piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 6 "Nathan nie możesz! Rozumiesz nie możesz się kaleczyć!"

Wstałem o 9. Od paru dni wstaje coś wcześnie. Udałem się... Nie nie do kuchni, do pokoju Nathana. Otworzyłem drzwi. Boże! Co za idiota! Obiecał mi! Tak, zastałem go siedzącego przy pianinie, ale kij z tym. Był zakrwawiony. Podbiegłem do niego i na wszelki wypadek sprawdziłem tętno.. Ja geniusz... Okey! Żyje!
-Nathan! Nathan! Obudź się debilu!-mówiłem jak najciszej, żeby chłopaki się nie obudzili.
-Czego chcesz? Hym? Będziesz mi teraz kazania prawił?
-Nie ale obiecałeś! Obiecałeś ze więcej tego nie zrobisz! I co? Kocham Cie jak brata i myślałem ze mogę Ci wierzyć... Myliłem sie, ale teraz nie odejdę i obrażę się na cb tylko Ci pomogę bo o 11 przychodzi Alex. Pomogę Ci ogarnąć ale cb już nie ogarnę.
-Tom... Ja... ja... nie chciałem. nie chciałem Cię zranić w jakikolwiek sposób to zrobiłem. To było silniejsze ode mnie. Poradzę sb ale dziękuje. Jeżeli możesz to zrób śniadanie a ja zawołam chłopaków i jak ogarnę to też przyjdę.
-Jasne...-wyszedłem i prawie trzasnąłem drzwiami. Zszedłem do kuchni i zacząłem robić omlety. Po chwili przyszli chłopaki bez Nathana, który zaraz do nas dołączył. Po zjedzonym śniadaniu ogarnęliśmy kuchnię i poszliśmy do salonu. usiedliśmy i zabrzmiał dźwięk dzwonka.

*oczami Alex
Wstałam o 9:30. Ubrałam się tak abym nie musiała sie przebierać gdy pójdziemy do chłopaków. Poszłam obudzić Klaudię. Zeszłam na dół zrobić śniadanie a po chwili przyszłą Klaudi.Wyrobiłyśmy sie na czas bo o 10:50 stałyśmy już pod dom chłopaków. Stanęliśmy przed drzwiami i zadzwoniliśmy.
-Hej-powiedział Jay.-Wchodźcie.
-Hej.-powiedziałyśmy równo.-Dzięki.
-Chodźcie do salonu. Chcecie coś do picia?
-Jeżeli jest to sok.-powiedziała Klaudia.
-Okey, a ty?-zwrócił sie do mnie.
-Też dzięki.-powiedziałam i udałyśmy się do salonu.
-Hej chłopaki.-znowu równo.
-Cześć dziewczyny!-oni też.
 -Co robimy?-zapytałam.
-No nie wiem. Może opowiecie coś o sb?-zaproponował Siva.
-Okey. To ja zacznę.-powiedziała Klaudi i w tej chwili przyszedł Loczek z sokami i ciasteczkami. Po skończonej historii Klaudii mówili chłopaki. Przyszła kolej i na mnie. Gdy mówiłam ich miny były smutne. Nie dziwię się.
-No i to chyba na tyle.-odparłam.-Yy.. jest tu gdzieś toaleta?
-Tak na górze. Drugie drzwi po lewo.-powiedział Max.
-Dziękuję.-powiedziałam i poszłam na górę. Po skończonej czynności chciałam już wychodzić ale zauważyłam perfumy. Chwyciłam. Niestety upuściłam.

*oczami Nathana
Przyszły! Najpierw zaczęliśmy opowiadać w skrócie historię swojego życia. Alex musiała iść do łazienki, ale my dalej gadalismy. Naglę usłyszałem tłuczone szkło.
-Co to?-spytałam wystraszony a wszyscy patrzyli na sb ze zdziwieniem.-To Alex.. chyba...Pójdę sprawdzić.
Ufiufiu. Idź idź.-zagwizdał nie kto inny jak Tom!
-Zamknij się Parker!-prychnąłem.
-Dobra dobra. Tylko jak już coś to cicho mi tam.
-Jak ty się drzesz z Kelsey to dobrze nie?-dogryzłem mu i poleciałem na górę.
 -Alex moge wejść?-zapukałem.
-yhym...
-O rany. Co się stało.-zobaczyłem dziewczynę zbierającą szkło.
-Ja przepraszam. Odkupię. Naprawdę nie chciałam-powiedziała a po jej policzku zaczęły spływać łzy.
-Zostaw. To tylko perfumy. Ej, mała nie płacz. To powiesz co sie stało?
-Bo... Bo ja  chciałam zobaczyć perfumy bo poznałam ten zapach. no i... -usiadła na muszli a ja uklęknąłem przed nią, kontynuowała.-i wzięłam je, ale poczułam tzn. nic nie poczułam i upuściłam.
-Ale jak to? Co z twoją ręką?-spytałem zdziwiony i palcami otarłem jej policzki.
-Bo gdy się urodziłam moja ręka, lewa ręka miała być amputowana, bo miałam jakąś wadę no nw coś tam było, ale lekarze walczyli by do tego nie doszło. Chodziłam na rehabilitacje, ale do czasu. Później przestałam i często traciłam w niej czucie.-rozpłakała sie na dobre a ja ją przytuliłem.
-Nie płacz. nie lubię ja dziewczyny płaczą.-powiedziałem. Zrobiło sie duszno więc podwinąłem rękawy. To był błąd.
-Boże co to?-spytała wystraszona.
-Nie.. to... nic.
-Nathan! Widzę przecież. Ty się tniesz?!-spytała jeżdżąc palcem po moich ranach.
-Tak.-powiedziałem krótko.
-Ale dlaczego?
-Moja dziewczyna niedawno mnie zdradziła. I nie radzę sb ze wszystkim innym.-spuściłem głowę.
-Nathan nie możesz! Rozumiesz nie możesz się kaleczyć! Rozumiesz?-chwyciła moją twarz w dłonie i podniosła tak abym na nią spojrzał. Nasze spojrzenia sie spotkały a ja wydukałem.
-Tak. Dziękuję.-tym razem to ja sie w nią wtuliłem. Gdy się oderwaliśmy od sb powiedziałem.-Chodź bo jeszcze sb Tom pomyśli ze my tu.. no wiesz...
-Boże! On tylko o jednym!
-Nom.. Zboczeniec! Choć.-wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się na dół.W drwiach od razu uprzedziłem Toma.
-Nie nie będziesz wujkiem. Zbieraliśmy szkło po perfumach.
-A..aha. Szkoda.
-Paarkerr?!-wydarłem sie poirytowany.
-No dobra już dobra.
Reszta dnia minęła nam na oglądaniu filmu, graniu w butelkę i wygłupach. Po 21 poszły do domu. Pożegnaliśmy sie i umówiliśmy się na jutro. Udałem się do pokoju. niestety pan ciekawski zaczął pisać książkę.
-Młody czy w łazience coś sie jeszcze działo?
-Nie, nie doszło do tego. Mówiłem ci.
-Ale ja nie o tym. Czy całowaliście sie?
-nie. Zobaczyła tylko moje rany to wszystko.
-Aha.. Moze ona przemówi ci do rozsądku.
Nie odpowiedziałem tylko poszedłem do sb i od razu zasnąłem.


***No to kolejny rozdział. Wróciłam.. Chociaż nw po co no ale to szczegół.
Jak chcecie to komentujcie.. Będzie miło. Kolejny nw kiedy.

4 komentarze:

  1. Jezuuuu *.*
    Awwww♥
    Nie mogę z siebie słów wydusić, płaczę. Wzruszyłam się :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu Paulina jak możesz tak pisać tyle emocji w jednym blogu zajebiście piszesz tylko krótko czekam na nn weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No biedny Nathanek :/
    Współczuję ...
    Ale może ona da radę mu pomóc
    Rozdział super
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Nom, nie przepadam za TW, ale supeer blog :)

    OdpowiedzUsuń