sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 7 "Cii.. Gramy."

*oczami Alex
Wróciłyśmy do domu. O dziwo Klaudi nie pomyślała nic zboczonego tylko od razu poleciała na górę. Zdaje mi sie że coś sie kroi. Tak sie lampiła na Jay'a, a on na nią. Myślałam że jej gały wylecą. Weszłam do łazienki. Zapomniałam o lustrze, a kij z nim. Odświeżyłam się i poszłam spać.
*Następnego dnia rano
Wstałam o.... 11:30! Szybko wyleciałam z pokoju do łazienki. Odświeżyłam sie i ubrałam.

Po mimo iż był grudzień było ciepło. O 12 zeszłam na dół i zobaczyłam Klaudię z bananem na twarzy.
-Hejo! Co Jay napisał?-spytałam.
-No.. Znaczy co? A skąd wiesz?
-Widziałam jak się na sb patrzycie. Gratuluję.
-Masz jedz "śniadanie" i się zbieramy.
-Okey, ale ni pisz mu, ze zaraz wychodzimy. Chcę zobaczyć czy naprawdę są nienormalni.-powiedziałam a ona kiwnęła głową na tak. Po 10 minutach byliśmy pod domem chłopaków. Przekroczyliśmy próg domu. O mój Boże! W kuchni leżał Max w samych bokserkach. Siva rozbijał na nim jajko więc strzelam że łysy był patelnią. Tom wisiał na ruszcie związany a Jay tańczył wokół niego. To było komiczne. Ale zaraz gdzie Nathan? A dobra widzę. Leży na ziemi i zwija się ze śmiechu. Gdy nas zobaczył wstał i sie z nami przywitał.
-Hej dziewczyny. Przepraszam za nich.
-Nie no spoko. To wygląda komicznie.-powiedziała przez śmiech moja towarzyszka.
-Hahaha wiem. Dobra już ich ogarnę. Łomy wstawać dziewczyny przyszły!-krzyknął a ja podskoczyłam. Chłopaki zwinęli sie i szybko popędzili na górę.
-Oj sory. Przestraszyłęm cię.
-A no spoko.-odparłam.
-Coś do picia?-spytał.
-To co zawsze.-powiedziała Klaudi a ja jej przytaknęłam.
-Okey idźcie do salonu, zaraz przyjdę.
poszłyśmy i klapnęłyśmy na kanapie. Po chwili przyszli już ubrani chłopcy.

*oczami Nathana
Poszedłem do kochni po soki. Wróciłem do sałonu, a tam siedzieli juz wszyscy.
-Proszę miłę panie.
-Ależ dziękujemy.-odparła Klaudi. Właśnie cały czas mówiła tylko ona a Alex była jakaś nie obecna.
-To co robimy?-spytałem.
-Idziemy na imprezę!-wypalił Max a ja strzeliłem face plama.
-No co no? A..aha..Przepraszam.
-Nie no jak chcecie to idźcie ja zostanę tu, albo wrócę do sb. Idź Klaudia. Ja nie mam ochoty.
-To ja zostanę z tb. Też nie mam ochoty. Nie Parker nie będziemy NIC robić.-powiedziałem gdy zobaczyłem minę Toma.
-Okey. to co idziemy?-zapytał Tom i wyszli z domu.
-Nie musiałeś.-powiedziała po chwili ciszy.
-Ale chciałem a poza tym nie chce mi sie później dźwigać tych pijaków. To co robimy?
-Mhm.. Nie wiem, ale cos fajnego.
-Choć pokaże ci mój pokój.-powiedziałem i pociągnąłem ją za nadgarstki.
-Ufff..-syknęła.
-O Boże, przepraszam. zapomniałem.
-Nie no nic...-nie skończyła bo wziałem ją na ręce.-Nath to tylko reka.
-Wiem, ale to w ramach przeprosin.-powiedziałem i zaniosłem ja do mojego królestwa. Zaczęła rozglądać sie po pokoju a ja usiadłem przy pianinie i zacząłem grać Evanescence-My immortal. Ostatnio zacząłem słuchać takich dołujących piosenek. Gdy grałem, Alex usiadła obok i położyła swoją głowę na moim ramieniu. Poczułem ciepło i jej perfumy. Po skończeniu podniosła głowę i się do mnie przytuliła. Zorientowałem się dlaczego. Zaczęła płakać do mojej bluzy.
-Alex co jest?
-Ja znowu jej nie czuje! Rozumiesz nie czuję swojej ręki! A tak bardzo chciałam grać na gitarze uczyłam się na pianinie i wszystko szlag trafił! -wykrzyczała i znów zaczęła płakać.
-Alex popatrz na mnie! Alex! Posłuchaj!-krzyknąłem. Chyba za bardzo bo sie wystraszyła.-Przepraszam ale nie reagowałaś. Jutro zabieram Cię do szpitala. Rozumiesz? Będziesz chodzić na rehabilitacje i wszystko będzie okey. A teraz chodź.-wziąłem ją na kolana i delikatnie chwyciłem jej nadgarstki i całe dłonie.
-Co robisz?
-Cii.. Gramy.
Zacząłem naciskać palcami klawisze. Nie była pewna. Czułem to. Graliśmy tym razem "Lithium". Pod koniec jednak się rozkręciła.
-Dziękuje Nathan.-powiedziała.
-Nie to ja dziękuję.
-Za co?
-Za to ze mam takie piękne widoki.-poruszałem brwiami. Zarumieniła się.
-Zgłodniałam.
-Okey. Ja też. Pizza czy chińszczyzna?
-Hym....? Spróbuję chińszczyzny.
Zadzwoniłem i złożyłem zamówienie. Reszta dnia minęła na przyjemnie. Chłopaki będą siedzieli długo i pewnie przyjdą nachlani w cztery dupy. Więc zgodnie postanowiliśmy ze pójdziemy spać doi Alex. Na miejscu zwiedzaliśmy cały dom, a na końcu jej pokój. Był super! A w dodatku czarno-czerwony.
-Wow! Fajnie tu masz.-powiedziałem.
-Dzięki. Kto idzie sie pierwszy kąpać? Ty czy ja?
-Ja idę, bo zanim ty... no dobra nic nie mówię, ale idę pierwszy.
-Okey.
Wszedłem i od razu zauważyłem rozbitę lustro.
-Ej?! Alex?! Co to?!
-Ale ze co? Aaa..! O fuck! Zapomniałam! Rozbiło się.
-Napewno?
-Znaczy.. Wkurzyłam sie no i... wiesz. Jak jesteś jeszcze w ciuchach to to posprzątam.
-A jakbym był bez to co? Nie no poradzę sb.
-Boże Na Parkera się podałeś.
Nie odpowiedziałem tylko wziąłem sie za kąpiel. Po mnie weszła Alex. Nawet szybko jej poszło.
-Dobra to jak śpimy?-zapytała.
-No nie wiem.Wolałbym spać tu.. Choćby na ziemi.-dodałem szybko.
-Nigdy! Nie będziesz spał na ziemi! Jak mnie nie zrzucisz to wskakuj!-odkryła pościel i poklepała miejsce obok sb.-Wsunąłem sie pod pościel a ona się we mnie wtuliła.
-Yyy... Sorka. Mogę? Zawsze tak///-nie skończyła bo mogłem sie domyslić co chciała powiedzieć.
-Tak jasne... Dobranoc Alex.
-Dobranoc Nathy!-byłem w 7 niebie. Długo nie mogłem zasnąć. Myślałem nad swoim życiem i patrzyłem na moją towarzyszkę. W końcu zamknąłem oczy i przeniosłem się w świat snu.....


***No to mam następny... Nie myślałam ze pójdzie mi tak szybko.. Czekam na jakieś komentarze...:D A tak wgl to co u was? U mnie no... może być...

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 6 "Nathan nie możesz! Rozumiesz nie możesz się kaleczyć!"

Wstałem o 9. Od paru dni wstaje coś wcześnie. Udałem się... Nie nie do kuchni, do pokoju Nathana. Otworzyłem drzwi. Boże! Co za idiota! Obiecał mi! Tak, zastałem go siedzącego przy pianinie, ale kij z tym. Był zakrwawiony. Podbiegłem do niego i na wszelki wypadek sprawdziłem tętno.. Ja geniusz... Okey! Żyje!
-Nathan! Nathan! Obudź się debilu!-mówiłem jak najciszej, żeby chłopaki się nie obudzili.
-Czego chcesz? Hym? Będziesz mi teraz kazania prawił?
-Nie ale obiecałeś! Obiecałeś ze więcej tego nie zrobisz! I co? Kocham Cie jak brata i myślałem ze mogę Ci wierzyć... Myliłem sie, ale teraz nie odejdę i obrażę się na cb tylko Ci pomogę bo o 11 przychodzi Alex. Pomogę Ci ogarnąć ale cb już nie ogarnę.
-Tom... Ja... ja... nie chciałem. nie chciałem Cię zranić w jakikolwiek sposób to zrobiłem. To było silniejsze ode mnie. Poradzę sb ale dziękuje. Jeżeli możesz to zrób śniadanie a ja zawołam chłopaków i jak ogarnę to też przyjdę.
-Jasne...-wyszedłem i prawie trzasnąłem drzwiami. Zszedłem do kuchni i zacząłem robić omlety. Po chwili przyszli chłopaki bez Nathana, który zaraz do nas dołączył. Po zjedzonym śniadaniu ogarnęliśmy kuchnię i poszliśmy do salonu. usiedliśmy i zabrzmiał dźwięk dzwonka.

*oczami Alex
Wstałam o 9:30. Ubrałam się tak abym nie musiała sie przebierać gdy pójdziemy do chłopaków. Poszłam obudzić Klaudię. Zeszłam na dół zrobić śniadanie a po chwili przyszłą Klaudi.Wyrobiłyśmy sie na czas bo o 10:50 stałyśmy już pod dom chłopaków. Stanęliśmy przed drzwiami i zadzwoniliśmy.
-Hej-powiedział Jay.-Wchodźcie.
-Hej.-powiedziałyśmy równo.-Dzięki.
-Chodźcie do salonu. Chcecie coś do picia?
-Jeżeli jest to sok.-powiedziała Klaudia.
-Okey, a ty?-zwrócił sie do mnie.
-Też dzięki.-powiedziałam i udałyśmy się do salonu.
-Hej chłopaki.-znowu równo.
-Cześć dziewczyny!-oni też.
 -Co robimy?-zapytałam.
-No nie wiem. Może opowiecie coś o sb?-zaproponował Siva.
-Okey. To ja zacznę.-powiedziała Klaudi i w tej chwili przyszedł Loczek z sokami i ciasteczkami. Po skończonej historii Klaudii mówili chłopaki. Przyszła kolej i na mnie. Gdy mówiłam ich miny były smutne. Nie dziwię się.
-No i to chyba na tyle.-odparłam.-Yy.. jest tu gdzieś toaleta?
-Tak na górze. Drugie drzwi po lewo.-powiedział Max.
-Dziękuję.-powiedziałam i poszłam na górę. Po skończonej czynności chciałam już wychodzić ale zauważyłam perfumy. Chwyciłam. Niestety upuściłam.

*oczami Nathana
Przyszły! Najpierw zaczęliśmy opowiadać w skrócie historię swojego życia. Alex musiała iść do łazienki, ale my dalej gadalismy. Naglę usłyszałem tłuczone szkło.
-Co to?-spytałam wystraszony a wszyscy patrzyli na sb ze zdziwieniem.-To Alex.. chyba...Pójdę sprawdzić.
Ufiufiu. Idź idź.-zagwizdał nie kto inny jak Tom!
-Zamknij się Parker!-prychnąłem.
-Dobra dobra. Tylko jak już coś to cicho mi tam.
-Jak ty się drzesz z Kelsey to dobrze nie?-dogryzłem mu i poleciałem na górę.
 -Alex moge wejść?-zapukałem.
-yhym...
-O rany. Co się stało.-zobaczyłem dziewczynę zbierającą szkło.
-Ja przepraszam. Odkupię. Naprawdę nie chciałam-powiedziała a po jej policzku zaczęły spływać łzy.
-Zostaw. To tylko perfumy. Ej, mała nie płacz. To powiesz co sie stało?
-Bo... Bo ja  chciałam zobaczyć perfumy bo poznałam ten zapach. no i... -usiadła na muszli a ja uklęknąłem przed nią, kontynuowała.-i wzięłam je, ale poczułam tzn. nic nie poczułam i upuściłam.
-Ale jak to? Co z twoją ręką?-spytałem zdziwiony i palcami otarłem jej policzki.
-Bo gdy się urodziłam moja ręka, lewa ręka miała być amputowana, bo miałam jakąś wadę no nw coś tam było, ale lekarze walczyli by do tego nie doszło. Chodziłam na rehabilitacje, ale do czasu. Później przestałam i często traciłam w niej czucie.-rozpłakała sie na dobre a ja ją przytuliłem.
-Nie płacz. nie lubię ja dziewczyny płaczą.-powiedziałem. Zrobiło sie duszno więc podwinąłem rękawy. To był błąd.
-Boże co to?-spytała wystraszona.
-Nie.. to... nic.
-Nathan! Widzę przecież. Ty się tniesz?!-spytała jeżdżąc palcem po moich ranach.
-Tak.-powiedziałem krótko.
-Ale dlaczego?
-Moja dziewczyna niedawno mnie zdradziła. I nie radzę sb ze wszystkim innym.-spuściłem głowę.
-Nathan nie możesz! Rozumiesz nie możesz się kaleczyć! Rozumiesz?-chwyciła moją twarz w dłonie i podniosła tak abym na nią spojrzał. Nasze spojrzenia sie spotkały a ja wydukałem.
-Tak. Dziękuję.-tym razem to ja sie w nią wtuliłem. Gdy się oderwaliśmy od sb powiedziałem.-Chodź bo jeszcze sb Tom pomyśli ze my tu.. no wiesz...
-Boże! On tylko o jednym!
-Nom.. Zboczeniec! Choć.-wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się na dół.W drwiach od razu uprzedziłem Toma.
-Nie nie będziesz wujkiem. Zbieraliśmy szkło po perfumach.
-A..aha. Szkoda.
-Paarkerr?!-wydarłem sie poirytowany.
-No dobra już dobra.
Reszta dnia minęła nam na oglądaniu filmu, graniu w butelkę i wygłupach. Po 21 poszły do domu. Pożegnaliśmy sie i umówiliśmy się na jutro. Udałem się do pokoju. niestety pan ciekawski zaczął pisać książkę.
-Młody czy w łazience coś sie jeszcze działo?
-Nie, nie doszło do tego. Mówiłem ci.
-Ale ja nie o tym. Czy całowaliście sie?
-nie. Zobaczyła tylko moje rany to wszystko.
-Aha.. Moze ona przemówi ci do rozsądku.
Nie odpowiedziałem tylko poszedłem do sb i od razu zasnąłem.


***No to kolejny rozdział. Wróciłam.. Chociaż nw po co no ale to szczegół.
Jak chcecie to komentujcie.. Będzie miło. Kolejny nw kiedy.

piątek, 20 grudnia 2013

Ogłoszenie

W związku z tym że mało jest  komentarzy
oraz nadchodzą święta  postanawiam zawiesić bloga.
Zapewne nikt nie będzie płakał za tym blogiem.
No ale jak znajdzie się taka osoba to bardzo ją przepraszam, ale święta...

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 5 "Dzień pogrzebu"

*oczami Alex

To już dzisiaj zostanie pochowany Marcin. nie wiem czy wytrzymam. Muszę. Dla niego. Ubrałam czarną sukienkę, rajtki buty i płaszcz w tym samym kolorze. Klaudia była ubrana podobnie. Z kwiatami i zdjęciem ruszyłyśmy pod kościół. Po mszy udałyśmy sie na cmentarz. Dopiero wtedy zauważyłam rodzinę i przyjaciół Marcina. byli zapłakani. Sama ściskałam łzy w oczach. Na próżno. Przy opuszczaniu trumny wybuchłam. Poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach. Nie miałam pojęcia kto to, ale sie nie odwróciłam. Gdy ceremonia sie skończyła uklęknęłam i położyłam zdjęcie przy grobie. Zaczęłam niemiłosiernie płakać. Znowu czyjeś ręce spoczęły na moich ramionach. Tym razem było ich więcej. Odwróciłam sie i zauważyłam pięciu chłopaków a w nim Toma. Wtuliłam sie w niego i szlochałam. Po dłuższej chwili spytałam.
-Co ty tu robisz? Co z imprezą? Dlaczego przyszedłeś? Nie znasz mnie. Gdzie Klaudia? I kto to?-zasypałam go pytaniami.
-Teraz? Stoję. Impreza przesunięta. Przyszedłem bo widziałem ze nie jest Ci łatwo. Wiem, ale chciałbym Cię poznać. Klaudia pojechała do domu bo była zmęczona. To moi przyjaciele z zespołu i prywatni.-odpowiedział na wszystkie pytania. Ja wydukałam tylko dwa słowa.
-Aha. Alex.-skierowałam sie do wszystkich innych obecnych.
-Siva.-powiedział Mulat.
-Max.-dodał łysy.
-Jay-to loczek
-Nathan.-powiedział chłopak w skejtach.-Moje kondolencje.
-Dziękuję. Ja już się będę zbierać bo robi się ciemno.
-Odwieziemy Cię.-powiedział Nathan, a wszyscy sie zgodzili.POd domem podziekowałam im i spytałam czy nie chcą wejść.
-Nie my już jedziemy do sb, ale czy nie chciałabyś przyjść jutro do nas z Klaudią? Tak po prostu?-spytał Tom
-Dobrze. O której?
-11. Może być?
-Dobrze będziemy.-powiedziałam i znikłam w drzwiach. W domu poszłam pod prysznic z pudełkiem w którym była żyletka. Popatrzyłam na nią żeby następnie rąbnąć nim w lustro. Gdy się umyłam wyszłam z łazienki.
-Nie zrobiłam tego i nie zrobię.-powiedziałam do sb i zasnęłam.

*oczami Toma

Wstałem wcześnie. Już wczoraj na tablicy ogłoszeń widziałam o której jest pogrzeb. Pobiegłem do chłopaków i ich obudziłem. Pod pretekstem,że mam żarcie ściągnąłem ich na dół.
-Ej! Ale tu nic nie ma!-oburzył sie Loczek.
-A cicho bądź! Tom ma nam coś do powiedzenia a nie żarcie!.-powiedział Młody.
-WoW! Co cię opętało Młody? Ale masz rację. To tak. Impreza przesunięta idziemy na pogrzeb o 11. Szybko się zbierać. I na czarno albo ciemno.-powiedziałem a wszyscy udaliśmy sie na górę. O 10 30 wsiedliśmy do vana. Zdążyliśmy. Najpierw była msza, a następnie ceremonia na cmentarzu. Zobaczyliśmy ją jak płaczę. Podszedłem i chwyciłem ją za ramiona. Gdy wszyscy rozeszli się do domów ona nadal szlochała. Podeszliśmy do niej. Wtuliła sie we mnie. Rozmawialiśmy. Gdy zrobiło sie ciemno odwieźliśmy ja do domu. Umówiliśmy się na jutro. Parę budynków dalej stanęliśmy przy swoim. Wszyscy od razu popędzili do drzwi. Nathan szedł powoli. Jakby nad czymś myślał.
-Ej, Młody co jest?-spytałem.
-Nie nic.. Tylko moje serce jest beznadzijne. Zakochuję sie w każdej.
-Zakochałęś sie w Alex?
-Tak! I to jest beznadziejne! Ona pewnie tego nie odwzajemnia! Każda którą kocham daje mi kosza!-powiedział.. wróć wykrzyczał i chciał uciec do domu, ale chwyciłem go za nadgarstki, bo wiedziałem co chce zrobić. Od kiedy Rox go rzuciła, zaczął sie ciąć. Nikt oprócz mnie o tym nie wiedział. Nie było tego widać bo nosił bluzy albo marynarki, ale ja to zauważyłe.
-Nathan! Nie! Czekaj! Pytałeś sie? Nie. Więc nie masz czym zawracać sb głowy.
-Tom! Ty nie rozumiesz ty masz Kelsey a ja mam 20 lat i jestem sam. A w dodatku 2 tygodnie temu rzuciła mnie dziewczyna.
-Wiem to nie jest łatwe, ale obiecaj mi ze nie będziesz isę ciął! Spójrz na mnie! Obiecujesz?-zdenerwowałem sie.
-Tak obiecuję.-powiedział.
-No chodź tu.-powiedziałem i go przytuliłem. Wiem ze to nie jest męskie ale wydaje mi sie, ze tego właśnie teraz potrzebował....



No mamy kolejny rozdział... Mam nadzieję że sie spodoba.... Czytajcie komentujcie.. Do następnego...:D

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 4 "A jak się mogę czuć?! Mój chłopak nie żyję!"

Obudziłam się o 8:40. Poszłam na dół. Tam czekała już Klaudia ze śniadaniem.
-Hej jak sie czujesz?-spytała?
-A jak się mogę czuć?! Mój chłopak nie żyję!-wydarłam się na nią a przecież nic takiego nie powiedziała. Ona się tylko o mnie martwi.-Przepraszam Cię, ale nie radzę sb z tym. Chyba naprawdę nie zapomnę tego dnia.-ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej i wtuliłam sie w przyjaciółkę.
-Wiem Alex. One też był dla mnie ważny. Była jak brat. ale musimy być silne. Dla niego.-powiedziała a mi chciało sie płakać.
-Tak. Obiecałam mu.-i wtedy przypomniałam sb coś. Z kieszonki sukienki wyciągnęłam pudełeczko które wczoraj wzięłam z jego marynarki.
-Wczoraj miał mi się oświadczyć na London Eye. Powiedział, że jak chce to mogę go nosić a jeżeli nie to mam go schować albo wrzucić do rzeki.
-I co zrobisz?
-Zatrzymam. Lecz nie będę go na razie nosić.
-Jutro jest pogrzeb, pójdziesz?
-Szybko. Tak, raczej tak. Chcę się z nim pożegnać.
-Idź sie przebierz. Ta sukienka jest brudna.
-Wiem. Mogłabyś ja wyrzucić?
-Tak.
-Dziękuję. Będę robić dziś porządki, pomożesz?
-Jasnę.
-Zawsze mogę na cb liczyć. Dziękuję ze jesteś.-powiedziałam i udałam sie do łazienki.Weszłam pod prysznic a krople wody obmywały mnie z wczorajszego dnia. Wychodząc zauważyłam coś interesującego. Wzięłam do pokoju i schowałam do pudełka.
-Przyda sie.-powiedziałam do sb i ubrana zaczęłam rzucać rzeczy Marcina na łóżko.Zeszłam na dół po jakieś pudła. Znalazłam. Razem z Klaudią wyniosłam je na górę. Wszystkie 5 pudeł zaniosłyśmy na strych.
-Gotowe.-powiedziała dziewczyna.
-Tak. Zgłodniałam.
-Ja tez. Idziemy na miasto?
-Nie widzi mi sie to no ale nie mamy wyjścia.
-Szybko ubrałyśmy sie i wyszłyśmy do restauracji. Na miejscu zamówiłyśmy naleśniki z czekoladą i soki. Gdy czekałyśmy na zamówienie moją uwagę przykuł pewien chłopak. Nie. Nie zakochałam sie. Po prostu to był ten chłopak który chciał mnie oblać wodą w hotelu. Był z czterema chłopakami. Rozmawiali. Nagle jego wzrok utkwił na mnie. Patrzyliśmy sie na sb, ale jeden z jego kumpli to zauważył i speszony brunet oderwał wzrok. Zamówienie dostarczono. Były pyszne. Po skończonym posiłku zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z budynku.
-Czekaj!-usłyszałam za sb głos. Odwróciłam sie i zauważyłam piwnookiego.
-Tak?-spytałyśmy razem z Klaudia.
-Jestem Tom i razem z kumplami robimy parapetówkę i czy nie chciałybyście przyjść?-spytał jakby błagalnym głosem.
-Chętnie, ale... -spuściłam głowę.-Ale mam pogrzeb i.. i nie mogę.
-O Boże.. Przepraszam nie wiedziałem, ale jakbyś chciała pogadać czy wpaść tak po prostu to masz mój numer.. i adres...-powiedział brunet.
-Nie przepraszaj nie wiedziałeś.-spojrzałam na kartkę.-Wpadniemy to niedaleko nas, ale nie jutro. A tak wgl to Alex jestem. Do zobaczenia.-powiedziałam i ruszyłyśmy z Klaudią do domu.

*oczami Toma

Chodźcie łomy! Głodny jestem!-wydarłem sie na nich. po chwili z góry zbiegli chłopaki.
-No chodź już żarłoku.-powiedział Siva.
-Nie jestem żarłokiem tylko od rana nic nie jadłem.
-Dobrze już dobrze kochanie. Nie bulwersuj sie.-powiedział Max.
Wysiedliśmy do vana i ruszyliśmy w stronę ulubionej restauracji. Nareszcie jesteśmy. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do budynku. Ja zamuwiłęm...Wszyscy zamówili po spaghetti... Gdy czekaliśmy na zamówienie zobaczyłem tą z hotelu. Miała takie smutne oczy. Tak wiem, ze mam Kelsey, ale mogła by być dziewczyną Nathana albo naszą przyjaciółką. Wydaje sie być fajna. Patrzyliśmy na sb, gdy Max nam to przerwał.
-Ej Tom! Co ty>! Ty masz dziewczynę!-powiedział łysolek.
-Wiem, ale wydaje sie być fajna. Może zaprosimy ją na jutrzejszą imprezę?-spytałem.
-No właściwie to czemu nie?-powiedział Jay.
-To co?-spytałem poirytowany.
-Tak, idź!
-O fuck! Wychodzą!-powiedziałem i wyleciałem jak rakieta.
-Czekaj!-krzyknąłem a one się odwróciły.
-Tak?-spytały razem.
-Jestem Tom i razem z kumplami robimy parapetówkę i czy nie chciałybyście przyjść?
-Chętnie, ale... -spuściła głowę.-Ale mam pogrzeb i.. i nie mogę.
-O Boże.. Przepraszam nie wiedziałem, ale jakbyś chciała pogadać czy wpaść tak po prostu to masz mój numer.. i adres...-powiedziałem zdezorientowany.
-Nie przepraszaj nie wiedziałeś.Wpadniemy to niedaleko nas, ale nie jutro. A tak wgl to Alex jestem. -Do zobaczenia.-powiedziała i poszła.
Wróciłem do budynku.-I co?-spytał Nathan.
-Nie mogą mają pogrzeb.-spuściłem głowę.-Dałem im nasz adres i mój numer. Powiedziały, że wpadną, ale nie jutro.
-To smutne. A jak mają na imię?-po raz kolejny spytał Młody.
-Ta brunetka to Alex a ta druga to nw. A tak wgl to co się tak pytasz Młody, co?
-No ciekawy jestem nie?!-zbulwersował się.
-Tak tak zakochałeś się a nie.-chyba trafem, bo już się nie odezwał...



**No to mamy rozdział 4...
A tak poza tym słyszałyście, żę wytwórnia ma zerwać z nimi kontrakt?


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 3 "Co ja ci zrobiłam, ze muszę cierpieć?!"

*oczami Marcina

Zacząłem się szykować. Kiedy juiż skończyłem i stałem przy oknie rozmyślajac nad ta cała sytuacją ktoś wszedł do mojego pokoju.
-Kochanie miałaś czekać na dole.
-Doprawdy? Nic mi o tym nie wiadomo.
-Merr.-szepnąłem nie dowierzając i gwałtownie się odwróciłem. Moja była! Co ona ty robi? Jak mnie znalazła? Zadawałem sobie milion pytań. Lecz to co zobaczyłęm przeraziło mnie. Stała z nożem w ręce. Półtorej roku temu rozstałem sie z nią. Parę miesięcy po rozstaniu poznałęm Alex. Czy ona dalej ma do mnie żal?
-Widzę zdziwienie! Dowiedziałam się gdzie razem z ta suką jesteś i przyjechałam kochanie. Je nie mogłam Cię mieć ona też nie!
-Co ty gadasz?! Jeśli jej coś zrobisz pożałujesz tego!
-A kto Ci powiedział, ze chcę jej coś zrobić misiu.-powiedziała i rzuciła się na mnie i wbiła nóż w mój brzuch. Poczułem kłucie silne kłucie. Po chwili z niewiadomego powodu wbiła nóż w swoje serce i bezwładnie runęłam na ziemię. Ja nadal byłem przy życiu, ale wiedziałem, ze już niedługo...

*oczami Alex

To co tam zobaczyłam przerosło mnie. Na ziemi leżała.. Merr! Co ona tu robi?! Była w kałuży krwi! Na łóżku leżał Misiek! Jego koszulka była zakrwawiona.
-Marcin kochanie!-podbiegłam do niego i spojrzałam w jego oczy.
-Klaudia! Klaudia! Dzwoń po karetkę!
-co?! O Boże!-powiedziała stojąc w drzwiach.
-No dzwoń!-krzyknęłam tak głośno, że obudziłabym martwą już Merr.
-Misiu dlaczego?! Co sie stało?-spytałam przez płacz.
-To nie ja, ale to nie jest teraz aż tak ważne. Chcę Ci coś powiedzieć, bo to ostatnia szansa..
-Nie mów tak! Nie umrzesz! Będziesz żył!
-Nie Alex! Ja umieram, ale posłuchaj mnie. Kocham, Cię! Dzisiaj chciałem zabrać Cię w to miejsce o którym zawsze marzyłaś-na London Eye i się tobie oświadczyć. Nie wyszło. Lecz gdy umrę chciałbym, żebyś była szczęśliwa. mężczyzna który będzie z tobą to wielki szczęściarz. Będę czuwał nad tobą i twoim wybrankiem. I pamiętaj zawsze będziesz w mojej pamięci i jeżeli będziesz płakać lub co gorsza odbierzesz sobie życie nie wybaczę sobie. W lewej kieszeni jest pudełeczko a w nim pierścionek. Tak tu. Weź go. Jeżeli chcesz nos jeżeli nie schowaj lub wrzuć do rzeki. Aleksandro! Kocham Cię! Kocham!-gdy to powiedział po raz ostatni go pocałowałam. Po raz ostatni oddał pocałunek. Po raz ostatni usłyszałam jego głos. Po raz ostatni spojrzałam w jego oczy i po raz ostatni go widziałam, zanim odpłynął do krainy wiecznego szczęścia. Po chwili do pokoju wpadli ratownicy.
-Teraz?! On już nie żyję! Umarł! Moja miłoś umarła przez was!-płakałam i chciałam ich uderzyć, ale Klaudia mnie trzymała.
-Zostaw mnie!-wyrwałam się dziewczynie i wybiegłam przed dom. Padał deszcz a ja padłam na kolana.
-Boże! Co ja ci zrobiłam, ze muszę cierpieć?! Co on ci zrobił?! Nie żyje! Już go nie zobaczę! Zabierz i mnie! Proszę!-krzyczałam wniebogłosy gdy pod dom przyjechała policja. Jeden z nich pomógł Klaudii mnie zaprowadzić do pokoju. Płakałam jeszcze długo gdy zmęczona życiem zasnęłam.


** Nie za długi ale różowa mamba nudziła... Co dalej będzie?! O tym już jutro albo po jutrze...
Komentujcie..:D

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 2 "Nie zapomnisz tego dnia"

Wylądowaliśmy. Była godzina 10. Zameldowaliśmy się w hotelu. Miałam pokój z Marcinem a Klaudia obok. W związku z tym, że ma dzisiaj urodziny poszliśmy na zakupy. Następnie do kina a na końcu na lody. Było super. Misiek nudził że "Po co nam tyle ciuchów?" A to tylko 6 toreb. Gdy wróciliśmy do pokoi rzuciłam się na łóżko a zaraz za mną chłopak. Zaczął mnie całować. Podobało mi się to. Gdy dobierał się do mojej bluzki ktoś zapukał do  drzwi.
-Ught!-krzyknął.
-To ja sprawdzę. Czekaj.
-Nie mam zamiaru sie stąd ruszać!-powiedział i przygryzł wargę.
Otworzyłam drzwi i o mały wos co nie zostałam oblana wodą.
-Ło Jezu! Pomyłka? Przepraszam.-powiedział speszony brunet.
-A no. A i zanim zaczniesz rwać się do ataku sprawdź czy to napewno wróg.-powiedziałam.
-Y.. No.. Tak... Przepraszam myślałem że to kolega. Jeszcze raz przepraszam.-powiedział piwnooki i znikł.
-Kto to?-spytał Marcin.
-A pomyłka.-dałam mu buziola w policzek i poszłam pod prysznic. Rozpłynęłam sie. Wróciłam do pokoju. Za mna poszedł Marcin. Po 15 minutach wrócił.
-Jutro idziemy szukac domu, a jak znajdziemy jedzimy po farby io inne potrzebne rzeczy.
-Tak wiem. Dobranoc.
-Już?-zrobił smutna minkę.-No dobra. Dobranoc.

*Następnego dnia rano
Wstałam dostć wcześnie. Ubrałam się i poszłam obudzić Klaudie a następnie chłopaka. Nawet szybko się uwinęli. Zeszliśmy na śniadanie. Było pyszne. Po skończonym posiłku ruszyliśmy na poszukiwania domu. Po 5 godzinach znaleźliśmy coś odpowiedniego. Marcin załatwił formalności a  my poszłyśmy do sklepu meblowego i elektronicznego po potrzebne rzeczy do domu. Po pół godzinę dołączył do nas chłopak.
-Meble i sprzęt mają przyjść jutro około 13 mają je przywieść.-oznajmiłam.
-To świetnie! Może jeszcze dziś zdążymy wymalować.
Z farbami poszliśmy  do naszej posiadłości. Była idealna. Jak dla mnie. Wzięliśmy się do pracy. O 22 wszystko było skończone. Zmęczeni ruszyliśmy do hotelu. Od razu zasnęliśmy.

*Rano
Obudziłam się o....11:30! Wyskoczyłam jak poparzona.
-Co ty robisz Mycha?-zapytał zaspany Marcin.
-Widzisz która jest godzina?!
-No 11:30.
-Za godzinę przyjeżdżają meble!-krzyknęłam a chłopak wleciał do łazienki, a ja za nim.
-Ej! Je się ubieram.-powiedział.
-Nie ja idę pierwsza!
-No to może razem?-poruszył zabawnie brwiami.
-Nie mamy czasu kochanie.
-Ale to da sie szybko zrobić.-mówiąc to zbliżał się do mnie.
-Młach! Sio mi stąd!-dałam mu buziaka i wyminęłam go.
-Okey, Ale! Wieczorem idziemy na randkę! Mam niespodziankę!
-Ależ oczywiście!-powiedziałam Misiu wyszedł a ja zaczęłam się ubierać. Po 15 minutach wyszłam. Za mną wszedł chłopak, jednak jemu poszło to sprawniej. Poszliśmy do Klaudii ja obudzić, ale ona już nie spała i to chyba długo.
-Jezu! Co wy tak późno? Za pół godziny przyjeżdżają  z meblami! Szybko!
Bez śniadania udaliśmy się pod dom. Pięć minut później przyjechała ciężarówka. Wnieśliśmy wszystko do domu i padliśmy na kanapę.
-Idziemy na lody!-powiedział Misiek.
-Tjak!-powiedziałyśmy razem z Klaudicą.
Ruszyliśmy do lodziarni, śmiejąc się i wygłupiając. Z powrotem było podobnie. Gdy przekroczyliśmy próg drzwi ktoś a raczej Misiek szepnął mi do ucha.
-O 18 na dole ubierz się ładnie.
-Ale...
-Nie ma ale.. Nie zapomnisz tego dnia. Obiecuję.
Na te słowa nie odpowiedziałam tylko pociągnęłam Klaudie do swojego pokoju.
-Ratuj! Nie wiem w co się ubrać a idę z Miśkiem na randkę!
-Dobra już spokojnie. Trzeba Cię wystroić. Wydaje mi się, że to coś poważnego. Ostatnia wasza randka była rok temu.
-Też mmi się tak wydaje. To co? Pomożesz?
-Jasne. Czekaj.-i zaczęła grzebać w szafie.
-Masz.-rzuciła ciuchy na łóżko a ja poszłam do łazienki. Po 15 minutach wróciłam.
-Ubieiraj się masz pół godziny!
-Ło Jezu!-pisnęłam i wróciłam do łazienki. 10 minut i gotowe.
-Już! Zrobisz makijaż, nie?
-No raczej! 15 minut i gotowe!-powiedziała i zabrała sie z swoje dzieło.Ale ona dokładna! PO 15 minutach byłam wystrojona mniej więcej tak...:




Zeszłam na dół, ale tam nikogo nie było jedynie otwarte drzwi. Postanowiłam pójść do pokoju, a to co tam zobaczyłam przerosło mnie....





Jest już kolejny.... Co przerosło Alex... Dowiecie się już dzis?? albo jutro...:D
Komentujcie 

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 1 "Wyjazd"

Jest! Nareszcie koniec roku! A w dodatku jutro wolność! Strasznie się cieszę. Ale najpierw trzeba przeżyć ten durny apel. Po skończonym apelu i potoku łez razem z Marcinem i Klaudią poszliśmy na lody... Z Marcinem jestem od roku, a Klaudia to moja najlepsza przyjaciółka. Gdy przechodziliśmy przez park wiele osób patrzyło się na mój i Klaudii tyłek. Chłopak to zauważył i szybo przyciągnął mnie do siebie.. Zazdrośnik...Po zjedzonych lodach wszyscy poszliśmy do mnie..
-Hej mamo!-powiedziałam
-Dzień dobry!
-Hej kochanie. Cześć Marcin. O Klaudia.
-Dzień dobry..
-Upiekłam szarlotkę chcecie?  Pewnie że tak. Ola ukrój ciasto.
Zaczęłam kroić szarlotkę myśląc nad wszystkim.. To będzie ostatnie danie, ostatnia rozmowa wspólna rozmowa w kuchni. Jutro wszystko będzie inne jutro zacznę nowe życie. Życie w Londynie.  wylot mamy o 6:30. Rodzice nic nie wiedzą... Musze napisać im list. Pewnie będą mieć do mnie żal ale ja muszę stąd uciec. Już nie dam rady. Ciągle pretensje, czami nawet użycie siły, teraz już nie ale przedtem prześladowanie w szkole. Ja już nie mogę. Z talerzem poszliśmy do mojego pokoju. Tam obmyślaliśmy plan.
-Zostanę u Alex ty pojedziesz do domu i spotkamy się na lotnisku.-Marcin.
-No a bagaże?-Klaudia.
-Wpadniemy do mnie przed wylotem.
-Okey no to ja się zmywam. Pa miski do jutro.
-Pa.
-Hej.
Odprowadziłam dziewczynę do drzwi. Z Marcinem oglądaliśmy Dary Anioła. Po skończeniu poszłam się wykąpać. Za mną poszedł chłopak a ja zaczęłam pisać list. Skończyłam a on jeszcze był w łazience. Zaniepokoiłam się. Poszłam sprawdzić czy wszystko jest okey.
-Tak tak zaraz przyjdę.-powiedział.
-Okey.-wróciłam do łóżka. Po chwili wrócił wskoczył pod pierzynę i wtulił się do mnie. Szybko zasnęliśmy.
Obudził mnie dzwonek mojego  budzika. Wyplotłam się z objęć chłopaka i poszłam do łazienki. Ubrałam się i pomalowałam, a włosy rozpuściłam. Wróciłam do pokoju a Marcin był już gotowy. Wzięłam bagaże a on zadzwonił po taksówkę. Ostatni raz usiadłam na łóżku i wzięłam zdjecie rodzinne.
-Bedzie dobrze, jestem tu.-powiedział chłopak.
-Wiem. Kocham Cię. Idziemy?-spytałam a on kiwnął twierdząco głową. Ruszyłam po cichu do pokoju rodziców. Położyłam list na komodzie i ostatni raz spojrzałam na ich twarze. Na dole czekał już Misiek. Wyszliśmy a taksówka pojechała pod dom chłopaka a następnie na lotnisko. Zapłaciliśmy i podbiegliśmy do czekającej już na nas Klaudii. Po chwili wzywano nas na odprawę. Pół godziny później siedzieliśmy już w fotelach.
-Witaj nowe życie.-szepnęłam do siebie i wtedy samolot wystartował.

*oczami mamy Alex
Wstaliśmy jak zwykle o 6:30. Poszłam do łazienki się odświeżyć i ubrać. Wracając usłyszałam głos męża.
-Alicja patrz.-powiedział niespokojnym głosem i podał mi kartkę. Spojrzałam na nią. Był to list od... Oli! Obawiałam się najgorszego.Jednak zaczęłam czytać.:

Kochani rodzice!
Pewnie ten list zauważyliście pół godziny po obudzeni się, albo nawet go nie przeczytaliście. Cóż. Nigdy się mną nie interesowaliście, tak samo jak Łukaszem pewnie dlatego wyjechał. Ja też już miałam dość! Nie dawałam już rady! Czekałam na osiemnastkę Klaudii. Doczekałam sie. Nie szukajcie mnie. Jestem już pełnoletnia, poradzę sobie. Jak zawsze. Nie martwcie się też... Pff... Po co wam to mówię. Wy to już wiecie od 18 lat! Żegnam.
                                                                                                                                    Ola
Do oczy napłynęły mi łzy.
-To moja wina. Byłam cały czas zajęta, albo w pracy. nie znałam własnego dziecka!
-Spokojnie Alicja. Spokojnie. Będzie dobrze. Mówię Ci.-powiedział zatroskany Kuba.
Zaczęłam płakać. Nawet nie poszłam do pracy tyko cały dzień leżałam w łóżku.



Jest pierwszy rozdział. Myślę ze się spodoba. Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Proszę o szczere opinię... :)






środa, 11 grudnia 2013

Wstęp

Hejo hejo.. Jestem Paulina i jak wiecie piszę bloga...xD  Nw czy ten blog wypali więc pewnie go zawieszę ale teraz to trzeba coś pisać..A i jeszcze jedno CZYTASZ=KOMENTUJESZ... Wtedy będę wiedzieć że ktoś go czyta i zę mam go po co pisać...
Dzięki.. 1 rozdział postaram się wkrótce dodać...:D