Dzięki. To może pójdę na górę.-szybko popędziłam na górę. Stanęłam na schodach i słuchałam ich rozmowy.
-Jay.. Ona jest z Nathanem.-powiedział lekko zły Max.
-No i co z tego?! Przecież on ją okłamuje. Nie widzicie tego. On..-zaczął Jay ale ja nie chciałam już tego słuchać. Poszłam do pokoju. Wzięłam ręcznik i udałam sie do łazienki.Wysuszyłam się i ubrałam małą czarną. Szpilki i rozpuściłam włosy. Zrobiłam dosyć mocny makijaż i zeszłam na dół. Chciałam żeby Nathan był mną zachwycony. Gdy poszłam do salonu wszyscy wciągnęli powietrze.
-Wow!-krzyknęli razem i odetchnęli.
-Ładnie nie?-zapytałam z uśmiechem i okręciłam się wokół własnej osi.
-Puuuuuuh! Cudownie!-jęknął Jay.
-Przyznaję. Dwie godziny pracy jednak zrobiły swoje.-dodał Max.
-Wow! Już 16? No nieźle. Nie wiecie kiedy wróci Nathan i ekhem.. Paola?-ledwo co to imię przeszło mi przez gardło.
-No nie wiem właściwie. Nie jesteś głodna? Nic nie jadłaś.. Nawet śniadanie. Nie można tak.-powiedział Tom. Mój wybawiciel.Skręca mnie już.
-Tak! Już nie mogę.-jęknęłam.Razem z chłopakami poszłam do kuchni.
-Na co masz ochotę?-zapytał tym razem Seev.
-Hym? Może jajecznicę?-zapytałam z uśmiechem a Parker zabrał się za moje danie. Czekałam a w brzuchu mi burczało.
-Proszę.-Tom podał mi talerz a ja zaczęłam jeść. Łykałam kęsy jak człowiek, który nie jadł z tydzień. Podniosłam wzrok i spojrzałam na chłopaków.
-Ym... ten.. Pyszne.-zarumieniłam się i uśmiechnęłam.
-Oj.. głodna jesteś. Nic się nie dzieje. Max je gorzej.-wszyscy włącznie ze mną zaczęli się śmiać. Siva oberwał od Maxa w tył głowy.Ja skończyłam jeść, a drzwi się otworzyły. Pobiegłam sprawdzić czy to Nathan. No tak.. I Paola. Ruciłam sie na niego i zaczełam całować. NIe był zabardzo zachwycony. ODerwałam się od niego i zeczęłam wrzeszczeć.
-Czemu cały czas z nią wychodzisz?! Co ja Ci nie wystarczam?! Może się z nią zabawiasz co?!
-To nie tak, ja tylko pomagam Paoli szukać mieszkania i pacy. nic mnie znią nie łączy, tylko ty masz jakieś chore urojenia.
-Pewnie czyli to znowu moja wina! Świetnie.-nawet nie zauważył że odpicowałam sie dla niego jak stórż w Boze Ciało. Pobiegłam na górę a za mną poleciał Jay.-Czego chcesz?! Weź mnie zostaw! I tak zaraz wychodzę!
-Gdzie ty masz zamiar iść o tej porze?!-wrzasnął Jay.
-Tam gdzie ty zazwyczaj chodzisz jak chcesz sie popatrzyeć na laski! I nie zabronisz mi.
-Nie wiedziałem ze gudtujesz w kobietach, a tak na serio to nigdzie nie idziesz.
-Wal się.-walnęłam go w tors i wybiegłam z domu. Nathan nawet nie zauważył że wychodzę, był zajęty rozmową z tą.... suką. PObiegłam do klubu.
-Witaj skarbie czego szukasz?-zapytał jakiś facio.
-Chcę potańczyć. Macie coś dla mnie?-zapytałam i uniosłam jedną brew.
-Pewnie. Chodź ze mną.-zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i rzucił jakies sexi ciuchy. Ubrałam się w nie.
-Tam jest twoje miejsce.-pokazał na stół. Udałam sie w tamtą stronę. Wyszłam na niego i zaczęłam tańczyć a faceci rzucali we mnie kasą. Chodź tak naprawde nie o to mi chodziło. Zobaczyłam Jaya który gapił się na  mnie jak na idiotkę. Szedł w moją stronę.
-Czego tu szukasz?-zaoytałam, a raczej krzyknęłam.
-Ciebie, zabieram cie do domu, nie będziesz z siebie robić dziwki z powodu tego dupka.
-Co nie podoba Ci się?-zapytałam. Zeszłam na dół i zaczełam się w okłó niego wić i zjeżdżąć swoim ciałem w zdłóż jego.
-Alex! Wróć do domu przemyśl to sobie, nie niszcz sobie życia przez jedną głupią decyzje. Nikt ci nie karze być z Nathanem, ani z nami mieszkać. Możesz sie wyporowadzić i zamieszkać ze mną.
-Mm.. Sugerujesz coś? Jeśli to co ja myślę to chodź ze mną do toalety.-uśmiechnełam się i pociągnęłam go tam gdzie chciałam. Zobaczyłam Nathana.... i Paolę.. Oni się całowali. Zamurowało mnie. Podbiegłam do niego i wrzasnęłam na cały klub tak, ze muzyka ucichła.
-Nic Was nie łączy?! Właśnie widzę!
-Chciałem sie troche rozlużnić więc Paula zaproponowała ze wyjdziemy do klubu. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczy.
-Jesteś zwykłym akłamanym kutasem! Pewnie jakby mnie tu niebyło wylądowalibyście w pokojach nie? Puf.. Co ja mówie pewnie już ją przeleciałęś! No przyznaj się!-widziałam że Paola sie zmieszała. Zauważyłam jak paczy porozumiewawczo na Paole
-Tak masz racjwe przespałem się z nią, ale to nie znaczy ze do ciebie nic nie czuje.
-Ty ch*ju!-wrzasnełąm. Kopnęłam go w kroczę.-I mam nadzieje ze nie będziesz jmiał dzieci z tą suką!-wrzasnęłam i wybegłam jak oparzona.Kątem oka widziałam, że Jay ruszył za mną dlatego przyspieszyłam. Ja debilka jak to ja sie wywróciłam.
-Alex nic ci nie jest- podbiegł do mnie- nie przejumj sie nim, nawet dzisiaj sie możesz wyprowadzić znajdę ci jakis dom mam znajomości więc szybko pójdzie
-Nie Jay ty nic nie rozumiesz ja go naprawdę kochałam i nadal go kocham, nie mam po co żyć bez niego
-Ale istnieją też inne osoby na tym świecie które darzą cię mocnym uczuciem
-Jay..Ja... Ty jesteś moim przyjacielem... Tylko, a może aż przyjacielem.. I kocham Cię, ale w inny sposób. Ja wyjeżdżam.. Wylatuje.. nie zatrzymasz mnie.-udałam się szybkim krokiem do domu The Wanted.
-Wiem że ty mnie nie darzysz tym samym uczuciem. Niw mam zamioaru cie do niczego zmuszać po prostu chce żebyś została. Masz tylu przyjaciół tutaj naprawde chcesz ich wszystkich stracić?
-Wiem ale wszyscy moi przyjaciele wiążą sie z Nathanem, a ja nie chce znać tego... dupka
-Ja wiem, ale ty się zaszyjesz. gdzieś za miastem.. Zobaczysz. Wszystko się ułoży. Ale nie wyjeżdżaj błagam Cię.-jęknął i mnie przytulił. Odwinęłam mu w twarz.
-Nie Jay! ja wylatuje! Dziś w nocy mnie nie będzie. Żegnaj!-pobiegłam do domu.
-NIe pozwalam ci rozumiesz... zrobie wszystko bylebyś została, zamknę cię w pokoju ale nie dam ci uciec. Masz zamiar wrócić do Polski i jak my tam będziemy koncertować to co znowu uciekniesz? Masz zamiar uciekać przed problemami do końca życia? Będziesz musiała z nim się w końcu spotykać i ja wiem że dasz rade. Więc zostań.-Słyszałam co mówi ale olałam to. Wparowałam do domu. Chłopakom jak zawsze odwalało. Spojrzałam tylko na nich i pobiegłam do pokoju. Spakowałam pare rzeczy. Zobaczyłam ulubionego full-capa Nathana. NIe wiem czemu ale wzięłam go. Drzw miałam zamknięte nma klucz nagle usłuszałam że ktoś w nie wali i głos Jay
-Alex otwórz te drzwi, chce porozmawiać, nie możesz nas tak po prostu zostawić
-A właśnie że mogę.-od krzyczałam. Usłyszałam że pod drzwi przyszli również chlopaki. Przez drzwi usłyszałam ich pytanie
-Co jej się stało- zapytał zdziwiony Max. Jay zacz ął im wszystko wyjaśniać, a ja już byłam na dole. usłyszałam tylko groźbę Parkera
-Zbije tego gnoja!-pobiegłam na lotnisko. Chciałam zamówić bilet do Polski ale nie było. Jedyny dosyć tani i na czasie bilet był do Paryża. Kupiłam go i poszłam na odprawę.






*Jak się podoba? Mam nadzieje że bardzo. Czekam na duuuużo komentarzy.*
Od tego rozdziału Ten blog piszę razem z moja przyjaciółką-Basią. Mam nadzieje, że dalej będzie tak duużo komentarzy i wyświetleń. To do następnego.